Rozdział VIII

350 31 29
                                    

"...ludzie hodują pięć tysięcy róż w jednym ogrodzie... i nie znajdują w nich tego, czego szukają"

Był początek sierpnia, a konkretnie sobota, gdy zamknąłem i odłożyłem na stolik książkę, na której czytaniu z jakiegoś nieznanego mi powodu spędziłem prawie cały dzień. To nie tak, że to było u mnie normalne - ostatni raz przeczytałem książkę, gdy miałem jakieś trzynaście lat.

Jednak ta była inna. Wcale nie dlatego, że była ulubioną powieścią Harry'ego i również nie z tego powodu ją przeczytałem. Naprawdę. Można powiedzieć, że byłem po prostu ciekawy.

I tak mi zleciała cała sobota. Być może powinienem gdzieś wyjść, rozerwać się - w końcu był weekend, wakacje, a na zewnątrz dość ładna pogoda. Jednak nie miałem ochoty iść na kolejną imprezę. Mógłbym wyjść gdzieś z Zaynem albo Liamem, ale oni byli zajęci sobą i szczerze - nie byłem z tego powodu zły - wręcz przeciwnie, cieszyłem się z ich szczęścia. Jednak czasem po prostu czułem się trochę... samotny.

Znacie to uczucie, gdy znajomi zaczynają się z kimś spotykać, a wy zostajecie sami, nie wiedząc, co ze sobą teraz począć. Nigdy nie sądziłem, że w życiu mogło mi brakować głupiej miłości.

Tata rzadko ze mną rozmawiał, a jeśli już, to tylko wymieniał rzeczy, które zrobiłem źle. I nie winiłem go za to - nie byłem przecież idealny. Moje życie było jednym wielkim syfem, a ja nie wiedziałem, czego od niego chcę. Lottie, moja siostra, była młodsza, a już studiowała w Stanach, bo od zawsze miała ambicje i wszystko to, czego ja nie miałem. A ja byłem tylko tym nieudanym dzieckiem, szukającym własnej ścieżki i często podejmującym same złe wybory.

Wstałem, żeby rozprostować kości. Spojrzałem na godzinę - była szesnasta.

"Mały książę" naprawdę mi się spodobał, ale już go skończyłem i nie miałem pojęcia, co mogę porobić. Nagle poczułem dziwną chęć, żeby powiedzieć Harry'emu o tym, że go przeczytałem i że podoba mi się jego przekaz. I choć nie wszystko rozumiałem, wiedziałem, że to w stylu Harry'ego i bardzo chętnie posłuchałbym jego interpretacji.

Nie myśląc nad tym długo, założyłem buty i wyszedłem. Wsiadłem na motor, bo nie chciało mi się iść pieszo i zanim się obejrzałem, byłem już u Harry'ego. Być może było to dziwne, bo był weekend i wcale nie miałem takiego obowiązku, jednak Anne wpuściła mnie bez problemu.

- Louis? Coś się sta-

- Mogę zabrać gdzieś Harry'ego? – przerwałem jej. Otworzyła usta w szoku, nie wiedząc, co odpowiedzieć.

- Cóż, myślę, że nie ma problemu. Tylko uważaj na niego i nie wracajcie późno – oznajmiła w końcu, więc na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Pobiegłem na górę, krzycząc w przelocie krótkie "dzięki".

Gdy wchodziłem do jego pokoju, zupełnie nie spodziewałem się tego, co zastałem.

Harry leżał na łóżku z twarzą wciśniętą w poduszkę i... płakał.

- Harry? – zaniepokoiłem się od razu, zamykając dokładnie drzwi i podchodząc do niego. Chłopak natychmiast zerwał się jak oparzony.

- Lou, c-co tu robisz, jest... sobota? – zdziwił się i próbował jak najszybciej otrzeć łzy, jednak nie umknęły one mojej uwadze.

- Ty płaczesz? – zignorowałem jego pytanie podchodząc bliżej i siadając obok niego. Harry odsunął się nieznacznie.

- N-nie. Ja... znaczy, nie, wszystko w porządku. Nie wiem.

- Harry... – nie wiedziałem, co mną kierowało, jednak nie mogłem patrzeć na jego łzy. Nie miałem pojęcia, co je wywołały, jednak po raz pierwszy widziałem, jak Harry płakał. I przerażało mnie to. Zwykle widziałem go jako wesołego, cieszącego się z życia chłopaka. Od początku naszej znajomości, która trwała już lekko ponad miesiąc, nigdy nie widziałem go smutnego. A co dopiero... Nie myślałem wiele, gdy przybliżyłem się jeszcze bardziej i objąłem go mocno.

For Your Eyes Only | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz