XXII. Przysięga dla gwiazd

257 30 24
                                    

Jego podejrzenia co do czekającego Itachiego nie sprawdziły się. Po przekroczeniu progu pierwszego pomieszczenia przywitała go kojąca cisza. Zupełnie inna od wesołego wrzasku, na który został tego wieczora narażony. Przeszedł przez cały salon, uchylając drzwi na taras. Nie zdążył się jeszcze ogrzać, więc nagły podmuch zimnego powietrza nie zrobił na nim większego wrażenia. Odetchnął, zapominając na chwilę o ewentualnej i bardzo prawdopodobnej obecności brata gdzieś w pobliżu. Nie wyczuwał go w żaden sposób, dopóki sam mu na to nie pozwolił.

-Przestań. -Rzucił w kierunku jedynego drzewa, jakie rosło w ich ogrodzie. Wśród korony pokrytej gęstymi liśćmi nie potrafił dostrzec kształtu zbliżonego do ludzkiej sylwetki, nawet z pomocą sharingana.

-Czekałem na ciebie. -Usłyszał w odpowiedzi. Głos poniósł się donośnie, przywołując na jego twarz delikatny grymas.

-W jakim celu? -Zapytał, ruszając kilka kroków do przodu. Dopiero gdy stanął pod mosiężnym dębem, był w stanie cokolwiek dostrzec. Itachi utrzymywał się na gałęzi dzięki zgiętej w kolanie nodze, pozornie przyczajony niczym puma.

-Muszę mieć powód, żeby czekać na własnego brata? -Sasuke milczał. Odpuścił sobie protesty i próbę podjęcia dyskusji, skoro ani jedno, ani drugie do tej pory nie przynosiło żadnego efektu. Wcisnął dłonie do kieszeni, odwracając wzrok w stronę małego zbiornika z karpiami. Mimo iż nie wypił zbyt dużo alkoholu, czuł się na tyle spokojnie, że nie interesowała go głębsza dyskusja i wzbudzanie awantur.

-Dlaczego wlazłeś na drzewo? Stamtąd nie zobaczysz frontu domu. -Zapytał, poruszając nowy temat. Prawdopodobnie zaskoczył tym nie tylko siebie. Przez brak ruchu powoli zaczynały drętwieć mu kończyny. Zwłaszcza palce u stóp. Wiatr był jednak na tyle orzeźwiający, że nie miał ochoty wracać do środka. Jeszcze. Nie miał pojęcia czy Itachi siedział tutaj przez cały ten czas, czy nie, ale nie mógł pojąć tego umysłem. Chociaż już dawno przyznał przed sobą, że brat ma w sobie niewiele z normalnego człowieka. Nie zdziwiłby się, gdyby już wcześniej robił podobne rzeczy. Na tym polegał największy problem.

-Sam zobacz. -Oznajmił w końcu Łasica, tkwiąc w tej samej pozycji, w jakiej go zastał na początku. Od tamtej chwili nie poruszył się nawet o milimetr, wpatrzony w jakiś oddalony punkt. Sasuke zastanowił się chwilę, rozważając możliwość ewentualnego podstępu. Nic na to nie poradził, że nie potrafił mu całkowicie zaufać. Prawdopodobnie miało tak być już zawsze, nawet jeżeli jakimś cudem ich relacje uległyby ociepleniu. W co niekoniecznie wierzył. Zwłaszcza, że obie ścieżki były całkowicie inne i rozchodziły się w różnych kierunkach. Powoli skupił chakrę w stopach i ulegając pokusie, odbił od podłoża, aby w paru krokach wylądować w miejscu, gdzie kończyło się rozwidlenie gałęzi. Centralnie naprzeciwko Itachiego. Dopiero z tej odległości był w stanie dostrzec jego rozwiane włosy i lekko zaczerwienione, zapewne z zimna ręce.

-Spójrz. -Znów się odezwał, odwracając uwagę Sasuke od szczegółów swojego wyglądu. Zamrugał, po czym podążył za spojrzeniem brata. Nie spodziewał się, że będzie stąd widać tak wiele. Wszystkie światła Konohy były doskonale widocznie. Ich mała samotnia znajdowała się na obrzeżach, w całkowicie odwrotnym kierunku od skały z twarzami Hokage. Nawet teraz były widoczne z daleka dzięki oświetlonym zabudowaniom. Tutaj nie był w stanie dosłyszeć miejskiego zgiełku, ale dobrze wiedział, że ludzi na ulicach jest multum.

-To właśnie to, co próbujesz zniszczyć. -Nie odpowiedział w żaden sposób. Mógł się zdradzić jedynie powieką, która delikatnie drgnęła, jakby pod nagłym naciskiem zmęczenia. Przeszedł kawałek po grubej gałęzi, ostatecznie siadając tuż obok Itachiego. Ramię w ramię. Nie miał żadnej siły do dyskusji. Zauważył, że ostatnio coraz częściej zaczyna tracić waleczność emocjonalną, co nie miało prawa się zdarzyć. Musiał to zmienić. Ilekroć przebywał w jego pobliżu, nie było od tego ucieczki. Itachi po kawałeczku kruszył każdą małą barierę, którą wzniósł po to, aby się od niego odgrodzić i uciec do swojego małego świata wiecznej udręki.

Agony // ItaSasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz