XV. Ja, Uchiha

281 30 9
                                    

Sakura zacisnęła palce na parapecie w taki sposób, że natychmiast odpłynęła z nich krew. Dziś pełniła wartę w szpitalu Konoha. Nie miała czasu aby się obijać, a jednak nie potrafiła nie zrobić sobie chociaż chwili przerwy, aby popatrzeć. Przez okno z górnego piętra było to idealnie widać. Zachód słońca, okrągłego jak piłka i czerwonego niczym krew. Ostatnim razem, gdy to widziała, do wioski przyszła wiadomość o śmierci Orochimaru. Do dziś pamiętała tą początkową radość, że Sasuke jednak wraca, że będzie z nimi... Zaprzeczenie Pani Tsunade było dla niej wtedy ciosem prawie tak samo bolesnym jak jego próba zamordowania jej. Długo nie potrafiła się pozbierać. Właśnie dlatego to słońce tak ją irytowało. Pojawiało się niczym zwiastun nieszczęścia.

-Sakura-chan?

-Przepraszam. Zamyśliłam się. -Szepnęła, odwracając w końcu przodem w stronę Naruto. Odgarnęła kilka kosmyków różowych włosów za ucho i podeszła do niego, aby szybko skończyć badanie. Kontrolnie ucisnęła kilka miejsc chakry na jego klatce piersiowej i odetchnęła z ulgą.

-Wygląda na to, że wszystko jest w porządku. -Rzuciła, zaznaczając na karcie kolejny wynik. Wizyty Naruto w szpitalu nie były niczym niezwykłym. Nie wynikały także z jego złego stanu zdrowia. To ona się na nie uparła. Na wojnie, jakby nie spojrzeć, prawie zginął. Gdyby wtedy się nie postarała, z pewnością nie byłoby wśród nich obecnego Hokage. Wolała się upewniać co jakiś czas, czy jej działania nie dadzą żadnych skutków ubocznych w przyszłości. Roztrzęsienie sprawiło, że dzisiaj nie pamiętała czy chociaż jedną czynność medyczną zrobiła poprawnie. Dlatego przynajmniej raz w tygodniu prosiła go o przyjście. Na szczęście nie robił z tego żadnych problemów, jak to na Naruto przystało.

-Chyba już pora na mnie. Do zobaczenia na ceremonii otwarcia, Sakura-chan! -Rzucił blondyn, szybko zabierając się za zakładanie podkoszulka. Dzisiaj nie mógł ubrać ukochanego, pomarańczowego dresu, nad czym mocno ubolewał. Zwykłe, zielone szaty shinobi nie wyglądały tak super. No cóż. Miał przynajmniej pociechę z długiego płaszcza i kapelusza Hokage, o które tak długo walczył. Chociaż i te różniły się od swoich poprzedników. Ze względu na wdzięczność dla Uzumakiego, mieszkańcy wioski jednogłośnie zgodzili się, że powinien prezentować wyróżniające go barwy. Właśnie dlatego na ubraniach nosił godnie pomarańczowoczerwone płomienie, dodające strojowi krzykliwości.

-Uważaj na siebie. -Dodała jeszcze dziewczyna, gdy chłopak rzucił się prawie pędem do drzwi. Pokręciła głową z powątpiewaniem i cicho westchnęła. Mimo iż Naruto wydoroślał w bardzo wielu sprawach, ciągle czasem zachowywał się jak urwis. Uśmiechnęła się lekko do swoich myśli. Nie wyobrażała sobie przyjaciela w innej odsłonie, niż to, które teraz prezentował.

W ten sposób udało jej się zapomnieć o niepokojącym przeczuciu, męczącym ją gdzieś z tyłu głowy.

***

-Witam bardzo serdecznie wszystkich zgromadzonych na finałach egzaminu na chuunina! -Wykrzyknął, czerpiąc z tego niesamowitą radość. Nie mógł się doczekać chwili, w której po raz pierwszy jako Hokage zaprezentuje się przed resztą wiosek. Gdy ta chwila przyszła, czuł się prawie jakby miał zaraz dostać skrzydeł i odlecieć. Gaara na ten widok prawie się roześmiał. Prawie. Potrafił nad sobą panować dzięki wieloletniej praktyce. Zacisnął wargi w cienką kreskę, aby nie uciekło z nich nawet rozbawione prychnięcie. Dobrze mu się patrzyło na tak szczęśliwego przyjaciela, zwłaszcza po wojnie. Wtedy nie mieli zbyt wiele czasu do radości. Należało więc czerpać pełnymi garściami z tego co mieli. Nie wątpił, że Naruto podzielał jego opinię. Wystarczyło na niego spojrzeć, aby to potwierdzić.

Agony // ItaSasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz