22. Zauroczenie i kobiece niesnaski

16.8K 1.3K 155
                                        

Eileen:

Słysząc słowa mulatki zirytowałam się, po czym westchnęłam i odparłam:

— Bredzisz Emmeline, przecież nic mnie nie łączy z alfą.

— Doprawdy? — zapytała, patrząc prosto w moje oczy, co sprawiło, że poczułam się nie swojo. — Rachel tu rządzi i nawet jeśli tylko raz byłaś w jego komnacie to ona i tak tego nie zapomni.

— Nie wiesz, co mówisz.

— Jestem tu dłużej niż ty — odpowiedziała, poprawiając ciemne jak węgiel włosy. — I uwierz mi, te trzy to tylko kłopoty, a szczególnie dla ciebie.

— Trzy? — zapytałam, nie do końca rozumiejąc. — Rachel, Isabell i...?

— Jasemin.

Słysząc imię przyjaciółki prychnęłam zirytowana:

—Czemu wciąż ją oskarżasz? Jak narazie to tylko ona jest tu bliska.

— Jesteś tu zbyt krótko by wiedzieć wszystko, ja tu spędziłam całe życie i widziałam wiele. Rachel i Jasemin kłóciły się wiele razy, ale zawsze prędzej czy później godzą się i zamieniają ten harem w piekło.

— Wiesz co, ona dokładnie to samo mi powiedziała o tobie — warknęłam rozdrażniona, a ciemnowłosa uniosła brwi:

— Tak, masz rację, byłyśmy we trzy. Ja, Rachel i Jasemin oraz Isabell gdy tylko przyjeżdzała do pałacu.

— No widzisz, nawet jeśli Jasemin mnie okłamuje, to ty też nie mówisz mi całej prawdy.

— To długa historia, a ja nie chcę, by teraz ktoś nas razem zauważył.

— Dlaczego?

— Nie wiem czy powinnam ci to mówić.

—Jak już zaczęłaś to dokończ, wytłumacz mi.

— Bo widzisz wszystko zaczęło się od... — zaczęła dziewczyna po czym urwała, a ja zirytowana zapytałam:

— Od? — nie uzyskałam jednak odpowiedzi, zobaczyłam tylko jak Emmeline oddala się pośpiesznie i nim zdążyłam za nią krzyknąć usłyszałam znajomy głos za plecami:

— Hej, Eileen! Chodź ze mną, poznasz Isabell!

— Nie wiem, czy to dobry pomysł — odparłam, patrząc z wahaniem na Jasemin.

— Oj,nie wygłupiaj się, chodź — powtórzyła, wyciągając dłoń w moją stronę, a ja niepewnie ją ujęłam i ruszyłam za nią w kierunku nieznajomej.

Isabell dostrzegła mnie i uniosła jedną, starannie wypielęgnowaną brew:

— A co to za wiewióra? — zapytała z jadem w głosie, na co odpowiedziała jej chichocząca Rachel:

— Nowa zabaweczka alfy.

— Nowa? — zdziwiła się jasnowłosa. — Charles zmienia standardy? Od kiedy tu przebywają przybłędy?

— Pewnie przespała się z kimś, byleby tylko nie zabili jej na żniwach — westchnęła teatralnie Rachel.

— Miejsce wiewiórek jest w lesie — zawtórowała jej Vivian, jedna z towarzyszek Degrant.

— No cóż, jak zwał tak zwał. Długo tu miejsca nie zagrzejesz, miejsce takich jak ty jest na ulicy —skwitowała Isabell, a ja poczułam zbierające się pod moimi powiekami łzy.

Właśnie, dlatego nie chciałam tu być, to nie był mój świat. Przebywając w tym miejscu byłam jak ptak w klatce, dusiłam się w towarzystwie tych okropnych, zadufanych w sobie kobiet. Ze smutkiem spojrzałam na Jasemin, która nie reagowała na obelgi pod moim adresem, wręcz uśmiechała się lekko. Gdy już miałam odpowiedzieć, odezwał się ktoś, kogo najmniej się spodziewałam:

— Isabell Gosbar, zawsze byłaś wredną suką — wypowiedziała swoim dźwięcznym, melodyjnym głosem Emmeline, a wszystkie dziewczęta spojrzały na nią zaskoczone.

Emmeline, która rzadko się odzywała, teraz kroczyła pewnie i dumnie w naszą stronę w swojej dopasowanej krwistoczerwonej sukni:

— Emmeline Colletti, cóż za niemiłe spotkanie — skwitowała jasnowłosa.

— Uwierz mi, ja też nie cieszę się, że cię widzę.

— Miałam nadzieję, że alfa już dawno cię wyrzucił — wysyczała Isabell.

— Wyrzuca tylko śmieci, takie jak ty. Nic nie warte, puste laleczki. Dalej się łudzisz, że go usidlisz? — zaśmiała się perlistym głosem Emmeline. — Tyle lat Isabell, a ty wciąż czekasz jak ten kundel pod gospodą, a on nawet na ciebie nie spojrzy, to musi być strasznie smutne i dołujące.

— Zamilcz Emmeline, nie zapominaj, z kim rozmawiasz.

— Nie zapominam, z podrzutkiem. Każdy wie, że wasz ojciec nie jest waszym ojcem.

— Jestem Gosbar z krwi i kości, a ty jesteś nikim. To, że w Italii byłaś ważna, to nie znaczy, że tu jesteś kimś.

— Nie wyciągaj przeszłości Isabell — wyszeptała złowrogo. — I dobrze ci radzę, zostaw Eileen, albo któregoś dnia obudzisz się bez tych białych kudłów.

— Ty mała podstępna.. — zaczęła Gosbar, lecz przerwał jej męski głos:

— A ty, co siostro, znów wzniecasz pożary? 

 Do pomieszczenia wszedł wysoki również białowłosy mężczyzna. Jego podobieństwo do Isabell było widoczne na pierwszy rzut oka, te same włosy, jasne oczy i porcelanowa cera.

— Joshua? A co ty tu robisz? Myślałam, że tu nie wolno wchodzić mężczyznom.

— Charles dał mi pozwolenie, w końcu ty tu jesteś, a ja muszę cię pilnować — zaśmiał się Joshua Gosbar, po czym przesunął wzrokiem po wpatrzonych w niego dziewczętach, a po chwili spojrzał na mnie, a ja poczułam ciepło przebiegające po moich plecach.

Był niewątpliwie przystojny, a jego spojrzenie miało w sobie coś niemal hipnotycznego. Patrzyłam na niego i czułam, że nie jest jak Isabell. Był jej przeciwieństwem, a przynajmniej tak mi się wydawało.

— Joshua, nie przeszkadzaj mi tu. Lepiej idź zrobić coś pożytecznego — zachichotała blondynka, a on odwdzięczył się jej szerokim uśmiechem.

— Skoro tak mówisz to idę. Życzę miłego dnia moje panie — powiedział, posyłając szeroki, zawadiacki uśmiech zebranym kobietom, po czym ruszył w kierunku drzwi.

Charles:

Siedziałem w swojej komnacie i analizowałem raporty skarbowe państwa, gdy niespodziewanie do pomieszczenia wpadł Joshua Gosbar. Na jego widok uniosłem brew zdziwiony, gdyż jego twarz zdobił szeroki uśmiech:

— Cóż to się stało, że jesteś taki radosny — zapytałem, odkładając pergamin i patrząc na niego podejrzliwie.

— Chyba się zakochałem —  odparł rozanielony.

— Oho, już się boję, kim jest ta biedaczka?

— Nie mam pojęcia, ale jest piękna — westchnął rozmarzony. — Szkoda tylko, że nic z tego nie będzie.

— A dlaczego nie?

— Bo ona należy do ciebie — odparł smutno, a radość w jego oczach przygasła.

— Spodobała ci się któraś z haremu? — zapytałem zaskoczony.

Byłem niezmiernie ciekaw która z dziewcząt mogła mu przypaść do gustu. Większość z nich już widział, niewiele nowych sprowadziłem do pałacu.

— Tak, ja to zawsze miałem pecha do kobiet.

— Nie mów tak, jestem pewien, że twoja oblubienica gdzieś tam czeka na ciebie.

— Nie łudźmy się Charles, zawsze każda panna, jaka mi się podobała, odrzucała mnie. Niby mam wszystko, bogactwo, stanowisko, a i tak, żadna mnie nie pragnie.

— Nie wiem co mam ci powiedzieć — odparłem wyraźnie zmieszany.

— Teraz znów spotkałem piękną kobietę, iście anielską istotę i nawet nie dane mi będzie z nią pomówić, a co dopiero pojmać ją jako swą.

— A, co jeśli za jakiś czas spotkasz tę, która jest ci przeznaczona? Może powinieneś poczekać.

— Nie spotkam, mój czas już minął, a ona jest cudowna, idealna, jak najpiękniejszy kwiat.

— Wiesz Joshua, jesteś dla mnie jak brat. Nie będę niszczył twojego szczęścia, powiedz, która jest tą szczęściarą, a zrobię co w mej mocy by była twoja.

Na te słowa młody Gosbar uśmiechnął się szeroko i spojrzał na mnie z wdzięcznością po czym zamyślił się chwilę, a jego uśmiech zgasł:

— Nie wiem, jak się nazywa — odparł, wpatrując się w kamienną posadzkę.

— A jak wyglądała? — zapytałem, chcąc się dowiedzieć, kto zawrócił w głowie mojemu przyjacielowi.

— Miała takie piękne, rude loki do ramion.

W tamtej chwili mój świat zatrzymał się, a ja zamarłem.

W haremie miałem tylko jedną rudowłosą.

Eileen.

Arkana wilczych rodówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz