- napewno dobrze wyglądam w upiętych włosach? - dopytywała Andżela siedząc przed lustrem w swojej sypialni.
Właśnie wróciła od fryzjera, który czesał ją na ślub i gorączkowo wyczekiwała przybycia wizażystki.
- Tak Angie, jest idealnie, wyglądasz jak księżniczka. - zapewniłam.
- Boję się, że makijaż nie wyjdzie taki jak chcę i co ja wtedy zrobie? Pójdę wyglądając jak klaun do ołtarza?
- Jak coś spieprzy, to powiesz, żeby to poprawiła, najwyżej ja zrobię co w mojej mocy, jeśli naprawdę będzie trzeba cię ratować. - starałam się ją uspokoić.
W rodzinnym domu Andżeli panował kompletny chaos. Jej mama właśnie przygotowywała się do ceremonii, a ciotki latały pomagając przy pakowaniu alkoholu i cukierków dla ewentualnych „bram", które zazwyczaj robią sąsiedzi, po zorientowaniu się, że na ogrodzeniu przed domem wisi mnóstwo ślubnych ozdób. Który Janusz odpuści darmową wódeczkę? Jako świadkowa, byłam odpowiedzialna za wiele rzeczy, od nagraniowca, po fotografa, oczepiny i niespodziankę dla pary młodej. Stukot moich cielistych loubutinów słychać było niemal w całym domu, kiedy biegałam z pomieszczenia do pomieszczenia ciągle o czymś zapominając. W końcu moja kuzynka była upiększana przed swoim wielkim dniem, a ja mogłam odetchnąć. Opadłam na oparcie kanapy, na której siedział mój kuzyn Łukasz, wujek Marian, mój tata i Mateusz. Mama i ciotki okupowały kuchnię plotkując i ogarniając detale. Muszę przyznać, że moja osoba towarzysząca wyglądała nadzwyczajnie dobrze, w idealnie skrojonych czarnych spodniach garniturowych, białej koszuli, czerwonym krawacie ze złotą spinką i czarnej marynarce z krwistą chustką w butonierce. Jego twarz była przyjazna i łagodna, mimo poważnej, znudzonej miny. Nawet tatuaże na dłoniach zdawały się być subtelne przez ten outfit. Oczywiście jako „para", musieliśmy pasować do siebie kolorystycznie, a że sukienkę na wesele wybrałam czerwoną, to mój towarzysz skazany był na zakup pasujących akcesoriów.
- coś ty taka zmęczona córcia? - spytał tata.
- Odpowiedzialność organizacji najważniejszego dnia w życiu mojej kuzynki wyssała ze mnie resztki sił, wiesz?
- Właśnie widzę. Jakaś taka blada jesteś. Ja, Marian i Łukasz idziemy zapalić na balkon, idziecie z nami? Bóg wie, kiedy te baby będą gotowe. - odparł, wstając z kanapy.
- Muszę chwilę odsapnąć, może potem.
Po wyjściu rodziny z pomieszczenia, zmieniłam miejsce, siadając obok Matiego.
- co tam malutka? Zmęczona? - zapytał.
- Tak. Chce mieć to już za sobą. - westchnęłam.
Mati niepewnie złączył nasze dłonie i ścisnął w pocieszającym geście.
- dasz radę dzielna jesteś.Po ceremonii zaślubin trafiliśmy do pałacu, w którym odbywało się wesele. Mogłam już w połowie odetchnąć, jedyne co mnie czekało to oficjalne podziękowania dla świadków i oczepiny. W tym całym ślubnym chaosie ukradkiem zerkałam na mojego towarzysza, na którego widok policzki zlewały mi się czerwienią. Czułam się jak w gimnazjum i nie wiedziałam dlaczego. Dlaczego tak szybko zapomniałam o niedopowiedzeniach? O niewyjaśnionych kwestiach i rzeczach, o które żadne z nas nie spytało, a męczą? Jakim cudem ten gburowaty dureń przynosi mi tyle uśmiechu? Pytania piętrzyły się w mojej głowie, kiedy latałam jak wariatka pomagając przy obiedzie i rozstawieniu alkoholu. Nie obyło się bez zdjęć ze świadkami, więc Mati czuł się prawie jak po koncercie, tylko że jedną ręką cały czas obejmował tą samą osobę - mnie. Uroczysty toast wzniósł ojciec Andżeli, która po wszystkim zatańczyła pierwszy taniec do piosenki Eda Sheerana - Perfect. Może i było to oklepane i żenujące, ale jednak mnie wzruszyło. Po kilku godzinach atmosfera zaczęła się robić luźniejsza. Częścią kulminacyjną oczepin był rzut bukietem. Andżela ustawiła się tyłem do grupy zaproszonych dziewcząt, wśród których stałam również ja. Najdalej, na szarym końcu. Choć przepychanek o bukiet było sporo, ten niefortunnie i tak wylądował w moich dłoniach. Zaskoczona spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się mimochodem. Obok pan młody rzucał krawatem, który złapał najwyższy z zaproszonych kawalerów - Mateusz, a kto? Wymieniliśmy spojrzenia i zaczęliśmy się śmiać. DJ uradowany ogłosił przez mikrofon, że następna w kolejce do wyjścia za mąż będzie świadkowa i jej chłopak. Nazwał tak Matiego przez mikrofon przy całej mojej rodzinie, która zaczęła gwizdać i klaskać! Poziom mojego zażenowania sięgnął zenitu, czułam, że moja twarz płonie ognistą czerwienią. Kiedy z głośników rozbrzmiało disco polo, podeszliśmy do siebie z Guzikiem.
- zaprosiłbym moją przyszłą małżonkę do tańca, ale oboje nie znosimy takiej muzyki, więc wiem, że odmówi. - zaśmiał się obracając krawat w rękach.
- Dobrze mnie mój przyszły małżonek zna, to wspaniale wróży.
Postanowiliśmy iść się napić. Kilka shotów później czułam jak robię się lekka. Nawet nie wiem kiedy, na zegarze wybiła 4:30, a na sali zostali sami młodzi ludzie albo stare wygi. Wyszliśmy na papierosa przed pałac. W ogrodzie paliły się kuliste lampy tworząc romantyczną ścieżkę, prowadzącą do fontanny, oczka wodnego i ozdobnego świecącego napisu „miłość". W głowie szumiało mi od alkoholu, ale dotrzymywałam Mateuszowi kroku chcąc „zwiedzić ogród". Jak jestem pijana, to zachowuje się jak dziecko i cieszą mnie najbanalniejsze rzeczy. Zadygotałam z zimna obserwując fontannę.
- chodź tu, dam ci marynarkę bo się trzęsiesz. - powiedział Guzi. Posłusznie podeszłam i pozwoliłam zarzucić na siebie zbyt wielką odzież.
- Wiesz kto stoi na szczycie tej fontanny? - spytałam uśmiechnięta, patrząc na kamienny posąg.
- Kto taki?
- Wenus z Milo. To jedna z najsłynniejszych rzeźb Mati! - dźgnęłam go w bok, karcąc za niewiedzę.
- To ty zawsze byłaś humanistką, od tego cię mam, żebyś mi pewne rzeczy uświadamiała. - odparł stoicko.
- Od tego mnie masz?
- Tak. Taka właśnie jesteś, wiesz bardzo dużo, każdemu umiesz pomóc tylko nie sobie. W tej grze ty tasujesz karty... widzisz? rozebrałem cię, nie zdejmując z ciebie ubrań. - powiedział przybliżając się.
- Jak to każdemu umiem pomóc, tylko nie sobie? Sobie też umiem pomóc, tylko chyba nie chcę. - odparłam.
- Ja też nie chcę sobie pomagać, a więc co?
- Żyjmy nie chcąc się naprawić... - szepnęłam, a Mateusz złączył nasze usta zamykając moją wypowiedź._______
Króciutki, ale wole dodać chociaż tyle, niż dopisywać co tydzień po kilka zdań! Przepraszam was, kompletny brak czasu, ale jest dobrze (?) podejrzanie zbyt dobrze. Siła napędowa jest, życie mknie jak wystrzał, ja lecę spać, bo zaraz wstaje do pracy, ale nowe rzeczy nadciągają! ❤️ buzi
CZYTASZ
Prawie północ - GUZIOR
Fanfiction„zabijamy samych siebie, by nie ranić innych" Opowieść o guziorze, którego twórczość od 2014 roku zostawiła po sobie właśnie takie wyobrażenie jego postaci