Rozdział IX

333 28 27
                                    

Potem przez długi czas myślałem o tym pocałunku.

Myślałem o jego miękkich, pełnych ustach niechlujnie całujących moje, o splątanych włosach, o aksamitnej skórze, głębokim, melodyjnym głosie i oczach - oczach, które świeciły w ciemności jak dwa szmaragdy.

Myślałem o jego dotyku na mojej dłoni i o tym, co powiedział, a echo jego słów cały czas rozbrzmiewało mi w głowie, bez pozwolenia przygłuszając wszystko inne.

I powoli zdawałem sobie sprawę z poczucia, że im więcej myślę, tym mniej wiem.

Na drugi dzień z rana zadzwoniłem do pani Styles, mówiąc, że jestem chory i niestety nie mogę przyjść przez najbliższe dni. Zrozumiała i życzyła mi szybkiego powrotu do zdrowia. Parsknąłem w myślach, dobrze wiedząc, że nie to było powodem mojej nieobecności.

Chociaż fakt, czułem się odrobinę przeziębiony i cały dzień tylko snułem się po domu, nie robiąc nic szczególnego, ale prawdziwym powodem, dlaczego nie poszedłem tego dnia do pracy, był Harry. Harry i ten cholerny pocałunek, ponieważ czym on w ogóle był?

Nie wiedziałem, jak mam zachować się od tej pory wobec chłopaka. A wiedziałem też, że nie mogę teraz odpuścić i nawet nie chodziło tu już o pieniądze. Zżyłem się z nim i w końcu potrafiłem się do tego przyznać. Wzbudził we mnie emocje, których nigdy nie znałem. Przywrócił pragnienia, o których istnieniu nie miałem pojęcia.

I przede wszystkim - zmienił mnie. A przynajmniej tak twierdził Zayn.

- Stary, co ja mam teraz zrobić? – spytałem go pewnego dnia, gdy wieczorem nie mogłem już znieść tej presji i wyszedłem, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Był moim przyjacielem, więc uważałem za naturalne to, że mu się zwierzyłem, a wiedziałem, że skoro sam spotykał się z Liamem, to raczej mnie nie oceni.

- Porąbana sprawa, serio – przyznał, kiwając głową – Bo jeśli to zrobił, to prawdopodobnie dlatego, że coś do ciebie czuje – dodał, patrząc na mnie, a ja schowałem twarz w dłoniach z cichym jękiem.

Siedzieliśmy jak zwykle między drzewami, na naszym placu. On na jednym z siedzeń karuzeli, z papierosem w dłoni, a ja na oparciu ławki, która stała naprzeciwko. Zawsze każdy dziwił się, dlaczego nie wywracała się do tyłu pod moim ciężarem.

- Przecież nie zrobiłem nic, co mogłoby sprawić, że choćby mnie trochę bardziej polubi – westchnąłem – Przez pierwsze tygodnie ledwo zwracałem na niego uwagę, dlaczego-

- To nie znaczy, że on nie zwracał uwagi na ciebie – wtrącił się Zayn – Poza tym, nie wmówisz mi, że ci na nim w pewnym sensie nie zależy. Od początku wakacji gadasz o nim na okrągło, prawie przestałeś z nami wychodzić, imprezować, spędzasz u niego całe dnie. Zachowujesz się jak w związku, Lou.

Zmierzyłem go wzrokiem, a on parsknął śmiechem, po czym zaciągnął się mentolowym Chesterfieldem.

- I przestałeś dilować – zauważył. Przewróciłem oczami, bo nie chciałem schodzić na te tematy.

- Jezu, odczep się. Po prostu mam stały zarobek – stwierdziłem, wstając z ławki i idąc w stronę naszych motorów. Miałem gdzieś, co mówił, wkurzało mnie to. A przynajmniej wtedy. Jednak Zayn zdawał się wiedzieć lepiej ode mnie, kiedy przydeptał papierosa i rzucając w przelocie ironicznym "Jasne" wzbogaconym ostentacyjnym parsknięciem, ruszył za mną.

*

Przez resztę tygodnia snułem się, nie wiedząc, jak zebrać własne myśli. No bo co, jeśli Zayn miał rację? Co jeśli mi też w pewnym sensie zależało na Harrym, nawet jeśli na początku mnie irytował? Jak to się stało, że w ogóle przeszliśmy na ten etap?

For Your Eyes Only | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz