XXXIX. Something To Save

236 39 12
                                    

— Jak się ma mój drugi ulubiony Austriak? — Usłyszałem wesoły głos Gregora, a po chwili poczułem, jak usiadł obok mnie. 

Akurat wiązałem buty, przygotowując się do pierwszej serii konkursu w Wiśle, i w jednej chwili odechciało mi się skakać. W zasadzie to nie miałem ochoty nawet się podnosić, ale doskonale wiedziałem, że prędzej czy później będę musiał zmierzyć się z Gregorem. Dlatego też powoli wyprostowałem się i obdarzyłem go najszczerszym uśmiechem na jaki było mnie wobec niego stać. 

— Niech zgadnę, pierwszym jesteś ty? — rzuciłem w odpowiedzi na jego zaczepkę. 

Gregor sam rozpromienił się, słysząc moją odpowiedź i szturchnął mnie lekko w ramię. 

— Widzisz, nigdy nie wątpiłem w twoją inteligencję. 

Kiwnął głową z uznaniem, choć wiedziałem, że zrobił to raczej sarkastycznie. Musiałem jednak przyznać, że wyglądał zaskakująco dobrze po tym jak go wczoraj załatwiłem. Na pierwszy rzut oka prezentował się normalnie. Dopiero po bliższym przyjrzeniu się jego twarzy można było dostrzec małe, sine plamki wokół nosa. Momentalnie zrobiło mi się głupio, że go tak potraktowałem, mimo że wciąż uważałem to za słuszne. 

— Przepraszam za wczoraj — zacząłem ponuro. — Chyba nie powinienem... no wiesz. 

Wskazałem dyskretnie na swój nos, mając na myśli to, co zrobiłem z tym jego. Nie żebym jakoś specjalnie żałował tego ciosu, ale przeprosiny należały się nawet Gregorowi. Poza tym wchodziły one w część planu, który ustaliliśmy w nocy ze Stefanem i musiałem przyznać, że nie sądziłem, że tak szybko zacznie działać. 

Schlieri spojrzał na mnie uważnie, zupełnie jakby nie spodziewał się przeprosin z mojej strony, ale w końcu przyjął je, kiwając głową. 

— Oficjalna wersja jest taka, że przywaliłem w bagażnik — powiedział na tyle cicho, bym tylko ja usłyszał zmyśloną wersję. — Jeszcze tego by brakowało, by reszta dowiedziała się, że mi przywaliłeś. Fatalny PR. I mam tu na myśli nas obu.

Z entuzjazmem przyjąłem taką wersję wydarzeń. W sumie to sam nie wiedziałem, co wmówił innym Gregor, kiedy tamtej nocy wrócił do pokoju z rozbitym nosem. Kompletnie o tym zapomniałem. Przecież mógłby mnie swobodnie wydać albo wykreować jeszcze jakąś inną oczerniającą mnie historię. Ale jak widać, dokładnie przemyślał swoją sytuację. Zacząłem nawet dziękować losowi za to, że Gregor miał tak wybujałe ego. Gdyby nie ono, pewnie już dawno zleciałaby się do mnie zgraja skoczków pytająca o moją wersję wydarzeń. 

— To jak? Jest tam na dole? — Schlieri ponownie szturchnął mnie w ramię i wskazał na dół zeskoku. 

Dopiero po chwili zrozumiałem co i kogo miał na myśli. Powstrzymałem się, by nie przewrócić oczami — w końcu miałem plan, którego musiałem się trzymać. Dlatego bez żadnego zawahania rzuciłem:

— Tak, wraz ze swoimi trzema siostrami. Brunetką, blondynką i rudą. Możesz sobie wybrać, którą chcesz. 

Gregor spojrzał na mnie wymownie. Doskonale wiedział, że nie mówiłem poważnie, ale musiał być naprawdę naiwny jeśli sądził, że powiem mu prawdę w takim miejscu. Poza tym sądziłem, że zależało mu bardziej na nakryciu mnie na gorącym uczynku, a nie na słownym wyjawieniu mojej tajemnicy. Cały wczorajszy dzień czułem, jak Gregor za mną chodził, i nie mogłem zgubić go nawet na chwilę. Na szczęście złapałem oddech podczas kwalifikacji, do których on musiał podejść, a ja mogłem podziwiać jego poczynania w telewizji. Musiałem przyznać, że to były najprzyjemniejsze dwie godziny wczorajszego dnia.

— Nie rozumiem. — Wzruszyłem ramionami i schyliłem się, by zawiązać drugi but. — Przecież doskonale wiesz, że nic ci nie powiem. Po co próbować? 

You Are My Wings | A Kraftboeck StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz