Eileen:
Słysząc słowa mulatki zirytowałam się, po czym westchnęłam i odparłam:
— Bredzisz Emmeline, przecież nic mnie nie łączy z alfą.
— Doprawdy? — zapytała, patrząc prosto w moje oczy, co sprawiło, że poczułam się nie swojo. — Rachel tu rządzi i nawet jeśli tylko raz byłaś w jego komnacie to ona i tak tego nie zapomni.
— Nie wiesz, co mówisz.
— Jestem tu dłużej niż ty — odpowiedziała, poprawiając ciemne jak węgiel włosy. — I uwierz mi, te trzy to tylko kłopoty, a szczególnie dla ciebie.
— Trzy? — zapytałam, nie do końca rozumiejąc. — Rachel, Isabell i...?
— Jasemin.Słysząc imię przyjaciółki prychnęłam zirytowana:
—Czemu wciąż ją oskarżasz? Jak narazie to tylko ona jest tu bliska.
— Jesteś tu zbyt krótko by wiedzieć wszystko, ja tu spędziłam całe życie i widziałam wiele. Rachel i Jasemin kłóciły się wiele razy, ale zawsze prędzej czy później godzą się i zamieniają ten harem w piekło.
— Wiesz co, ona dokładnie to samo mi powiedziała o tobie — warknęłam rozdrażniona, a ciemnowłosa uniosła brwi:
— Tak, masz rację, byłyśmy we trzy. Ja, Rachel i Jasemin oraz Isabell gdy tylko przyjeżdzała do pałacu.
— No widzisz, nawet jeśli Jasemin mnie okłamuje, to ty też nie mówisz mi całej prawdy.
— To długa historia, a ja nie chcę, by teraz ktoś nas razem zauważył.
— Dlaczego?
— Nie wiem czy powinnam ci to mówić.—Jak już zaczęłaś to dokończ, wytłumacz mi.
— Bo widzisz wszystko zaczęło się od... — zaczęła dziewczyna po czym urwała, a ja zirytowana zapytałam:
— Od? — nie uzyskałam jednak odpowiedzi, zobaczyłam tylko jak Emmeline oddala się pośpiesznie i nim zdążyłam za nią krzyknąć usłyszałam znajomy głos za plecami:— Hej, Eileen! Chodź ze mną, poznasz Isabell!
— Nie wiem, czy to dobry pomysł — odparłam, patrząc z wahaniem na Jasemin.
— Oj,nie wygłupiaj się, chodź — powtórzyła, wyciągając dłoń w moją stronę, a ja niepewnie ją ujęłam i ruszyłam za nią w kierunku nieznajomej.
Isabell dostrzegła mnie i uniosła jedną, starannie wypielęgnowaną brew:
— A co to za wiewióra? — zapytała z jadem w głosie, na co odpowiedziała jej chichocząca Rachel:
— Nowa zabaweczka alfy.
— Nowa? — zdziwiła się jasnowłosa. — Charles zmienia standardy? Od kiedy tu przebywają przybłędy?
— Pewnie przespała się z kimś, byleby tylko nie zabili jej na żniwach — westchnęła teatralnie Rachel.
— Miejsce wiewiórek jest w lesie — zawtórowała jej Vivian, jedna z towarzyszek Degrant.
— No cóż, jak zwał tak zwał. Długo tu miejsca nie zagrzejesz, miejsce takich jak ty jest na ulicy —skwitowała Isabell, a ja poczułam zbierające się pod moimi powiekami łzy.
Właśnie, dlatego nie chciałam tu być, to nie był mój świat. Przebywając w tym miejscu byłam jak ptak w klatce, dusiłam się w towarzystwie tych okropnych, zadufanych w sobie kobiet. Ze smutkiem spojrzałam na Jasemin, która nie reagowała na obelgi pod moim adresem, wręcz uśmiechała się lekko. Gdy już miałam odpowiedzieć, odezwał się ktoś, kogo najmniej się spodziewałam:
— Isabell Gosbar, zawsze byłaś wredną suką — wypowiedziała swoim dźwięcznym, melodyjnym głosem Emmeline, a wszystkie dziewczęta spojrzały na nią zaskoczone.
Emmeline, która rzadko się odzywała, teraz kroczyła pewnie i dumnie w naszą stronę w swojej dopasowanej krwistoczerwonej sukni:
— Emmeline Colletti, cóż za niemiłe spotkanie — skwitowała jasnowłosa.
— Uwierz mi, ja też nie cieszę się, że cię widzę.
— Miałam nadzieję, że alfa już dawno cię wyrzucił — wysyczała Isabell.
— Wyrzuca tylko śmieci, takie jak ty. Nic nie warte, puste laleczki. Dalej się łudzisz, że go usidlisz? — zaśmiała się perlistym głosem Emmeline. — Tyle lat Isabell, a ty wciąż czekasz jak ten kundel pod gospodą, a on nawet na ciebie nie spojrzy, to musi być strasznie smutne i dołujące.
— Zamilcz Emmeline, nie zapominaj, z kim rozmawiasz.
— Nie zapominam, z podrzutkiem. Każdy wie, że wasz ojciec nie jest waszym ojcem.
— Jestem Gosbar z krwi i kości, a ty jesteś nikim. To, że w Italii byłaś ważna, to nie znaczy, że tu jesteś kimś.
— Nie wyciągaj przeszłości Isabell — wyszeptała złowrogo. — I dobrze ci radzę, zostaw Eileen, albo któregoś dnia obudzisz się bez tych białych kudłów.
— Ty mała podstępna.. — zaczęła Gosbar, lecz przerwał jej męski głos:
— A ty, co siostro, znów wzniecasz pożary?Do pomieszczenia wszedł wysoki również białowłosy mężczyzna. Jego podobieństwo do Isabell było widoczne na pierwszy rzut oka, te same włosy, jasne oczy i porcelanowa cera.
— Joshua? A co ty tu robisz? Myślałam, że tu nie wolno wchodzić mężczyznom.
— Charles dał mi pozwolenie, w końcu ty tu jesteś, a ja muszę cię pilnować — zaśmiał się Joshua Gosbar, po czym przesunął wzrokiem po wpatrzonych w niego dziewczętach, a po chwili spojrzał na mnie, a ja poczułam ciepło przebiegające po moich plecach.Był niewątpliwie przystojny, a jego spojrzenie miało w sobie coś niemal hipnotycznego. Patrzyłam na niego i czułam, że nie jest jak Isabell. Był jej przeciwieństwem, a przynajmniej tak mi się wydawało.
— Joshua, nie przeszkadzaj mi tu. Lepiej idź zrobić coś pożytecznego — zachichotała blondynka, a on odwdzięczył się jej szerokim uśmiechem.
— Skoro tak mówisz to idę. Życzę miłego dnia moje panie — powiedział, posyłając szeroki, zawadiacki uśmiech zebranym kobietom, po czym ruszył w kierunku drzwi.
Charles:
Siedziałem w swojej komnacie i analizowałem raporty skarbowe państwa, gdy niespodziewanie do pomieszczenia wpadł Joshua Gosbar. Na jego widok uniosłem brew zdziwiony, gdyż jego twarz zdobił szeroki uśmiech:
— Cóż to się stało, że jesteś taki radosny — zapytałem, odkładając pergamin i patrząc na niego podejrzliwie.
— Chyba się zakochałem — odparł rozanielony.
— Oho, już się boję, kim jest ta biedaczka?
— Nie mam pojęcia, ale jest piękna — westchnął rozmarzony. — Szkoda tylko, że nic z tego nie będzie.
— A dlaczego nie?
— Bo ona należy do ciebie — odparł smutno, a radość w jego oczach przygasła.
— Spodobała ci się któraś z haremu? — zapytałem zaskoczony.Byłem niezmiernie ciekaw która z dziewcząt mogła mu przypaść do gustu. Większość z nich już widział, niewiele nowych sprowadziłem do pałacu.
— Tak, ja to zawsze miałem pecha do kobiet.
— Nie mów tak, jestem pewien, że twoja oblubienica gdzieś tam czeka na ciebie.— Nie łudźmy się Charles, zawsze każda panna, jaka mi się podobała, odrzucała mnie. Niby mam wszystko, bogactwo, stanowisko, a i tak, żadna mnie nie pragnie.
— Nie wiem co mam ci powiedzieć — odparłem wyraźnie zmieszany.
— Teraz znów spotkałem piękną kobietę, iście anielską istotę i nawet nie dane mi będzie z nią pomówić, a co dopiero pojmać ją jako swą.
— A, co jeśli za jakiś czas spotkasz tę, która jest ci przeznaczona? Może powinieneś poczekać.
— Nie spotkam, mój czas już minął, a ona jest cudowna, idealna, jak najpiękniejszy kwiat.
— Wiesz Joshua, jesteś dla mnie jak brat. Nie będę niszczył twojego szczęścia, powiedz, która jest tą szczęściarą, a zrobię co w mej mocy by była twoja.Na te słowa młody Gosbar uśmiechnął się szeroko i spojrzał na mnie z wdzięcznością po czym zamyślił się chwilę, a jego uśmiech zgasł:
— Nie wiem, jak się nazywa — odparł, wpatrując się w kamienną posadzkę.
— A jak wyglądała? — zapytałem, chcąc się dowiedzieć, kto zawrócił w głowie mojemu przyjacielowi.
— Miała takie piękne, rude loki do ramion.W tamtej chwili mój świat zatrzymał się, a ja zamarłem.
W haremie miałem tylko jedną rudowłosą.
Eileen.

CZYTASZ
Arkana wilczych rodów
Loup-garouŚwiat, w którym potwory z koszmarów ujawniają swoje istnienie, zmusza ludzi do życia w strachu i niepewności. Każdy kolejny zachód może stać się ostatnim, tu nie ma wiary, nadziei. Pozostaje tylko błagać, błagać i prosić o łaskę. Eileen Hearst jak k...