Rozdział I

573 35 35
                                    

Miałem wtedy dwadzieścia jeden lat. W Ameryce byłem już pełnoprawnym dorosłym, a więc mogłem imprezować i pić, ile chciałem. Nie będę kłamał, mówiąc, że tego nie wykorzystywałem. Chociaż imprezy zaczęły się dużo wcześniej, ja nie rozstałem się z nimi nawet wtedy, gdy wszyscy wokół oczekiwali ode mnie, że ułożę sobie życie. Miałem dwadzieścia jeden lat, a zachowywałem się jak dzieciak, którego nie obowiązują żadne zasady. Największy zawód przynosiłem ojcu, z którym to mieszkałem. Pamiętam, że kiedyś bardzo dobrze dogadywałem się z mamą, jednak ta umarła na białaczkę, gdy miałem lat piętnaście. Od tamtej pory obiecałem sobie, że nigdy nikogo nie pokocham. I choć na pierwszy rzut oka nie było widać, że ktoś taki, jak ja, mógłby się czegoś bać, prawda była taka, że bałem się, jak cholera, utraty bliskiej mi osoby. Pamiętam, że śmierć mamy mnie złamała, a ja od tamtej pory stałem się zapatrzonym w siebie dupkiem, który robi wszystko, by nie pokazywać uczuć i bawi się za hajs ojca. Tata z początku nie narzekał, skoro mógł mieć mnie przy sobie, ale z czasem zaczęło się to robić uciążliwe. Odebrał mnie z komisariatu pierwszy, drugi, potem trzeci raz. Aż pewnego dnia jego cierpliwość się skończyła.

I właśnie w tamtym momencie zaczyna się cała historia.

***

Był czerwiec, początek wakacji, a pogoda dopisywała idealnie. Całe miasteczko pachniało skoszoną trawą i bogactwem, jak to zwykło o tej porze roku. Słońce odbijało się na lakierach drogich samochodów bogatych dzieciaków, wlewających w siebie litry absyntu w gorące, czerwcowe wieczory. Wszyscy wydawali się zawsze gdzieś śpieszyć, a klasyczne kawałki z lat osiemdziesiątych rozbrzmiewały w ich pastelowo niebieskich kabrioletach, wprawiając wszystkich w iście wakacyjny, imprezowy klimat.

Stałem od dłuższej chwili przed lustrem w łazience, wycierając resztki pianki do golenia z twarzy. Gdy skończyłem, spojrzałem na swoje odbicie i poprawiłem fryzurę, która z jakiegoś powodu zawsze mnie irytowała. Ułożyłem włosy na żel, ostatecznie decydując się na zwykłe postawienie ich do góry, kiedy naglę usłyszałem pisk opon i klakson, sugerujący, że już po mnie są. Założyłem na siebie w przelocie dżinsową kurtkę, po czym upewniam się, że mam przy sobie telefon, portfel i klucze i wyszedłem z pokoju, szybkim krokiem udając się na dół.

- Znowu impreza? – spytał zmartwionym, ale szorstkim tonem mój ojciec, wychodząc z kuchni. W pierwszej chwili mogłoby się wydawać, że jest zwykłym, odrobinę grubszym facetem w średnim wieku, który jest dla wszystkich miły i pomocny. Nie odbiega to daleko od prawdy, chociaż oprócz tego, tata jest również dość znanym w swojej branży lekarzem, zajmującym się ciężkimi przypadkami osób, chorujących na nieuleczalne choroby.

Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Tak przynajmniej zwykłem uważać, gdy chodziło o pracę ojca. Jednak nic mnie nie obchodziło, dopóki dostawałem spore sumy pieniędzy, dzięki którym sam nie musiałem podejmować się żadnej pracy. Takie życie mi odpowiadało i nigdy nie czułem potrzeby, żeby je zmieniać.

Co do ojca, nasza relacja była dość skomplikowana. Mówiąc prościej, nie nadawaliśmy za bardzo na tych samych falach. On - uporządkowany lekarz z doktoratem, wypełniający każdy kolejny dzień czarnym espresso i czytaniem gazet, a w życiu zawodowym ceniony za sporadyczne ratowanie życia ludzi. Taka codzienność, wiecie. Szlachetność wylewała się z niego litrami.

A ja? Ja byłem tylko rozkapryszonym dzieciakiem. Nie chciałem jakiejś nudnej roboty, chciałem beztroskiego życia, w które nikt się nie będzie wtrącał. Nie miałem ani jego wyglądu, ani charakteru, a zamiast czarnego espresso wolałem rozpoczynać dzień od białego Jim Beama.

- Masz z tym jakiś problem? – parsknąłem, zbywając go nieco. Zacząłem wiązać swoje vansy, słysząc jak koledzy z niecierpliwością trąbią raz jeszcze, bym się pośpieszył. Mark dobrze wtedy wiedział, że i tak mnie nie powstrzyma. Byłem dorosły i nawet on, jako ojciec, nie mógł już nade mną w żaden sposób zapanować.

For Your Eyes Only | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz