Rozdział 12

105 4 2
                                    

- Jak to nic?!

- No nic. Dalsza część jest niejasna. Kiedy próbuje przeczytać, chociaż kawałek opisu, litery zaczynają zmieniać swoje miejsce.

- Dziwne. Daj, może ja spróbuje.

Lorens podał mi ciężką księgę i spojrzałam na stronę. Niektóre z nich zaczęły tworzyć wyraz, lecz większość pozostała bez zmian.

- Coś mam — Lorens popatrzył na mnie zdziwiony — Dwóch. Śmierć. Życie. Kamienie.

- Ciekawe co one oznaczają.

Przez dłuższą chwilę zastanawialiśmy się nad sensem słów.

Zebrałam wszystkie niepotrzebne książki i ułożyłam je obok łóżka. Dzięki temu biurko było puste. Rozłożyliśmy księgę i napisaliśmy na kartce wcześniejsze słowa.

- Pomyślmy. Słowo "Dwóch". Zapewne jest związany ze strażnikami. Tobą i tym drugim. Następnie, "Śmierć" i "Życie". Może ty jesteś życie, wiesz światłość i tym podobne a on śmiercią, ciemnością, mrokiem.

- Można dalej spekulować, ale najlepiej będzie, jak znajdziemy kogoś, kto będzie umiał to przeczytać w całości.

Lorens odłożył długopis i położył się na łóżku.

- Dobrze, ale zróbmy to jutro. Jestem wyczerpany.

Zgodziłam się z nim i spojrzałam na zegarek, który był położony obok mojego łóżka. Pierwsza w nocy. Trochę nam to zajeło czasu.

- Nie widzę sensu byś szedł z powrotem do swojego pokoju. Jeśli cię znów złapią, nie będzie za dobrze.

- Tak jak ostatnio? - pokiwałam głową — Dalej czuje skutki tej kary. Prawie wyzionołem ducha.

- Nie trzeba było zakradać się po jedzenie o 3 w nocy.

- Wiem, ale zawsze to mi się obrywa. Ty jak pójdziesz po jedzenie, obojętnie o której godzinie w nocy, to nagle nikogo nie ma. Dasz mi trochę twojego szczęścia?

- Jasne, trzymaj — zaśmiałam się — Bierzesz łóżko czy śpisz na ziemi?

- Łóżko i ty też. Dawaj, zmieścimy się jak za starych czasów.

- Byliśmy wtedy dziećmi i nie wie, co cię wzięło na takie pomysł. Wątpie, że się zmieścimy.

- Wiesz, trochę tęsknie za czasami, kiedy nie musieliśmy się przejmować takimi rzeczami. Zawsze trzymaliśmy się razem. Na treningach i poza nimi. Teraz kiedy uczysz się opanować tę nową moc, nie masz za dużo czasu. Chce wykorzystać każdą minutę, każdą sekundę z tobą. Bo nie wiem, kiedy nadarzy się kolejna okazja. Odstresować się, powspominać. Odetchnąć świeżym powietrzem i najważniejsze być razem.

- Też tęsknie za tymi czasami — dotknęłam jego ramion — Również chce, by było jak dawniej.

Przytuliłam się do niego.

- Dziękuje za twoją pomoc i za to, że jesteś — poczułam łzy w oczach.

Schowałam głowie w jego ramionach. Wytarłam twarz w koszulkę Lorens'a. Chłopak czując mój ruch, próbował odpychać mnie od siebie.

- Tylko nie to. Wybrudzisz mi koszulkę swoimi gilami.

Zaśmiałam się, trzymając się kurczowo.

- Trudno. Nie puszcze. Nie puszcze.

Widząc, że nie ma ze mną szans, odpuścił i zaprzestał działanie.

Po paru chwilach oderwałam się od niego i popatrzyłam mu w oczy.

Ahsoka TanoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz