Rozdział XXV

1K 80 40
                                    

Pov.Felicja

Wspólnie ustaliliśmy, że na czas wyjaśnień oraz "podziału zadań" przejdziemy do naszego salonu. Elizabeta i Arthur sami zaproponowali, swoje odejście wiedząc, że będzie to sprawa między mną, a moimi braćmi.
Podczas, gdy ja poszłam odprowadzić gości do drzwi, dwójka blondynów postanowiła wywlec Franciszka z piwnicy, nawet jeśli będą musieli użyć siły.
Choć wstyd się przyznać to przypomnieliśmy sobie o nim dopiero po całej "przygodzie", więc znowu trzeba będzie wszystko wyjaśniać.

- Jeszcze raz bardzo wam dziękuję z pomoc! - powiedziałam i przytuliłam ich obu w jednym momencie

- To ja się cieszę, że choć ten jeden raz byłem przydatny... - odpowiedział Anglik ze skruchą w głosie

- Już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć miny wszystkich państw, jak przyjdziecie razem na konferencję! - powiedziała rozbawionym głosem Węgierka - Pa, Fela!

Po tym krótkim pożegnaniu obydwoje stanęli w przygotowanych przez Arthura kręgach. Rozległo się fioletowe, oślepiające światło, a kiedy wróciła mi zdolność widzenia, ich już nie było.
Przez chwilę patrzyłam na wyłaniające się zza horyzontu słońce, które oświetlało znajdujące w pobliżu drzewa iglaste. Stałam tak już kilka minut. Z zamyślenia wyrwał mnie głośny huk dochodzący z głębi domu... Szybko ruszyłam w jego stronę.

Pov.Narrator

Kiedy Felicja stała na dworze, dwójka blondynów poszła z powrotem do piwnicy, lecz tym razem skręcili w drugą stronę. Po chwili znaleźli się przy starych, drewnianych drzwiach. Obydwoje wiedzieli, że pukanie na nic się zda, więc Fryderyk szybkim ruchem wywarzył drzwi. Nie musiał używać dużo siły, gdyż zawiasy były ostro zaniedbane i zardzewiałe.
Ostrożnie postawili pierwszy krok w ciemnym pomieszczeniu. Od razu można było wyczuć charakterystyczny zapach pleśni. Wyższy nic sobie z tego nie robił, ale Feliks był wyraźnie zniesmaczony.

- Jak można żyć w takim miejscu? - zapytał zatykając nos i przenosząc wzrok na swojego "przystojniejszego" klona

- Nie jest najgorzej... - odpowiedział, dalej się rozglądając. Jego oczy w końcu natrafiły na siedzącą po turecku postać. Owinięta była szczelnie czarnym kocem, a jedyną widoczną oprócz szalika rzeczą, były pokołtunione, blond włosy. Owa postać oglądała na telewizorze jakiś stary film. Co chwila słychać było z niego straszliwe krzyki, więc zapewne był to horror lub dokument historyczny.

- Em... Franciszek? - zapytał niepewnie Feliks. Wyżej wymieniony odwrócił się i spojrzał na nich wzrokiem pt. "Co wy tu kurwa robicie...", przez co autor pytania trochę się speszył. Na pomóc przybył mu Fryderyk.

- Mamy do Ciebie sprawę. Jeśli nie pójdziesz po dobroci, będę zmuszony użyć siły. - powiedział. Jego twarz cały czas była bardzo spokojna, bez wyrazu, a zarazem przerażająca

- Kim ty jesteś? Tego kurdupla, który chowa się za Tobą, jeszcze kojarzę... - zapytał ignorując wcześniejsze pytanie

- Nazywam się Fryderyk Łukasiewicz. Najmłodszy ze wszystkich personifikacji Polski.

- Czyli jesteś jednym z nas... Toś się wkopał. Gorszej fuchy na tym świecie nie ma... Więc? Co ode mnie chcecie?

- Chcielibyśmy wytłumaczyć i opowiedzieć ci kilka rzeczy, ale trochę tego jest, więc może przeniesiemy się w jakieś... przyjaźniejsze miejsce? - zaproponował Fryderyk

- He? Coś Ci nie pasuje w mojej miejscówce? - zapytał z wyraźnie wyczuwalnym chłodem i oburzeniem

- Tak. Całokształt. - odpowiedział krótko

APH POLAND || Wiele twarzy Feliksa ✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz