Jeszcze dziesięć minut temu nie podejrzewałby, że to się tak skończy. Przeklinał w duchu naiwność Uzumakiego, który praktycznie dusił się własną krwią, umierając w katuszach. Wszystko potoczyło się zbyt szybko, a wszystkiemu winna była wrodzona naiwność blondyna. Gdyby nie rzucił się bez namysłu, aby obronić Konohamaru z pewnością nie byłby teraz w tym stanie.
-Kretyn! -Rzucił ze złością, pozwalając Sakurze robić swoje. Nie lubił jej, ale gdy chodziło o techniki medyczne, inni zostawali daleko w tyle. Skrzywił się, wsłuchując w dziki ryk kyuubiego. Próbował połapać się w sytuacji. Nie widział niczego na własne oczy, ale z chaotycznych urywków rozmów wywnioskował, że ninja dźwięku jakimś cudem byli w posiadaniu techniki zdolnej wyrwać bijuu z nosiciela. To jednak nie wszystko. Gdyby tak było, nie musieliby się martwić. Uzumaki w końcu dobrze dogadywał się z lisem. Tu chodziło o coś więcej. Zupełnie jak podczas napaści tamtego dnia, gdy blondyn został Jinchuuriki. Konoha była przygotowana na ewentualny atak, ale nie spodziewali się takiego obrotu spraw i to ich zgubiło.
-Hej, Sasuke! Dokąd zmierzasz?! -Krzyknął za nim Kakashi, gdy podirytowany postąpił kilka kroków naprzód. Zewsząd dobiegały go krzyki rannych, skutecznie przypominając o wielkiej wojnie.
-Nie martw się, nie zamierzam wykorzystywać okazji do zniszczenia wioski. -Rzucił tylko, by go uspokoić. W aktualnym stanie nie miał szans nawet z byłym mistrzem. Wolał nie sprawdzać co się stanie, jeśli odczeka choć chwilę dłużej. Rzucił się biegiem w stronę dzikiego ryku. Doprawdy, cała sytuacja mocno go denerwowała. Jakim prawem ktoś miał czelność próbować unicestwić Naruto przed nim? Nie było żadnych szans, aby oddał zwycięstwo w taki sposób. Już wolał zginąć, niż siedzieć jak bezużyteczny kołek i patrzeć kiedy zostanie ograbiony z ostatnich rzeczy jakie mu pozostały. Tak usilnie trzymał się życia tylko i wyłącznie z jednego powodu. Aby przekonać się, czy ten świat był warty ratowania. Im dłużej z Itachim przebywał, tym bardziej nachodziła go ochota aby przetestować wszystkie wartości, w które wierzył. Łącznie z rzekomą wolą ognia.
-Przestań się wydzierać. -Rzucił cicho, marszcząc nos pod wpływem zapachu spalenizny. Las otaczający Konohę płonął żywym ogniem, odcinając od niej dostęp. Szybko wspiął się na jedno z drzew, palcami wyszukując odpowiedniej drogi. Chciał zostać zauważonym. Nie miał pojęcia co wtedy zrobi, ale z pewnością nie będzie czekał spokojnie na śmierć. Coraz więcej elementów układanki wskakiwało na swoje miejsce. Prawdopodobnie to on i Naruto byli głównymi celami całego tego teatrzyku śmierci.
-Uchiha!! -Ryk dziewięcioogoniastego pociągnął się przez całą wioskę, docierając do uszu każdego, kto w niej przebywał. Sasuke zamrugał, skupiając umysł do takiego stopnia, aby wyczuć kształt jego pomarańczowej chakry. Lis odbił się łapami od ziemi i pognał prosto na niego, po drodze zabierając za tworzenie bijuudamy.
-To żałosne. Dać się usidlić i to nawet nie przez sharingana. -Wyszeptał cicho. Niegdyś nigdy by nie pomyślał, że może czuć politowanie w stosunku do ogoniastej bestii, która budziła postrach w całym świecie shinobi. Zamknął oczy i wyczuwając odpowiedni moment odbił się, aby w centralnym momencie uchylić powieki, za którymi lśnił czysty mangekyou sharingan.
-Susano'o! -Wykrzyknął, w jakiś niewyjaśniony sposób wewnętrznie czując, że oczy go usłuchają. Obraz widział jak przez mgłę. Tęczówki go piekły niemiłosiernie, ale nie pozwolił sobie na ich zamknięcie, dopóki fioletowy rycerz nie zneutralizował bomby jakby była tylko zwykłą piłką.
-Wracaj do normalności, głupi lisie. -Sarknął, zanim pochłonęła go ciemność i stracił przytomność, spadając z wysokości trzeciego piętra.
Pierwszą rzeczą jaką dostrzegł po przebudzeniu była porażająca biel. Biła go po oczach na tyle mocno, że nie mógł wytrzymać dłużej niż trzech sekund bez mrugnięcia. Ostrożnie się rozejrzał. W pierwszej chwili nie pamiętał kompletnie nic. Nawet tego jak się nazywa i co tu robi. Dopiero potem, stopniowo zaczęły pojawiać się wspomnienia, zlewając w jedną, kontrowersyjną całość. Na łóżku obok leżał ktoś jeszcze. Blond włosy leniwie oklapły mu na czoło, jakby podczas snu straciły na objętości. Albo po prostu Sasuke pamiętał go nieco inaczej. Kto wie jak dużo czasu minęło. Wszystko mogło się w każdej chwili zmienić.
-Jesteś najbardziej nieodpowiedzialnym i kłopotliwym bratem na świecie. -Drgnął, odwracając głowę w stronę głosu. Zdał sobie sprawę z obecności dodatkowej osoby w pomieszczeniu. Itachi, przygarbiony, z ogromnymi worami pod oczami i włosami w nieładzie wyglądał jakby postarzał się o kilkanaście lat. Sasuke przełknął ślinę, czując że zaschło mu w gardle. Milczał, napawając się widokiem. Nieważne jak źle wyglądał, możliwość odzyskania wzroku była dla niego wydarzeniem pełnym euforii. Dopiero teraz pojął, jak słabym się czuł bez swojej największej broni. Bez dziedzictwa klanu. To coś, co chyba można nazwać szczęściem. Nie był pewny, bo minęło zbyt wiele czasu od chwili gdy czuł to ostatnio.
-Mów. -Ponaglił, podzielając głęboką nadzieję, że jego twarz skrupulatnie ukrywa wszystkie te emocje. Nie chciał się nimi z nikim dzielić. Itachi miał wielką ochotę westchnąć, ale twardo sobie tego odmawiał. To nie był ani czas, ani miejsce na odpoczynek.
-Kyuubi wrócił do normalności. Pomijając twój spektakularny powrót, stan Naruto jest ciężki, ale stabilny. W rezultacie nikt nie zginął.
-Nie o to pytałem. -Łasica drgnął. Przez krótką chwilę naiwnie łudził się, że Sasuke odzyskał część swojej dawnej natury, ale to jednak nie było to. On po prostu chciał wiedzieć, kto ich zaatakował i w jakim celu. Zimna analiza, mająca na celu poznać i zapamiętać wroga.
-Ninja dźwięku połączyli siły z niedobitkami Korzenia. Chcieli odzyskać bestię, a potem odpłacić się za ostatnią porażkę, której byłeś bezpośrednią przyczyną. -Wyjaśnił najkrócej jak się dało, zerkając ukradkiem na śpiącego Naruto. Nie był pewien, czy umieszczanie go w jednej sali z Sasuke było dobrym wyborem. Zwłaszcza, że odzyskał to, co najbardziej go blokowało. Ze wzrokiem nie posiadał już żadnych ograniczników. Itachi zdawał sobie sprawę, że jest nieobliczalny, ale jakby nie było, pilnowanie go należało także do obowiązków, które tak czy inaczej musiał wypełniać.
-Spróbuj się jeszcze przespać. Używanie mangekyou sharingana nawet po wymianie oczu obciąża twój organizm. -O dziwo, posłuchał. Był jeszcze zbyt osłabiony aby próbować się stawiać. Zresztą nie miał pewności czy jest to właściwie konieczne. Ostatnią rzeczą jaką pamiętał, zanim odpłynął, był delikatny pocałunek złożony na rozgrzanym czole. Nieznane mu, ciepłe i przyjemne uczucie. Właśnie dlatego go nie odepchnął, pozwalając sobie na chwilę słabości, którą zrzuci potem na zmęczenie.
-Śpij, będę tutaj gdy się obudzisz. -Jego słowa dotarły do niego jak przez mgłę, ale sprawiły, że opuścił wszystkie mury, przez chwilę będąc tamtym niewinnym dzieckiem z getta Uchiha, nie znającym ani strachu, ani śmierci.
CZYTASZ
Agony // ItaSasu
FanfictionŻycie nie jest usłane różami. Niejednokrotnie kopnie Cię w tyłek, wystawiając na liczne próby. Jedni je przechodzą, inni nie. Tej próbie Sasuke Uchiha nie dał rady. Pogrążając się w agonii i cierpieniu doprowadził swoje życie na skraj szaleństwa, z...