Rozdział 6 - Jubileuszowy :D

108 7 6
                                    

~ Rosewell

- Nie chcę Cię znać! - wrzasnęłam i zaczęłam biec przed siebie, zupełnie nie będąc świadoma, gdzie. Poczułam ogromny smutek, ból i strach. On nie wie, że to jest dla mnie trudne. Dla niego, bycie wilkołakiem i świadomość o ich istnieniu to normalka. Ale dla mnie nie. Czytałam o nich, zdarzało mi się o nich przeczytać w jakiejś książce fantasy czy sci:fiction, więc wiem, że podczas przemiany nie zawsze potrafią nad sobą kontrolować. I tak ma wyglądać nasza relacja? Rozmawiamy, ufamy sobie przez chwilę, a później druga osoba boi się tej pierwszej, a następnie znowu są co do siebie normalne? Nie... Czułam czasem, że powinnam do niego wrócić, rozmawiać, śmiać się. Ale nie. Przecież nie wiadomo, co kryje się tam w nim, głęboko  Wróciły do mnie wszystkie wspomnienia. Głównie te złe, o których chciałabym zapomnieć, ale nie jest to niestety możliwe. Nie interesowało mnie już nic. Nagle, rozpędzona wpadłam w kogoś i oboje się wylądowaliśmy na podłodze. Spojrzałam na osobę, na którą wpadłam, i... Okazał się to być wysoki brunet, całkiem przystojny. 

- Przepraszam... - szepnęłam i wytarłam policzki od łez.

- Nic się nie stało. - wstał, podniósł się i podał mi rękę. - Wszystko w porządku? - zapytał.

- Tak, dziękuję. - odpowiedziałam i wstałam z jego pomocą. 

- Jak masz na imię? - uśmiechnął się.

- Rosewell... A ty? 

- Ładne imię... Ja jestem Angel. Dlaczego płakałaś? - odparł swoim głębokim, jak i spokojnym głosem.

- Nie ważne, już jest lepiej. - uśmiechnęłam się, a gdy się odwróciłam ujrzałam Williama. - Chodźmy, lubisz chodzić do biblioteki? - zapytałam, chłopak kiwnął głową i zaczęliśmy kierować się szybkim krokiem do biblioteki, z dala od Willy'iego. Nie mam zamiaru z nim rozmawiać, już nigdy więcej. Odwróciłam się parę razy, ale po jasnowłosym ani śladu. Odetchnęłam z ulgą. Gdy weszliśmy z Angelem do miejsca, pokazałam mu mój ulubiony kącik i tam się udaliśmy.

- Jakie lubisz książki? - zapytał.

- Najbardziej lubię takie... Fantastyczne, przygodowe, a czasem horrory. - uśmiechnęłam się. - A ty?

- Horrory, też fantastyczne i kryminały. - odpowiedział. - A jakie są Twoje ulubione? 

- Wiedźmin... - nawet nie zdążyłam wymienić drugiego, a Angel już mi przerwał.

- Uwielbiam te serie! - odparł i na tym głównie kręciła się nasza rozmowa... Rozmawialiśmy również o wilkołakach i kotołakach, które pochodziły również z paru książek sci-fiction i horrorów. Nie był to niestety dla mnie łatwy temat, bo ciągle myślałam o Williamie. Wiem jednak, że lepiej będzie, jeśli o nim zapomnę. Nagle przerwał nam dzwonek. Jesteśmy niestety z różnych klas, więc nie będziemy mieć razem lekcji. Cóż, trudno. Rozdzieliliśmy się i pobiegliśmy do naszych sal. Moim największym zmartwieniem była sama obecność Willy'iego. Ale... Czemu ja się nim martwię? Nic mi nie może zrobić w szkole, bo wyda się jego tajemnica. Szybko weszłam do gabinetu i usiadłam tam, gdzie zawsze. Obok mnie oczywiście usiadł jasnowłosy, na którego nawet nie miałam ochoty spojrzeć. Rozpakowałam się i zaczęłam przepisywać to, co pan profesor pisał na tablicy.

- Kto to był? - usłyszałam szept.

- Ktoś. - mruknęłam.

- Kto to był? - zapytał jeszcze raz, tym razem poirytowanym tonem.

- Kontrolę mam jakąś, czy co? - spojrzałam prosto w jego oczy. Gdy w nie spoglądnęłam, przypomniały mi się wszystkie wspomnienia związane właśnie z nim. Pierwsze spotkanie, spacer w lesie... A potem próba morderstwa, jego krwiste oczy... Poczułam strach, ból i smutek. Zaufałam mu. A później... W ostatniej chwili się opanował. W innym przypadku byłabym już w zupełnie innym wymiarze, moje ciało byłoby zakopane, a ten świat stał by się odległym wspomnieniem. - Myślisz, że Ci odpowiem po tym wszystkim? - odparłam lekko drżącym głosem. William miał już coś powiedzieć, kiedy profesor zaczął coś głośno mówić na temat dzisiejszej lekcji.

_____________________________________________________

~ William

- Kto to był? - szepnąłem. Byłem poddenerwowany tym, że ona, moja Rose zadawała się z kimś innym. Poniosło mnie. Znów. Ale chcę to wszystko naprawić, poukładać... Nie chcę żeby się mnie bała.

- Ktoś. - mruknęła. Cholera... Muszę się dowiedzieć, bo w innym przypadku po prostu wyjdę z siebie. Muszę coś zrobić, aby do mnie wróciła, aby wszystko było takie, jak wcześniej. Aby została tak oficjalnie moją mate, abyśmy założyli watahę... Nawet, jeśli ona jest człowiekiem. 

- Kto to był? - powtórzyłem pytanie, będąc poirytowanym jej zachowaniem.

- Kontrolę mam jakąś, czy co? - spojrzała na mnie, prosto w oczy. Poczułem ciepło, ale i zarazem chłód. Zrobiłem coś, czego nie powinienem, to był błąd. Dowiedziałaby się, że jestem wilkołakiem, ale nie w taki sposób... - Myślisz, że Ci odpowiem po tym wszystkim? - dodała. No tak, to prawda. Nie ufa mi. Naprawię to. Obiecuję. Gdy chciałem już jej odpowiedzieć, przerwał mi donośnym głosem profesor, który coś zaczął znowu tłumaczyć. Najgorsze było to, że ten koleś był całkiem przystojny... Byłby w stanie zrobić to, czego nikt by nikomu nie życzył. Odebrał mi ją... Na tą myśl zawarczałem w duchu. Gdy zadzwonił dzwonek, od razu do niej chciałem podejść, kiedy zobaczyłem, że Rose idzie do niego...

- Hej! - usłyszałem od Rose te jedno słowo, po czym obydwoje zaczęli gdzieś iść. A ja, bezradny stałem, nie wiedząc, jak ją przekonać z powrotem do siebie. Czułem złość oraz smutek. Coś w rodzaju... Zazdrości. 

- Będziesz z powrotem moja... - warknąłem.

______________________________________________________

Angel ~

- Hej! - zawołała Rose. Zaśmiałem się w duchu. "Ładna..." - pomyślałem i podszedłem i uśmiechnąłem się. Za nią pojawił się znów ten gość, którego widziałem ostatnio. Gdy przyjrzałem mu się bliżej, na pierwszy rzut oka wyglądał bardziej jak wampir, ale nie. Wilkołak, wrogi gatunek. Spojrzałem na niego, dając wyraźny znak żeby sobie poszedł. On jednak tego nie miał zamiaru zrobić, więc widziałem że rusza za nami.

- Cześć, Rosewell... - odparłem. - Gdzie tym razem mnie zabierzesz? Wycieczka po szkole? 

- Możemy... Do szkolnej kawiarenki. - zaśmiała się, a ja kiwnąłem głową i tam się skierowaliśmy. Szczerze? Byłem spragniony. Ale nie wody, czy zwykłej kawy... Jej krwi. Ale... Nie mogę tego zrobić. Zniszczę jej życie w ten sposób, a ja nie jestem takim potworem, jak inni. O nie. Gdy powoli docieraliśmy po kawiarenki, nie rozmawialiśmy za wiele. Chciałem znaleźć odpowiednie słowa, aby się jej czegoś zapytać, aby ją bliżej poznać. Była taka... Interesująca.

- Jaką lubisz kawę? - zapytała.

- Emm... - zastanowiłem się. Przecież zwykle nie piję kawy... - Latte. - odpowiedziałem szybko. Dotarliśmy do kawiarenki, zamówiliśmy dwie kawy i usiedliśmy przy pustym stoliku dla dwóch osób. Całkiem niedaleko był ten jasnowłosy typek...

- Też lubię latte, ale tak najbardziej w kawie lubię tą piankę... - uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłem jej gest.

- Tak w ogóle, kim jest ten jasnowłosy koleś? - odważyłem się w końcu zapytać. Przecież on prawie ciągle za nami chodzi!

- To jest... - westchnęła. - William. - mruknęła i popiła kawą.  Ach tak, pewnie mała miała z nim do czynienia, a teraz i ja będę z nim miał, i to więcej niż myśli. Widziałem po niej, że była zraniona. To po prostu czuć. Ludzie może tego nie zauważają, nie są tacy spostrzegawczy, jak wampiry.

C.D.N

Rosewell wpakowała się w drugą, dosyć niebezpieczną znajomość - z Angelem, wampirem czystej krwi. Co z Williamem, który jest wilkołakiem? Czy zdoła odzyskać z powrotem zaufanie swojej mate? Co się stanie, gdy wampir z wilkiem się spotka?

Mam nadzieję że rozdział się podobał, do następnego ;)

Katie.

RosewellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz