Z pijacką gracją przekroczyliśmy próg mojego mieszkania. Guzik stwierdził, że genialnym pomysłem będzie zapalenie gibona przed snem, więc wyszliśmy na balkon. Paliliśmy „po trzy" i bardzo szybko poczuliśmy działanie. Śmialiśmy się sami nie wiedząc z czego. Potem długo debatowaliśmy nad teoriami stworzenia wszechświata i ciekawostkach astronomicznych.
- wierzysz w to, że człowiek był na księżycu? - zapytał Mati.
- Nie wierzę. Myślę, że NASA spreparowało nagrania, a to wszystko dlatego, że Amerykanie chcieli przebić osiągnięcie Rosjan, którzy w 1961 wysłali w kosmos Gagarina.
- A nie jest czasem tak, że widać flagę USA przez teleskop? - drążył.
- Nie wiem, ale zobacz, mamy dwudziesty pierwszy wiek i od 1969 nikt więcej nie poleciał w kosmos. Dlaczego? Skoro niby byliśmy na księżycu to w 2018 roku powinniśmy być już po kilku takich misjach. - wzruszyłam ramionami.
- Czemu w to nie wierzysz?
- Widziałam zdjęcie jak Armstrong stoi na księżycu, a wbita w jego powierzchnię flaga Stanów Zjednoczonych powiewa. Dlaczego kurwa powiewa i dlaczego on stoi skoro na księżycu nie ma grawitacji? - powiedziałam patrząc w niebo.
- O kurwa, mocny argument. Chodźmy już spać, bo robi się jasno.
Weszliśmy do środka, a mnie przypomniało się, że mam przecież dla Mateusza prezent. Nie byłam pewna czy mu się spodoba i bardzo się bałam jego reakcji. Szedł za mną do sypialni i zatrzymał się kiedy przystanęłam przed zamkniętymi drzwiami.
- mam coś dla ciebie, mam nadzieję, że ci się spodoba. Choć urodziny miałeś wcześniej, to postanowiłam dać ci to teraz. - uśmiechnęłam się nerwowo.
- Dziękuję mała, ale nie musisz mi nic dawać, wystarczy, że jesteś. - pogłaskał mnie po głowie i przytulił do siebie.
Otworzyłam drzwi sypialni i zapaliłam światło. Naszym oczom ukazało się wysokie na 120 cm i szerokie na 160 cm płótno z portretem Mateusza, nad którym ślęczałam w wolnych chwilach przez ostatnie dwa tygodnie. Do wykonania użyłam akryli w puchach Montany. Od wczesnych lat interesowałam się graffiti, ale w swojej profesji i swoim wieku wolę nie robić tagów i throwów, by uniknąć potyczek z prawem. Mateusz stał i wpatrywał się w moje dzieło jak zaczarowany. Wyglądał na zszokowanego, być może przegięłam z tym prezentem i weźmie mnie teraz za psycholkę?
- Mati zbierz szczękę z podłogi i obejrzyj sobie z bliska. - odezwałam się.
- Kurwa, nie wiem co powiedzieć.
- Cokolwiek. - spojrzałam na niego.
- Zosia, to jest niesamowite, nikt nigdy nie dał mi prezentu, który wymagał od niego tyle pracy wiesz? - stanął przodem do mnie.
- To nic takiego, nie wiedziałam co ci kupić.
- Wariatko, to najlepszy prezent jaki mogłem dostać, dziękuję! - szczerze się uśmiechnął i wziął mnie na ręce obracając się o 360 stopni.
- Postaw mnie, jestem ciężka! - krzyknęłam przez śmiech.
- Jesteś leciutka, przestań pieprzyć.
Guzi odstawił mnie na ziemię i kucnął przyglądając się portretowi z bliska. Dotykał płótna ręką jakby sprawdzał czy aby napewno jest prawdziwe. Tło było utrzymane w kolorach fioletu i złota, a samą postać chłopaka namalowałam czerwienią, chcąc tym samym odwzorować kolory przewodnie płyty Evil Twin. Odetchnęłam z ulgą, cieszyłam się, że mu się podoba. Wiedziałam, że mówił szczerze bo uśmiechał się od ucha do ucha. Wzięłam z szafy piżamę i oznajmiłam, że idę wziąć prysznic. Po skończonej kąpieli wróciłam do sypialni gdzie Mati oglądał Peaky Blinders na Netflix.
Kiedy weszłam do pomieszczenia guzik poderwał się z miejsca i sam ruszył do łazienki. Nakryłam się szczelnie kołdrą i czekałam aż przyjaciel do mnie dołączy. Kiedyś wierzyłam w przyjaźń damsko-męską, ale teraz marzę by przyszedł, pocałował mnie w czoło, przytulił, trzymał w ramionach przez całą noc, a rano obudził buziakiem mówiąc, że jestem tylko jego. Chciałabym być jego, on też należy do mnie, choć to nie kwestia posiadania. Nie wiem ile czasu minęło, ale zaczęłam zasypiać. Przebudziłam się kiedy Mateusz wchodził do pokoju w samych bokserkach i gasił światło. Może i nie ma sześciopaku i bicepsów większych niż głowa, ale podoba mi się właśnie taki, lubię jego brzydkie dziarki i to, że czuję się przy nim taka malutka. Bluza wszedł pod kołdrę i przysunął się nieco bliżej, tak, że stykaliśmy się kolanami. Złapał za pilota i włączył kolejny odcinek serialu, zmniejszając głośność o kilka jednostek. Odwrócił się do mnie bokiem i przysunął delikatnie do swojego ciała. Złożył całusa na moim czole i powiedział: „dziękuję za prezent malutka, śpij dobrze." Zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie zasnąć. Czułam niesamowitą błogość mogąc spać z chłopakiem, z którym czuję się bezpiecznie.
Nazajutrz obudziłam się pierwsza. Zegarek wskazywał dziesiątą rano, a ja czułam się całkowicie wypoczęta. Wstałam z łóżka z zamiarem przygotowania śniadania. Postanowiłam zrobić mu naleśniki. Dodałam do nich sody by były puszyste. Ustawiłam je piętrowo jeden na drugim i oblałam syropem klonowym, który przywiozłam z Kanady. Na wierzch nasypałam borówek amerykańskich i dodałam odrobinę bitej śmietany. Zapaliłam papierosa i wstawiłam celowo jeden talerz do zlewu, by zabrzmieć bardziej wiarygodnie, kiedy powiem, że już jadłam. Wybiła jedenasta, więc poszłam obudzić mojego słodko śpiącego gburka.- Mateusz wstawaj, zrobiłam śniadanie.
- Mmm, jeszcze pięć minut. - mruczał.
- Wstawaj! Bo wystygnie! - krzyknęłam zdejmując z niego kołdrę.
Po długiej chwili pojękiwania wstał i udał się za mną do kuchni przecierając oczy.
- Boże głowa mi pęka, masz jakiś ibuprom? - zapytał.
- Już daje, siadaj i jedz. - odparłam podchodząc do szafki z lekami.
- Wygląda cudownie, a ty nie jesz?
- Jadłam bez ciebie, dość długo nie śpię. - skłamałam. - podałam mu tabletkę do ręki, którą szybko przepił.
Przy śniadaniu rozmawialiśmy o wydarzeniach z wczorajszego wieczoru, opowiadaliśmy sobie wszystkie sytuacje próbując ułożyć chronologiczny plan wydarzeń. Poranek był naprawdę miły, ale po jakimś czasie Mateusz dostał SMS.
- za 10 minut będzie po mnie Adamo, jest moim samochodem z całym sprzętem, musze jechać do Julka go schować. - westchnął.
Poszedł ubrać się we wczorajsze ciuchy i dołączył do mnie na balkon gdzie paliłam papierosa.
- za tydzień panieński cieszysz się? - zapytał.
- Tak, wprost się kurwa nie mogę doczekać. - odparłam sarkastycznie.
- Daj spokój, może nie będzie tak źle. Dasz radę mała.
- Ta...
- Dobra myszko, spadam, bo Marcin jest już na dole, dziękuję za pyszne śniadanie, za cudowny prezent i w ogóle za wszystko. Zdzwonimy się! - przytulił mnie i zniknął w mieszkaniu.
Dopalałam jeszcze mojego marlboro, gdy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Potem jego sylwetka niosąca wielkie płótno odjechała samochodem wraz z Marcinem. Westchnęłam i wróciłam do salonu z zamiarem posypania kreski, znowu samotność.
Chyba trzeba wyleczyć się z siebie.
________________
Przepraszam was rybki za kolejny poślizg i kolejny nudny rozdział, ale zaraz panieński, więc możecie się zacząć cieszyć! Postaram się napisać rozdział w najbliższej wolnej chwili, mam strasznie chujowy grafik w pracy więc mało czasu, ale sama się nie mogę doczekać, więc zrobię to asap. KOCHAM MOCNO!

CZYTASZ
Prawie północ - GUZIOR
Fanfiction„zabijamy samych siebie, by nie ranić innych" Opowieść o guziorze, którego twórczość od 2014 roku zostawiła po sobie właśnie takie wyobrażenie jego postaci