Serce podchodziło mi do gardła. Myślałam, że jest inny... A Marinette? Ona była kotołakiem, nie żyje.. Nikomu bym tego nie życzyła, nawet takiej osobie, jak ona. Skoro William jest wilkołakiem, to... Nie wiem co o tym myśleć. Po moich policzkach zaczęły cieknąć łzy. Słyszałam ciche powarkiwania oraz kroki. Był chyba w kuchni. Dzięki Bogu, że mój pokój jest na drugim piętrze! Może sobie odpuści. A jednak - nie. Skręcił do łazienki, a potem na moje piętro. Serce zaczęło mi bić szybciej, gdy stanął przy moich drzwiach. Słyszałam go. Odszedł. Zapewne na strych. Uff... Ale i tak on tutaj wróci. Muszę uciec. Wyczołgałam się spod łóżka. Spojrzałam przez okno. Ciemność... Pełno jej. Wzięłam w dłonie klucze i otworzyłam drzwi od pokoju. Usłyszałam skrzypnięcie nade mną. Tak jak myślałam - jest na strychu. Szybko zeszłam po schodach, starając się tym samym nie robić większego hałasu. Problem w tym, że skoro tu jest wilkołak, będzie wiedział że uciekam. Słyszałam otawrcie drzwi. Wyszedł! Cholera! Pobiegłam do drzwi od domu, wyjęłam klucze i otworzyłam drzwi. Schodził po schodach. Wyszłam i zamknęłam drzwi na klucz, a następnie zaczęłam biec. Dla mnie już nie było ważne nawet to, gdzie. Byleby uciec od niego. I tak mnie kiedyś znajdzie. Ale ja wolę mieć czas na to, by to wszystko zrozumieć. Dla niego to być może jest łatwiejsze. Ciekawe, czy wilkołaki coś w ogóle czują... Wydaje mi się, że nic. Przecież on chciał mnie zamordować! Biegłam tak szybko, jak tylko bym potrafiła. Ale on był blisko. Słyszałam jego wycie.
- Boże, proszę Cię... - szepnęłam. Wszędzie ciemno... Ja i puste ulice. Kruki przelatujące co jakiś czas z drzewa na drzewo. Obróciłam się na moment. I jakbym mogła zapomnieć - wilk. Jedynie co się w nim zmieniło, to to, że miał inny kolor oczu. Widać to było na odległość. Biegłam dalej. Czułam ogromne zmęczenie, ale musiałam się przecież jakoś z tego wywinąć. Nagle poczułam takie... Zwątpienie. Stanęłam.
- Wygrałeś! - krzyknęłam. Wilk mnie dogonił. Spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami, a ja na niego swoimi.
- Co się tak patrzysz... - mruknęłam. - Przecież tego chciałeś. Zabij mnie! Jesteś do tego stworzony. - mój głos zadrżał, a po moim policzku zaczęły cieknąć łzy.
- Rose... - podszedł do mnie i zamienił się w człowieka. - Nie zabiję Cię. Pozwól mi coś wytłumaczyć... - powiedział i złapał mnie za rękę.
- Zostaw! Nie dotykaj mnie... - cofnęłam się i puściłam jego ciepłą dłoń.
- Rosewell, ja Ci nic nie zrobię... - powiedział, tylko trochę bardziej stanowczym tonem.
- A wcześniej? Chciałeś mnie zamordować! Odejdź, nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego! - wrzasnęłam.
- Posłuchaj mnie! - warknął, a ja nie wiem czemu podeszłam do niego. Jego oczy stały się przez chwilę fioletowe. Przecież tego nie chciałam... Straciłam kontrolę. - Jestem wilkołakiem, to prawda. Zmieniam się wtedy, kiedy chcę, albo czasem, kiedy nie mogę nad tym zapanować. Tak było tym razem, gdy mój wilk chciał Cię zabić. To nie byłem wtedy ja... - powiedział, starając się używać jak najprostszych dla mnie słów.
- Nie wierzę Ci... To trudne... - szepnęłam, a William podszedł do mnie. - Nie podchodź... - mruknęłam i zaczęłam kierować się w stronę domu.
- Rosewell... Zostań jeszcze ze mną. - powiedział. Odwróciłam się. Podniosłam dłoń i lekko nią pomachałam, po czym zaczęłam wracać do domu. Już nic nie będzie takie samo... Nigdy.
~*~*~
Weekend minął mi szybko. Nigdzie przez ten czas nie wychodziłam. Wczoraj wieczorem odważyłam się włączyć telefon. 40 wiadomości i 29 nieodebranych połączeń... Ostatnio wysyłał do mnie wiadomość wczoraj. Dzisiaj jest poniedziałek, więc muszę iść do szkoły. Ciekawe, czy pojawi się w niej William...
~
Szkolny dzwonek. Szybko pobiegłam pod klasę, założyłam torbę i weszłam do klasy. Zauważyłam, że pani była jakaś smutna. Usiadłam w ławce i się rozpakowałam. William się nie pojawił.
- Dzieci, mam dla was bardzo smutną wiadomość. Nasza uczennica Marinette została zamordowana, nie wiadomo z jakich przyczyn. Najprawdopodobniej zagryzło ją jakieś zwierzę. - powiedziała nauczycielka. Wyszło już... Pewnie ją znaleźli. - Otwórzcie książki na stronie 45... - dodała, a w tym samym czasie otworzyły się drzwi.C.D.N
Dzisiaj trochę krótko, ale mam nadzieję, że będzie się podobać ;)
I takie pytanie - chcielibyście, gdybym zrobiła zodiaki o wilkołakach i kotołakach? Piszcie w komach :P

CZYTASZ
Rosewell
Loup-garou15 letnia Rosewell - szatynka, raczej cicha, nie lubiąca zwracać na siebie uwagę zwykła dziewczyna, marząca o miłości swojego życia. Problem w tym, że w szkole jest wyśmiewana z różnych przyczyn, na przykład jej zachowania, nauki... Mówią, że jest k...