XXV. Droga pomocy

245 26 16
                                    

Obudził się, czując pod sobą ciężar ludzkiego ciała i w związku z tym przyjemne ciepło. Wziął głębszy wdech, starając się przezwyciężyć klejące oczy i oparł jedną dłoń na torsie. Jak się chwilę potem okazało - nagim. Z leniwym zafascynowaniem ogarnął wzrokiem wpierw twarz brata, a następnie inne części jego nagiego ciała. Aż do połowy brzucha, bo resztę zakrywała kołdra. Co jednak nie znaczyło, że reszty nie czuł. Jego świadomość powoli wracała, dzięki czemu z łatwością stwierdził, że nie tylko przylega praktycznie w całości do Itachiego, ale jest także szczelnie przez niego obejmowany w pasie. Przesunął dłonią po szyi gdzie wyczuwał nieznośne szczypanie po zrobionej wczoraj malince i ciężko, aczkolwiek praktycznie bezgłośnie westchnął. Ułożył głowę na poduszce, nie śmiąc bardziej drgnąć. Nie kiedy znajdował się w tej pozycji. Obaj byli shinobi, sen mieli niesamowicie płytki. To i tak cud, że nie obudził miarowo śpiącego Itachiego swoją pobudką. Miało to swoje plusy. Mógł bezkarnie obserwować unoszącą się klatkę piersiową, uchylone wargi i długie rzęsy. Jego powieki od czasu do czasu drgnęły, świadcząc o ruchu gałek ocznych. Każda ta część wydawała mu się godna dokładniejszemu przyjrzeniu. Jakby podziwiał prywatny spektakl.

Niestety w parze z obrazkiem szły również niepotrzebne myśli. Dopiero teraz wpadł na to, żeby przeanalizować wszystko od momentu w którym odzyskał swoją świadomość. Do tej pory miał w pamięci gniew i chęć mordu, które czuł po tym jak dowiedział się o jego powrocie. I swoim zachowaniu, przede wszystkim. Z pewnością mógł znaleźć w sobie te same uczucia. Dlatego nie wiedział w którym momencie się zgubił. W jaki sposób worek pełen negatywnych emocji zmienił się w coś całkowicie sprzecznego? Nadal go nienawidził, a jednak z pewnością nie potrafiłby się już od niego uwolnić. Gdyby Itachi nagle zniknął... zadrżał, nawet nie chcąc sobie tego wyobrażać. Jakaś część jego była przerażona na samą wzmiankę, czego świadkiem mogła być masowo pojawiająca się gęsia skórka. Nie rozumiał sam siebie. Gubił się w świecie, którego nie znał. Nie był pewien czy chce wchodzić dalej w tę relację, choć podejrzewał, że stanie się to nawet i bez jego zgody. Miał ochotę parsknąć od nadmiaru głupoty w tym wszystkim. Każdy element zawsze planował z wyprzedzeniem, a aktualnie żył tylko i wyłącznie chwilą. Przymknął powieki, walcząc jeszcze chwilę ze sobą zanim dobrowolnie przylgnął do ciepłego torsu, wtulając się w niego jak małe dziecko.

-Drżysz. -Usłyszał zachrypnięty głos, ale w żaden sposób nie zareagował, jakby dane słowa w ogóle nie padły. Itachi na szczęście nie wnikał. Jakby wiedział. Poczucie słabości nie kręciło żadnego z nich. Obaj woleli uchodzić za tych silnych, pewnych siebie dupków.

-Itachi! Sasuke! -Drgnął gdy z dołu dobiegł go charakterystyczny dźwięk i prawie że syknął z irytacji. Jeżeli chodziło o mistrza pojawiania się w nieodpowiednim momencie, to był nim zdecydowanie Uzumaki Idiota.

-Zejdę do niego. Ubierz się. -Zastrzegł Itachi, podrywając się do siadu. Sasuke się nie poruszył. Dopiero po chwili szelest przyciągnął jego uwagę i miał okazję zobaczyć jak Łasica powoli zakłada najpierw dół, a potem także i długą, czarną bluzkę na zarysowane mięśnie. Z pewnością nie starał się robić tego zmysłowo. Właśnie dlatego wydało mu się dziwne, że widzi to kompletnie inaczej. Jakby dostał darmowy, krótki striptiz.

-Itachi. -Rzucił, z boku przewracając się na plecy. Spojrzał na niego wymownie, ale nie powiedział o co chodzi. Chciał czegoś spróbować. Przez chwilę wpatrywał się w ciemne, pytające oczy brata, nie dając mu żadnej wskazówki. W końcu jednak łasica poruszył się, podchodząc do niego i pochylając z pobłażliwym westchnięciem. Czekał na pocałunek. Przymknął powieki, zacisnął mrowiące usta.

Agony // ItaSasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz