*Zbliżamy się do końca, nie zapomnijcie o gwiazdkach :)*
Marcus Griffin:
Pierwszy raz słyszałem, by ojciec się tak otworzył. Mimo że rozmawialiśmy przez wiele godzin, to jednak rzadko mówił o matce, zupełnie tak jakby to wciąż go raniło, a ja nie chciałem dopytywać. Owszem byłem jej ciekaw. Jakżeby inaczej w końcu ona dała mi życie i szczerze zazdrościłem Eileen, że miała okazję ją poznać, ale nie chciałem sprawiać ojcu bólu, który teraz był widoczny w jego spojrzeniu.
Gdy czytał list od matki, dostrzegłem łzy w jego oczach i trzęsące się dłonie. Wtedy to do mnie dotarło ze zdwojoną siłą - on ją naprawdę kochał. Widziałem to w każdym jego geście i słowie, jakie o niej wypowiedział, ta miłość była wręcz namacalna i głęboko wierzyłem, że ona obdarzyła go tak samo mocnym uczuciem.
Nie byli sobie przeznaczeni, a jednak pokochali się bezwarunkowo. To sprawiało, że zaczynałem wątpić w więź przeznaczenia. Co raz mniej wilkołaków spotykało na swojej drodze swoje bratnie dusze, powoli to zanikało, lecz czy fatum rzeczywiście było nieomylne?
Nie ma rzeczy, które są niepodważalne i ostateczne. Ojciec, mówiąc o swojej przeznaczonej, nie miał w głosie tej smutnej i tęsknej nuty, jaka gościła w nim, gdy opowiadał o Norze Bishop.
Musiała być wyjątkową kobietą.
Gdy patrzyłem na swoją siostrę, odczuwałem bliskość z matką, nie umiałem tego wytłumaczyć, ale nie przypominała ani mnie, ani ojca, a on wciąż powtarzał, że to skóra zdjęta z matki, czy rzeczywiście tak wyglądała?
Czy miała rude loki spływające kaskadami na jej plecy? Czy jej oczy były równie zielone co moje i Eileen? Czy jej chód też był taki subtelny i delikatny?
Pokręciłem głową, przerywając swoje rozmyślania i przeniosłem spojrzenie na ojca.
Siedział na kwiecistej sofie, ściskając w dłoni list od matki i płakał. Po prostu płakał, po czym przeniósł szkliste spojrzenie na Casimira i wyszeptał:
-Dlaczego go nie wysłałeś? Dlaczego mi go nie przekazałeś? — zapytał cicho, a pan Hearst spojrzał na niego i odparł:
-Jestem prostym człowiekiem, jak miałem skontaktować się z kimś twego pokroju? Bałem się, że list nie dotrze, że zginie, a ty nigdy go nie przeczytasz, a obiecałem Norze, że dam ci go w odpowiednim czasie. Wiem, że minęło wiele lat, ale musiałem chronić też swoją rodzinę.
-Masz rację — skinął głową Griffin.- Dziękuję, że mi go przekazałeś, że przygarnąłeś moją kobietę i wychowałeś córkę, nigdy nie zdołam ci się odwdzięczyć.
-Wychowałem ją jak swoją, bo jest moja. Pokochałem ją od pierwszej chwili, gdy ją ujrzałem — przeniósł spojrzenie na Eileen, która siedziała na fotelu i ukrywała twarz w dłoniach.
-Całe moje życie to kłamstwo, wszystko, w co wierzyłam, okazało się złudzeniem — szeptała cicho.
-Obaj cię kochamy, matka też cię kochała — odparł Casimir, po czym przysiadł obok rudowłosej i przyciągnął ją do siebie.
Gdy tak spojrzałem na swoją siostrę w ramionach przybranego ojca, trzymającą u swego boku młodszego brata poczułem ukłucie w sercu. Zazdrościłem jej, miała rodzinę, której ja nigdy nie miałem.
Może Rachel była moją siostrą, a Degrant zastępował mi ojca, ale w ich domu nigdy nie było ciepła. Nie przytulaliśmy się, nie okazywaliśmy sobie uczuć, momentalnie zalała mnie fala gniewu i żalu. Ominęło mnie tyle rzeczy, a to wszystko było winą przeklętego Allena, zabrał mi szansę na normalność i na rodzinę. Odebrał mi ją.
CZYTASZ
Arkana wilczych rodów
WerewolfŚwiat, w którym potwory z koszmarów ujawniają swoje istnienie, zmusza ludzi do życia w strachu i niepewności. Każdy kolejny zachód może stać się ostatnim, tu nie ma wiary, nadziei. Pozostaje tylko błagać, błagać i prosić o łaskę. Eileen Hearst jak k...