Rozdział XI

555 36 26
                                        

Stałem przed lustrem, przymierzając co chwilę kolejne garnitury, przy każdym krzywiąc się, bo wiecznie coś było nie tak. A to coś było za długie, a to gdzieś mnie gniotło, a jak już myślałem, że ten granatowy będzie w porządku - okazało się, że odpadł mu guzik od marynarki.

Bycie idealistą i brak umiejętności szycia, chociażby w stopniu zwykłego doszycia guzika, zdecydowanie utrudniały mi życie.

- Mam dość – stwierdziłem, patrząc na Zayna błagalnie, żeby mi jakoś pomógł, zamiast leżeć na moim łóżku i przeglądać social media, tylko raz na jakiś czas zerkając i rzucając jakimś komentarzem, gdy potrzebowałem rady.

- Przecież wyglądasz dobrze – odparł, lustrując mnie wzrokiem od góry do dołu – Tylko zawiąż krawat. Pamiętasz jeszcze, jak to się robi? – parsknął śmiechem.

Przewróciłem oczami.

- Bardzo śmieszne. To bankiet, tam będą wszyscy szefowie wszystkich jebanych korporacji w Kanadzie, jestem tego pewien.

- Dramatyzujesz – stwierdził, pisząc coś na swoim telefonie – Na pewno żaden z nich nie będzie sprawdzał, jakiej marki jest twój garniak.

- Oj, zdziwiłbyś się – prychnąłem – Mogłem zamiast ciebie zaprosić Liama, on by mi na pewno lepiej doradził – udałem obrażonego.

Zayn spojrzał na mnie, jak na idiotę.

- Przecież mogłeś zaprosić nas obu.

- Żebyście mi się zaczęli pieprzyć na moim łóżku?! – krzyknąłem oburzony – Nigdy w życiu.

- Zazdrościsz, bo przynajmniej mamy się z kim pieprzyć – zmierzył mnie wzrokiem, śmiejąc się i wrócił do pisania SMS-a.

Zacząłem grzebać w szafie głębiej. Cholera, dlaczego nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby tam posprzątać? Byłoby mi teraz o wiele łatwiej.

- A może ten? – wysunąłem głowę z szafy, trzymając w ręce wieszak z czarnym, obcisłym garniturem. Zayn spojrzał na niego z początku obojętnie, jednak po chwili zerknął jeszcze raz z podekscytowaniem.

- Ty, no – przyznał, lustrując wzrokiem satynowy materiał. Zacząłem niemal skakać z radości, że w końcu udało mi się znaleźć coś dobrego i po chwili wróciłem do środka, ubrany w to, co znalazłem.

Podszedłem do lustra i od razu zauważyłem, jak dobrze czarny garnitur na mnie leży. Podkreślał mi nie tylko talię, ale też tyłek, co było zdecydowanie na plus.

- Biorę go – zdecydowałem z zadowolonym uśmieszkiem.

I w ten sposób wylądowałem w bardzo ładnym garniturze na jeszcze ładniejszym, a raczej - luksusowym - bankiecie, na który zaprosiła mnie pani Styles po tym, jak przeprosiłem ją, że nie zjawiałem się w pracy tyle czasu.

Na szczęście Anne nie miała mi tego za złe - zrozumiała, że nie najlepiej się czułem i w dodatku zaproponowała, żebym zaszczycił ich swoją obecnością na biznesowym przyjęciu, które wyprawiali w swojej willi co roku na cześć udanych zbiorów i zysków z winiarni.

A ja oczywiście się zgodziłem - nie dlatego, że lubiłem takie imprezy. Nienawidziłem ich tak bardzo, że jakby ktoś kazał mi tam iść jeszcze kilka miesięcy temu, zaśmiałbym mu się w twarz. Jednak to była dla mnie okazja, żeby zobaczyć Harry'ego i przy okazji chociażby spróbować wszystko naprawić.

Tak więc skończyłem wałęsając się pomiędzy dostojnymi właścicielami Bóg wie jakich firm czy nieruchomości, ubranych w garnitury Toma Forda i popijających wino, które na pierwszy rzut oka wyglądało jak Moet & Chandon. Co w pewnym sensie mnie przerażało, ale tylko trochę.

For Your Eyes Only | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz