To nie tak, że kompletnie nie chciałem tam iść. Nowa sytuacja mnie przytłaczała i może odrobinę (bardzo) nudziła, jednak było coś w tym miejscu co - choć na początku bym się nie przyznał - zaintrygowało mnie od pierwszej chwili. Wszystko, co wypełniało moje dni od czasu, gdy zacząłem tam przebywać, różniło się diametralnie od tego, co znałem na co dzień. Byłem w błędzie twierdząc, że nigdy nie polubię tego miejsca. Jednak zanim to się stało, minęło trochę czasu. Czasu, podczas którego musiałem odkryć nie tyle, czego świat oczekuje ode mnie, ale także, a może przede wszystkim, czego ja tak naprawdę oczekuję od świata.
***
Gdy zadzwonił pierwszy budzik, nie wiedziałem nawet gdzie jestem i co się dzieje. Dopiero po chwili przypomniałem sobie, że wróciłem późną nocą, kompletnie zapominając, że o dziewiątej zaczynam. Przewróciłem się na drugi bok, zasłaniając uszy poduszką. Moją pierwszą myślą było to, że chyba prędzej się wystrzelę w powietrze, niż wstanę tak rano. Druga drzemka jednak przyszła szybciej, niż się spodziewałem. Przewróciłem oczami i wyłączyłem budzik, a wtedy zdałem sobie sprawę, jak bardzo bolała mnie głowa.
Dlaczego, do jasnej cholery, nie przewidziałem kaca?
Pieprzyć to wszystko - pomyślałem, choć nie było to nic nowego, bo od tego sformułowania zazwyczaj zaczynałem każdy dzień.
Przeklinając w duchu, z trudem podniosłem się z łóżka, przy okazji przewracając się kilkanaście razy w drodze do szafy o rzeczy leżące na podłodze. Szybko ubrałem pierwsze lepsze ciuchy, będąc pewnym, że zaspałem i zszedłem na dół, nawet nie siląc się na spojrzenie w lustro, bo nie chciałem niszczyć sobie tego dnia jeszcze bardziej.
I kiedy już pomyślałem, że po prostu zrobię sobie szybkie śniadanie i wyjdę, nagle zobaczyłem swojego ojca w kuchni przy stole. Mark pił espresso i zza prostokątnych okularów spoglądał na jakąś gazetę. Wydawał się być spokojny, jednak ja przekląłem w duchu, bo - co on tu do cholery jeszcze robi?
- Nie powinieneś być w pracy? – spytałem, ze znudzeniem podchodząc do lodówki i analizując co zjeść, żeby się nie zrzygać. W końcu zdecydowałem się na zwykłego tosta.
Mężczyzna spojrzał na mnie spod gazety.
- Mógłbym spytać o to samo – stwierdził ostrym, ale spokojnym tonem. Wzruszyłem ramionami i zalałem herbatę, nie siląc się na odpowiedź. Mark jednak nie ustępował – Spóźniasz się pierwszy dzień? – dopytywał, jakby, kurwa, nie zauważył.
- Pewnie i tak już wyjechali, nikt nie zauważy – odburknąłem, nawet na niego nie patrząc.
- Louis – podniósł głos, odkładając gazetę na stół. Przeszył mnie tym swoim typowym wzrokiem i już dobrze wiedziałem, że zaraz zacznie się odwieczna gadka o tym, jaki jestem nieodpowiedzialny. Standard – Załatwiłem ci robotę, a ty jeszcze odnosisz się do mnie takim tonem. Nie wiem, kto nauczył cię takiego braku szacunku, ale na pewno nie ja.
Niemal wybuchnąłem śmiechem.
- Oczywiście, że nie ty. W końcu całe moje dzieciństwo wolałeś leczyć niedołężne bachory, niż zajmować się własnym synem.
- Nie tym tonem! – powtórzył, a ja spokojnie upiłem łyk herbaty, opierając się o blat – Gdyby nie moja praca, nie miałbyś nic, rozumiesz? Nie byłoby firmowych ubrań, gadżetów, jakie tylko sobie wymarzyłeś - ba! Nie byłoby tego domu.
- Hm, jakby to powiedzieć... – udałem, że się zastanawiam, patrząc ostentacyjnie w sufit – Mam to gdzieś – to mówiąc, wziąłem swoje śniadanie i już miałem wyjść, gdy głos ojca nagle mnie zatrzymał, sprawiając, że stanąłem w bezruchu.
CZYTASZ
For Your Eyes Only | Larry Stylinson
FanfictionLouis Tomlinson jest dwudziestojednoletnim miłośnikiem imprez, który nie potrafi się ustatkować i cały czas bawi się za pieniądze ojca, który jest słynnym lekarzem, leczącym trudne przypadki. Pewnego dnia cierpliwość jego ojca się kończy, dlatego w...