Every cloud has a silver lining

727 70 6
                                    

Poranne promienie słońca wyrwały mnie ze snu. Otworzyłem powoli oczy, zauważając, że przykryty byłem ciepłym, puchowym kocem, a następnie przewróciłem się na drugi bok. Obok mnie leżał jeszcze śpiący Hoseok. Jego oczy były zamknięte, a usta lekko rozchylone. Przez chwilę wpatrywałem się w niego, niczym w najpiękniejszy obrazek, a na moją twarz mimowolnie wkradł się szeroki uśmiech. Nie wiedziałem, dlaczego mój organizm tak reagował na chłopaka. Czy to było spowodowane wdzięcznością za jego wsparcie? A może powodem było coś innego? Coś nienamacalnego, czego potęgi nikt nie był w stanie pojąć.

Szybko jednak wypędziłem te myśli z mojej głowy, rozglądając się po pokoju. Nigdzie nie było widać Jimina. Spojrzałem na ścianę z muralem, zatrzymując wzrok na namalowanym księżycu.

Mój własny leżał tuż obok mnie.

Ponownie zwróciłem głowę w stronę bruneta, przykrywając go kocem. Przejechałem delikatnie ręką po linii jego ostro zarysowanej żuchwy, czując nagły przypływ odwagi. Jednakże, gdy zauważyłem, że chłopak powoli się wybudza, szybko ją zabrałem. Dotknąłem ręką rozżarzonego i lekko różowego od zawstydzenia policzka, uśmiechając się przy tym niczym dziecko. Po chwili Hoseok w pełni otworzył swoje ciemne oczy, spoglądając na mnie półprzytomnie. Jednak, gdy tylko zrozumiał sytuację, uśmiech wkradł się na jego twarz.

- Dobrze się spało? - zapytał lekko ochrypłym głosem, po czym śmiejąc się, dodał - Normalnie deja vu, znów budzimy się obok siebie.

- Nie było źle - odparłem, wzdychając cicho i uśmiechając się pod nosem.

- Wiesz może, gdzie jest Jimin? - zapytał chłopak, podnosząc się do pozycji siedzącej i rozglądając po pokoju.

Pokiwałem przecząco głową, po czym ponownie skierowałem swój wzrok na rysunek na ścianie.

- Dziękuję - zacząłem, po czym zrobiłem krótką pauzę, a na twarzy Hoseoka malował się wyraz głębokiej konsternacji - Nie powiedziałeś Jiminowi niczego o mnie, chociaż pewnie trudno było ci go okłamywać i mieć przed nim jakieś tajemnice. W końcu to twój najlepszy przyjaciel.

- Czasami niektóre sprawy są ważniejsze i człowiek musi poświęcić się dla ich dobra, nawet kosztem przyjaźni - odrzekł Hoseok, przysuwając się bliżej mnie i skupiając swój wzrok na malowidle - Każdy zjawia się w naszym życiu w jakimś celu. Jedni są naszymi błędami i porażkami, a drudzy są tymi, którzy będą nas ratować lub towarzyszyć podczas balansowania nad krawędzią. Są również osoby obdarzone przez nas szczególnym uczuciem, jakim jest pierwsza miłość. Jest ona pewnego rodzaju łutem szczęścia, naszym 'serendipity', które przychodzi w najbardziej nieoczekiwanym momencie i wywraca wszystko do góry nogami. Dla niej warto się poświęcać.

Słuchałem bruneta w pełnym skupieniu, jednak nie do końca rozumiałem sens jego słów. Prawda jest taka, że przez wydarzenia z ostatnich lat zapomniałem, jak to jest kochać i być kochanym. Odkąd moja rodzina się rozpadła i straciłem swoje jedyne wsparcie, miłość przestała dla mnie istnieć, wyparowała. Zaś uczucie, którym darzyłem muzykę i grę na pianinie, powoli przemieniało się w ból związany ze stratą.

- Moją pierwszą miłością było pianino - zacząłem, ślepo wpatrując się w wizerunek chłopca - To ojciec nauczył mnie na nim grać, kiedy byłem mały. Matka zaś uczyła mnie teorii i podstaw muzyki. Wciąż w pamięci mam obraz kilkuletniego chłopca grającego swoje pierwsze akordy, ledwo dostając malutkimi paluszkami do klawiszy oraz uśmiechniętego mężczyznę stojącego obok i wygrywającego do nich losowe dźwięki, które układały się w spójną melodię. Jednak wraz z upływem czasu to wspomnienie zmieniało się i jedynym stałym elementem było brązowe pianino stojące w kącie salonu w moim rodzinnym domu. Jako jedyne nie porzuciło mnie i leczyło moje rany. Było moim szczęściem, dlatego poświęciłem mu całego siebie.

[first love] yoonseokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz