Rozdział 18

37 2 0
                                    

Spojrzałam na niego a on na mnie.

- Teraz mi powiesz?- spytał z troską w głosie, ja pokiwałam głową w odpowiedzi.

-Nie wiem dlaczego tak jest to  dla mnie zbyt realne, a Michael wziął mnie jeszcze bardziej nastraszył, po prostu boję się co może być, boję się tego że mogę ich na  zawsze stracić.- powiedziałam.- a najgorzej jest to że ... że ... że.- jąkałam się nie miłosiernie  nie mogłam tego wydusić z siebie.

-Co jest w tym najgorsze?- zapytał się mój chłopak.

-Że ja już ich widziałam !!!!!!- krzyknęłam  on się zdziwił zresztą ja też, nie wiedziałam że mam taki donośny głos.

-Kogo?- spytał coraz bardziej zaniepokojony.

-Te same osoby co w moim śnie.- powiedziałam i momentalnie ujrzałam że jest cały spięty zresztą jego mama, która do tej pory  tylko przysłuchiwała się tej rozmowie teraz z jej twarzy można było wyczytać że jest cała zła.- Jack czemu ty masz teraz taką minę jak w gabinecie?- zapytałam przejęta a za razem przestraszona, chłopak wyrwał się z zamyślenia i  na mnie spojrzał.- Proszę powiedz mi  co cię trapi.- powiedziałam do niego i nie poddam się tak łatwo póki mi nie odpowie na moje pytanie lecz nie musiałam się wysilać bo po minucie chłopak westchnął.

- Okej skoro tego chcesz, to zaczynam.- zaczął.- Ten sen co ci się śnił co noc rzeczywiście może być to sen proroczy  jak ci się śnił tyle dni. Walkę, którą widziałaś to była wojna pomiędzy magami, a łowcami magów, która niestety może się wydarzyć. Kiedyś z nimi mieliśmy konflikt i powiedzieli że się zemszczą. To było mniej więcej jakieś 12 lat temu, wracałem wtedy z mamą ze spaceru mieszkaliśmy w tedy w  tym samym miasteczku co ty. Odkryłem już wtedy swoją zdolność dlatego moja mama bojąc się  o moje bezpieczeństwo nie puszczała mnie do przedszkola. Byłem samotny ale co mogłem zrobić, byłem  wtedy jeszcze dzieckiem ale wracając do tego wracaliśmy ze spaceru i nagle jakiś facet, podszedł do mnie i mojej matki, zaczął bredzić o naszych mocach, że nas zlikwidują wszystkich po kolei, odbiorą nam naszą magię  gdy już widziałem że wyciąga scyzoryk ze spodni wziąłem się przy nim szybko znalazłem i, kopnąłem  go w kolano, jak się okazało to wcale nie pomogło tylko bardziej go jeszcze rozwścieczyło. Wtedy moja mama użyła swojej magi żeby mnie bronić. Gdy on był tylko otumianony skorzystaliśmy z tej szansy i uciekliśmy  do domu, na szczęście nie wiedział gdzie mieszkaliśmy po godzinie przyszedł mój ojciec i mama od razu mu chciała powiedzieć o całym zajściu. Ale gdy tylko spojrzała na jego dłoń zauważyła to samo znamię co u tego faceta mieli w tym samym miejscu na prawej dłoni, od razu zaczęła na niego krzyczeć,  ja przerażony stałem i nie wiedziałem co mam zrobić  więc,  szybko wbiegłem po schodach na górę do mojego pokoju i się zamknąłem na klucz. Szybko chwyciłem telefon który leżał na moim łóżku, wybrałem jedyny numer jaki miałem zapisany a mianowicie Michaela. Powiedział kiedyś  do mnie, że jak coś się złego wydarzy to mam od razu do niego zadzwonić był jedynym człowiekiem jakiego znaliśmy nasze matki były najlepszymi przyjaciółkami, obie obiecywały że jak by się co kol wiek stało jednej to druga zawsze wyciągnie pomocną dłoń. Po pierwszym sygnale od razu odebrał opowiedziałem mu o wszystkim zaczynając od spaceru do momentu kłótni mojej matki z ojcem, Michael powiedział że za chwilę będzie. Po minucie usłyszałem wtargnięcie do domu i od razu domyśliłem się że to on, gdy tylko uchyliłem drzwi faktycznie to on był ze swoją matką, ale mój ojciec strasznie był pobudzony, moja matka chciała go wyrzucić z domu ale ten stawiał opór już chciał uderzyć moją matkę lecz wtedy Michael stanął pomiędzy nią a nim i chwycił  za rękę  tak, że ten nie mógł nią ruszyć moja mama stała przerażona w miejscu, natomiast jego wykonała telefon i po 5 minutach byli jacyś ludzie w kombinezonach nie wyglądali na policjantów mieli umieszczone na uniformach  plakietki z jakimś napisem. Weszli i zabrali mego ojca gdy tylko zniknęli ja od razu zbiegłem po schodach przerażony a moja  mama klękała na kolanach i płakała jej koleżanka klękała przy niej i ją uspokajała. Podszedłem do Michaela i się go spytałem co będzie dalej a on mi powiedział że teraz musimy się spakować i wynieść się z tego domu i że od teraz będziemy mieszkać w ośrodku dla magów pomogli nam się spakować a później się przeteleportowaliśmy do ośrodka. W ośrodku jeszcze dyrektorem był jego ojciec, lecz później po nieoczekiwanym zniknięciu Michael został dyrektorem od tamtej pory ja  pilnuję żeby takie osoby jak ty zostały tu przetransportowane do tego ośrodka -powiedział a mi się aż oczy zaszkliły.

-Przykro mi z tego powodu. -odpowiedziałam.
-Ale  wszystko  już prowadzimy na nowo, teraz byśmy musieli iść do dziewczyn i z nimi do Michaela.- powiedział.- Mamo musisz iść z nami.- powiedział kierując słowa do swojej matki ta zaś skinęła głową na potwierdzeniem i we trójkę wyszliśmy. Szliśmy korytarzem Marlena w tym czasie zawiadomiła do Michaela że do niego się kierujemy i powiedziała że to faktycznie są sny prorocze on tylko powiedział że na nas czeka. Najpierw się skierowaliśmy do pokoju Rosalie dzięki kontaktom Jack'a szybko znaleźliśmy jej pokój, gdy zapukaliśmy i weszliśmy do środka zastaliśmy już gotową dziewczynę powiedziała że wszystko wie bo dostała telefon i że poinformowała Jessicę o tym  ta zaś powiedziała że będzie na nas czekać z Alexem pod drzwiami gabinetu Michaela, ucieszyłam się z powodu że Jessica odnalazła swego chłopaka, faktycznie jak tam doszliśmy to oboje tam stali lecz Alex nie wyglądał za ciekawie miał podbite oko i rozwaloną wargę jak by się z kimś pobił. Nikt z nas się nie odzywał. 

-Co się stało?- powiedział ściszonym głosem Jack.

- No właśnie ja o to samo pytam, dostałam telefon od przyjaciółki że mój chłopak bije się z kimś, ale gdy dotarłam na miejscu tego kogoś już nie było,  Monika mi tylko powiedziała że zdążyła z Kubą rozdzielić ich i że Alex ma szczęście że  oni się szybko zjawili bo przechodnie wezwali by policję  a wtedy byłby w niebezpieczeństwie.

-Czemu?- zapytałam bo na serio tego nie rozumiałam bo jak według ich po złapaniu przez policję można być w niebezpieczeństwie.

-Bo między policjantami czyhają łowcy magów praktycznie w twoim miasteczku nie ma żadnych policjantów gdyby cię tylko złapali to byś była bez szans a ja bym sobie nie wybaczył gdyby tobie  coś zrobili. Dlatego chodzimy w parach lub w grupkach że jak nas schwytają to zawsze sobie nawzajem pomagamy. A jak jesteś sama to masz wtedy to.- mówiąc to wyciągnął z kieszeni mały pilocik na którym były dwa guziki.- to dżipies gdy będziesz w niebezpieczeństwie to dusisz ten guzik na którym pisze pomoc a jak jesteś sama i potrzebujesz wsparcia to wtedy dusisz ten drugi przycisk który jest cały żółty  i jak któryś przycisk naciśniesz to osoby które są najbliżej ciebie to dostają informację o natychmiastowe wstawienie się na miejsce zdarzenia.- powiedział to i wręczył mi jeden z tych malutkich pilocików.- A to dla ciebie w razie niebezpieczeństwa bo nie chcę żeby ci się cokolwiek stało ale zawsze będę przy tobie i nie pozwolę żeby cię ktoś skrzywdził ale miej to na wszelki wypadek.- powiedział i ucałował mnie w czoło. Złapał mnie za dłoń   i razem z nastolatkami i z matką mojego chłopaka weszliśmy do gabinetu Michaela.

-No jesteście wreszcie.- powiedział 35-latek z rękami założonymi na piersi. 

-Tak, tak wiemy spóźniliśmy się.- powiedział  Alex.

-A tobie co się stało?- zagadnął Michael do chłopaka, lecz chłopak nie odpowiedział  ale po chwili wziął powietrze do płuc i się nim zachłysnął  upadł na kolana, jego dziewczyna przestraszona natychmiast koło niego ukucnęła i próbowała go uspokoić, lecz on biedny nadal nie mógł złapać powietrza. Matka Jack'a która była pielęgniarką, podeszła powoli do chłopaka, ukucnęła naprzeciwko niego, i położyła  mu dłonie na klatce piersiowej. Użuła jakiejś magi, która w wyniku uśmierzyła mu ból. Alex odetchnął łagodnie, poczuł widocznie ulgę i położył się wygodnie na podłodze i zamknął oczy, myślałam że umarł ale jak zobaczyłam że jego klatka piersiowa się unosi to odetchnęłam  z ulgą jego dziewczyna to samo zrobiła.

-I co z nim?- zapytała zaniepokojona Jessi.

-Ma złamane żebro.- powiedziała Marlena.

-Ale czemu wcześniej nie poczuł bólu?- pytała dalej Jessi.

-Najwidoczniej musiał to odczuć przy łapaniu powietrza.- rzekła Marlena.- teraz muszę go przeteleportować do mojego gabinetu i zrobić mu prześwietlenie klatki piersiowej.- dokończyła.

-Idę z tobą.- powiedziała od razu Jessica lecz matka mego chłopaka ją powstrzymała.

-Nie możesz, bo będziesz  tylko przeszkadzać, nie denerwuj się wszystko będzie dobrze.- powiedziała miłym tonem do dziewczyny i przeteleportowała się z Alexandrem do jej gabinetu .










.............................................................................................................................................................

Jak wam się podobał rozdział , mam nadzieję że jest okej . Jak myślicie co będzie dalej ???. Do następnego

Magiczna KrainaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz