X. Moment Of Surrender

579 54 19
                                    


Kretyn. Idiota. Dureń. Palant. Imbecyl. Cep. Matoł.

W koło powtarzałem wszystkie obelgi jakie tylko byłem w stanie wymyślić. Nie mogłem sobie przebaczyć. Jak mogłem być tak głupi?

Przez swoje durne zachowanie właśnie mogłem stracić swojego najlepszego przyjaciela - jedyną osobę, która znała mnie jak nikt inny. Przecież po tylu latach to nie mogło się skończyć w taki głupi sposób. Nie wiem, jak poradziłbym sobie bez Stefana u mego boku. Musiałem jak najszybciej wszystko naprawić.

Szedłem szybko, w pewnym momencie nawet biegłem. Rozglądałem się i szukałem Krafta po drodze, ale nie mogłem go nigdzie znaleźć. Miałem jedynie nadzieję, że poszedł bezpośrednio do hotelu, a nie zniknął gdzieś w mieście. Potrzebowałem go i nie chciałem tracić kolejnych minut.

Cały roztrzęsiony wpadłem do hotelu. Kiedy recepcjonistka powiedziała, że przed chwilą wydała klucz do naszego pokoju, wiedziałem już, że Kraft zdążył wrócić. Poczułem częściową ulgę. Mogłem pojechać windą, ale wybrałem schody - tak było szybciej. Wbiegłem na drugie piętro i skręciłem w korytarz prowadzący do naszego pokoju. Do tamtego momentu byłem pewien, że chcę to wszystko wyjaśnić, ale kiedy złapałem za klamkę, zacząłem mieć wątpliwości. Jak ja w ogóle wyobrażam sobie tę rozmowę? Co ja mu powiem?

Prawdę, Michi. Wreszcie powiesz mu całą prawdę.

Wziąłem głęboki wdech i po cichu wszedłem do naszego pokoju. Zamknąłem drzwi i bezszelestnie odwiesiłem kurtkę na wieszaku. Panowała kompletna ciemność, ale nie chciałem tego zmieniać. Promienie księżyca, wdzierające się lekko przez okno, były wystarczającym oświetleniem tej nocy. Zrobiłem kilka powolnych i niepewnych kroków w głąb pokoju.

Szybko zorientowałem się, że nie byłem sam. Tak jak przeczuwałem Stefan siedział na swoim łóżku, wpatrując się obojętnie w nocny krajobraz za oknem. Był odwrócony plecami do mnie, więc dopiero kiedy lekko uniósł głowę, mogłem przyjrzeć się jego twarzy. Widziałem, że wciąż był zdenerwowany. Miał ściągnięte brwi, zmarszczone czoło i nieobecny wzrok. Nawet jego blond pasemka poszarzały w bladym księżycowym świetle.

Usiadłem na skraju jego łóżka tak, że wciąż byliśmy odwróceni do siebie plecami. Splotłem ręce przed sobą, próbując zebrać się na jakiś gest. Chciałem powiedzieć tak wiele, ale nie potrafiłem złożyć żadnego sensownego zdania. To był odpowiedni moment na wyznanie wszystkiego, co ukrywałem głęboko w sobie, a czego nigdy nie odważyłbym się wyznać, gdyby nie dzisiejsza awantura w klubie. Wiedziałem, że powinienem skończyć uciekać, ale instynkt samozachowawczy powstrzymywał mnie przed tą decyzją. Zebrałem się w sobie, by go stłumić.

— Masz rację. Jestem tchórzem — przyznałem. Po tym zdaniu nie było już odwrotu. Musiałem wyznać wszystko.

— Myślałem, że jak zapomnę, to te wszystkie uczucia też znikną. Ale nie zniknęły. Były ze mną cały czas. Próbowałem je tłumić, usprawiedliwiać, tłumaczyć, ale nic nie pomagało. W końcu prawda jest taka, że czuję do ciebie coś, czego nie czuję do nikogo innego na świecie. I nawet nie potrafię określić, co to dokładnie jest.

Zaśmiałem się histerycznie. Czy ktokolwiek słyszał o takiej sytuacji?

— Od zawsze byłeś dla mnie kimś więcej niż zwykłym przyjacielem. Lecz mimo wszystko istniała między nami jakaś granica. Teraz kiedy ona zniknęła, nie umiem poradzić sobie z tym, co czuję. Nie wiem, co mam zrobić z uczuciami, które dawniej miały swoje stałe miejsce, a teraz chcą się uwolnić. Ten pocałunek uświadomił mi jak wiele z nich jest we mnie.

Nie wiedziałem nawet, czy Stefan zrozumie cokolwiek z mojej chaotycznej paplaniny. Sam ledwo co się w niej odnajdywałem. Zależało mi jednak na tym, żeby w końcu powiedzieć wszystko co do słowa, dlatego nie zwracałem uwagi na formę.

You Are My Wings | A Kraftboeck StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz