Mateusz nocował u mnie po tym jak wpadł z chińszczyzną i pomógł mi zorganizować wieczór panieński. Lubiłam dzielić z nim łóżko. Lubiłam czuć jego ciepło i słyszeć bicie serca w połączeniu z miarowym oddechem. Od tamtego wieczoru minęły już dwa dni, dziś rano dostałam od niego smsa z propozycją towarzyszenia mu w studio przy nagrywaniu nowego kawałka, bardzo chętnie się zgodziłam. Zanim zapytacie, w moim życiu bez zmian. Dalej Gośka szuka sposobu na zemstę za „odbicie chłopaka", mój ex wciąż nęka mnie wiadomościami, ale na całe szczęście przestał mi grozić. No i nie przestaję ćpać, chyba straciłam nad tym kontrolę. Przez ostatnie dwa dni siedziałam w domu, a z moim gburowatym przyjacielem wymieniłam zaledwie kilka sms'ów. Był zajęty dopracowywaniem tekstu tego singla, który jedzie dziś nagrywać. Wiem, że to zabrzmi egoistycznie, ale nie lubię kiedy nie poświęca mi czasu. Tylko jego towarzystwo sprawia mi radość i powoduje, że zapominam o używkach, a kiedy go nie ma i wszystko wraca do normy to znowu się zatracam. Pochłania mnie samotność, a cisza i wspomnienia o przeszłości wypełniają każdą moją myśl. Dręczą mnie demony, choć już się do nich przyzwyczaiłam i przeszliśmy na „ty". Czasem się nawet zastanawiam, czy to aby napewno nie ja jestem demonem. Psychologię człowieka przestudiowałam od deski do deski i mimo, że na ludziach znam się doskonale, to samej sobie nie potrafię pomóc. Doskonale wiem gdzie jest problem, ale nie chcę tego naprawiać, pogodziłam się z tym jak jest. Pokochałam moją depresję, pokochałam moją bipolarność - to jak potrafię w jednej sekundzie płakać nad losem animowanych piesków z bajek, czy użalać się nad faktem, że jajko, które mam w lodówce mogło być kurczaczkiem, a chwilę później nie czuję nic. Jestem Numb jak Linkin Park. Nic mnie nie rusza, nic nie cieszy, do wszystkiego żywię jedynie odrazę i ewentualną dezaprobatę przeradzającą się w złość. Jak byłam małym dzieckiem to nic nie wiedziałam, ale wszystko czułam, teraz wszystko wiem i nic nie czuję. Nie byłam kochana przez matkę i ojca, a i bóg nie mógł mnie kochać, bo w tej psychozie to ja byłam Bogiem. Cichutko wołam o pomoc, ale nikt nie słucha, to przejdzie. Przejdzie samo, prawda?
Wystarczyły dwa dni jego nieobecności, żebym przyjęła niebotyczną ilość chemicznych substancji. Ćwierć grama metamfetaminy, pół grama amfetaminy i całą tabletkę ekstazy zawierającą trzysta sześćdziesiąt miligramów MDMA. A miałam przestrzegać złotej zasady „nigdy nie mieszaj". Jedyne co przez ten czas zjadłam to paczkę miodowych HALLS'ów i pięć zielonych gum orbit, w przeciwnym wypadku porozcinałabym sobie język o zęby i ukruszyła szkliwo przez szczękościsk. Wyglądałam jak zjawa nie śpiąc od 48 godzin. W swoim życiu czuję się jak lunatyk.
W studio miałam zjawić się o siedemnastej. Mati wysłał mi sms'em adres i dodał, że jest podekscytowany i ciekawy mojej reakcji. Było już koło piętnastej, więc postanowiłam doprowadzić się do porządku, a makijażem ukryć brak snu. Wykąpana i z mokrymi włosami stałam przed lustrem starając się zakropić sobie oczy kroplami nawilżającymi. Wybielenie białek daje złudne wrażenie wypoczętej twarzy, czego bardzo potrzebowałam. Wysuszyłam moje długie włosy i pozostawiłam rozpuszczone, makijaż wykonałam bardzo starannie, użyłam mocno kryjącego korektora i podkładu, podkreśliłam brwi i rzęsy, a policzki musnęłam bronzerem z odrobiną różu, całość wykończyłam mocnym rozświetlaczem i matową pomadką w pudrowo-różowym odcieniu. Przyznam, że po tym co widzę w lustrze, nie powiedziałabym, że przez ostatnie dni byłam pochłonięta ciągiem narkotykowym. Ubrałam się w jeden z moich ulubionych t-shirtów supreme, jasne mom jeans, a na nogi wsunęłam krótkie kremowe converse comme des garcons, z których chamsko wystawały białe długie skarpetki koszykarskie. Jestem dziwacznym typem dziewczyny, która czasem stroi się jak typowa laska w jej wieku, nosi bluzki hiszpanki, dżinsy z dziurami i spódniczki na guziczki, a czasem ubiera się jak obdarciuch, co aprobują tylko ci, co interesują się streetwear'em. Cała reszta, widząc mnie w tym outficie pomyśli, że noszę ciuchy po starszym bracie. Oprócz grafiki komputerowej zajmuję się też fotografią, pasją do mody ulicznej zaraziłam się już dobre kilka lat temu, na sesjach zdjęciowych dla świeżych polskich marek, które miałam zaszczyt przeprowadzać.
CZYTASZ
Prawie północ - GUZIOR
أدب الهواة„zabijamy samych siebie, by nie ranić innych" Opowieść o guziorze, którego twórczość od 2014 roku zostawiła po sobie właśnie takie wyobrażenie jego postaci