Na wstępie chcę was przeprosić za moją bardzo długą nieobecność, oraz życzyć wam spóźnione Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego roku.
Spojrzałam trochę nieufnie na Williama, po czym zadecydowałam, że jednak spróbuję. Chłopak wziął mnie na barana, po czym przetransformował się w wielkiego wilka, na którym w tej chwili siedziałam. Trochę się bałam, jednak chciałam opanować swój strach i dać mu szansę. Zaczęliśmy biec. Tak szybko, jak nigdy. Tak szybko, że nawet w najśmielszych snach, wyobrażeniach nie bieglibyśmy tak szybko. Po paru minutach się rozluźniłam i pogłaskałam Williama po grzbiecie. Futro było mięciutkie, miłe w dotyku oraz o ślicznej barwie koloru białego. Czułam się całkiem bezpiecznie, nie tak jak ostatnio, gdy zobaczyłam go jako wilka w lesie, ostatnio. Po około 10 minutach byliśmy już w parku, jak najdalej od ludzi którzy nas najwyraźniej nie zauważyli, a zresztą staraliśmy się trzymać od nich z dala. Gdy William się zatrzymał, ja zeskoczyłam z jego grzbietu, a on stał się znów człowiekiem.
- Jesteśmy na miejscu... - szepnęłam, przypominając sobie ostatnie wydarzenia, które wydawały się coraz bardziej odległe.
- Chodź, usiądźmy na ławce. - odparł i tak zrobiliśmy. Oboje na początku nie wiedzieliśmy, jak zacząć rozmowę. Chyba pierwszy raz tak miałam, kiedy nie wiedziałam, od czego zacząć.
- Nie wiem, od czego zacząć, Will... - powiedziałam, a on się lekko uśmiechnął.
- Ja też nie wiem. Może zacznijmy od pytań. Twoich pytań, których na pewno masz wiele.
Owszem, miałam ich wiele. Wzięłam głęboki wdech, i zaczęłam mówić.
- Czy jest więcej wilkołaków i innych nadnaturalnych? - to było moje pierwsze pytanie, na które odpowiedź była oczywista, ale i tak wolałam się upewnić, bo przecież to on jest jednym z nadnaturalnych ludzi.
- Tak, właściwie prawie cała szkoła składa się z zmiennokształtnych, wilkołaków, kotołaków...Wiesz coś o nich, prawda? - odpowiedział, a ja przytaknęłam.
- Wiem. - kiwnęłam głową. - A czy... Potrafisz panować nad swoimi przemianami?
- Nie zawsze, ale staram się to kontrolować. - odparł stanowczo.
- Czy Twoja cała rodzina to Wilkołaki? - zapytałam ponownie i tak właściwie minął nam wieczór, gdy nikogo nie było zamienił się w wilka i pokazywał parę sztuczek, opowiedział o tym, żę istnieją trzy fazy przemiany - pierwsza faza, to uszy, łapy i ogon, druga faza to ogromny wilk, a trzecia to, jak on sam określił "przerośnięty wilczur". On głównie korzysta z drugiej fazy przemiany, ale jeśli chcę, może mi pokazać trzecią fazę. Ja jednak odmówiłam, bo tego jak dla mnie na dzisiaj było kompletnie za dużo.
- Słuchaj, jest już późno... Może jeszcze jutro się spotkamy, co? - odparłam jakiś czas później. Była już 20:23, było już kompletnie ciemno, a drogę oświetlały nam tylko latarnie.
- W porządku, odprowadzić Cię? - zaproponował.
- Nie, dzięki. Może następnym razem, bo dzisiaj już jestem zmęczona przejażdżkami... - uśmiechnęłam się i pomachałam chłopakowi na pożegnanie, po czym zaczęłam kierować się do domu. Niestety, droga wydawała się dłuższa niż myślałam, a to chyba przez to, że idąc z Williamem byliśmy na miejscu w 10 minut, a ja nie jestem nawet w połowie drogi, a minęło już 20 minut. Gdy tak szłam, z zamyślenia wyrwały mnie głośne śmiechy. Przyspieszyłam. Usłyszałam kroki. Odwróciłam się, a tam grupka młodych ludzi, facetów kierująca się w moją stronę. Zaczęłam biec. To nie może się źle skończyć.
- Nie... Może uda mi się ich zgubić! - szepnęłam, ale obcy mnie dogonili, co ciekawe, byli wilkołakami, tak jak William, gdyż cała grupka, czyli czwórka zamieniła się w ogromne, przerośnięte wilki... Ah tak, to przecież ta trzecia faza.
- Zostawcie mnie! - wrzasnęłam i uderzyłam jednego w twarz. Szybko pożałowałam swojej decyzji, gdyż szybko dostałam pazurami w policzek, który od razu zaczął krwawić. I to było najgorsze. Wyczuli krew, a krew zwabia wilkołaki oraz wampiry, o których opowiadał mi William. To już po mnie...C.D.N

CZYTASZ
Rosewell
Wilkołaki15 letnia Rosewell - szatynka, raczej cicha, nie lubiąca zwracać na siebie uwagę zwykła dziewczyna, marząca o miłości swojego życia. Problem w tym, że w szkole jest wyśmiewana z różnych przyczyn, na przykład jej zachowania, nauki... Mówią, że jest k...