11.

395 45 13
                                    

Luna podniosła się na swoim łóżku do pionu i przetarła oczy ze zdumienia, na samą myśl jaka przyszła jej do głowy.

Przecież to absurd, pomyślała brunetka i ze zdenerwowaniem zaczęła chodzić po pokoju tam i z powrotem.

Valente ze zdziwienia zastanawiała się jak taka myśl wogóle mogła zrodzić się w jej głowie.

Łza miłości?

Co to wogóle miało być i dlaczego wpadło mi do głowy, kiedy skanowałam rozmowę z Ambar, pomyślała ponownie i schowała twarz w dłoniach, nie wiedząc co ze sobą zrobić.

Kiedy do jej drzwi nagle ktoś zapukał, dziewczyna z bijącym głośno sercem ruszyła, aby je otworzyć.

Miała nadzieję, że ujrzy za nimi blondynkę, jednak w drzwiach stał jej ojciec.

-Spakowana? - spytał łagodnym głosem, wybijając ją z natarczych myśli.

-Ee tak - odparła bezmyślnie, zaraz jednak zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała i się poprawiła. -Nie, już to robię.

-Spokojnie, przed 14 przyleci pilot, który zabierze nas do Cancun.

-A... A Ambar leci z nami? - spytała zdenerwowanym głosem.

-Tak, ona kocha Meksyk - odparł z uśmiechem Harry. -Muszę załatwić parę spraw skoro już tam będę więc na dwa dni zostaniecie same, dobrze?

-Same z Ambar? - wydukała Luna z przerażeniem w oczach.

-Jasne, jesteście równolatkami, no z małą różnicą także spokojnie, zaprzyjaźnicie się napewno!

Po dzisiejszej rozmowie na sto procent, pomyślałam, przybierając na twarz sztuczny uśmiech.

Pan Smith wycofał się z pokoju brunetki a ta rzuciła się na łóżko, myśląc o najbliższych godzinach w samolocie i w Meksyku sam na sam z Ambar.

Luna na samą myśl, jak zareaguję Ambar zaśmiała się pod nosem, po czym wstała i wyciągnęła swoją walizkę, do której wyrzuciła parę spodni, dwie koszulki, strój, w którym spała oraz kosmetyczkę.

Nic więcej nie było jej potrzebne.

Resztę musiała zabrać ze swojego domu.

Domu, w którym spędziła tyle szczęśliwych lat.

W domu, do którego tak chętnie wracała, nie ważne dokąd poszła.

To właśnie tam poraz pierwszy zaśpiewała i to w tamtym domu, pod prysznicem śpiewała i z czasem zaczęła coraz bardziej się rozwijać pod tym względem.

To tam teraz będzie musiała spędzić czas z blodnynką, która prawdopodobnie nie jest tym zachwycona.

I to stamtąd będzie musiała wyjść z podniesioną głową, otwierając nowy etap swojego życia.

W tym samym czasie blondynka spoglądała w twarz swojego ojca z łagodnością, jakiej ten jeszcze u niej nie widział.

-Dziecko drogie, masz gorączkę? - spytał żartobliwie, podchodząc do córki i sprawdzając ręce ciepło jej czoła.

Ambar zaśmiała się cicho i skupiła wzrok na jedynym facecie, który coś dla niej znaczył.

-Jestem już gotowa - powtórzyła cicho swojemu ojcu, na co ten ponownie poczuł się, jakby uszy robiły go w konia. [1]

Blondynka jednak siedziała z wielkim uśmiechem na ustach, co jeszcze bardziej zdziwiło faceta lecz postanowił nie wnikać.

Jego córka należała do tej grupy osób, które były znacząco inne od reszty, odstawała od rówieśników lecz właśnie ta inność sprawiała, że ludzie lgnęli do niej jak pszczoły do miodu.

Ambar nigdy nie robiła tego, co ktoś jej nakazał, była typem przewodniczki dlatego teraz, kiedy dziewczyna bez postawienia na swoim, zgodziła się na wyjazd i spędzenie paru dni samotnie z Luną, jej ojciec odetchnął z ulgą.

Szybkim krokiem oboję ruszli na dół, gdzie czekała już Luna ze swoją walizką.

Kiedy Ambar podniosła głowę, ich wzroki ponownie się ze sobą skrzyżowały a przez ciało meksykanki przeszedł dreszcz.

Dziewczyny oderwały od siebie wzrok i ruszyły w stronę helikoptera, który czekał już na start.

Dziewczyny zajęły miejsca z tyłu, rozsiadając się wygodnie a helikopter uniósł się w górę.

Ambar szybko wsadziła sobie sluchawki w uszy i przemknęła oczy, natomiast Luna siedziała jak na szpilkach i zastanawiała się, co robić.

Z torebki wyciągnęła książkę i zabrała się za czytanie, jednak to zajęcie bardzo szybko ją uspało.

***


Luna leżała z zakrytymi chustką oczami i rozkoszowała się przyjemnymi pocałunkami, które co rusz zmieniały się w malinki, którymi Ambar ozdabiała jej ciało.

Luna odchyliła głowę, kiedy blondynka znalazła się przy szyji i cicho jękła, czując jak dziewczyna wgryza się w jej skórę.

Lekkimi muśnięciami znalazła się tuż przy jej ustach, które leniwie zaczęła całować.

Brunetka szybko uniosła swoje kruche ciało, oplatając dłonie wokół szyji starszej i wpiła się w jej usta, ręką zwiedzając plecy blondynki, w które zaraz wbiła paznokcie.

Ta jęknęła w jej usta i złapała za pierś młodszej, drugą ręką odpinając jej stanik.

Kiedy jej piersi były wolne, blondynka pochyliła się i gwałtownie zaczęła ssać sutki brunetki, która z oporem starała się nie wydawać z siebie żadnych dźwięków.

Zadanie jednak było trudne, gdyż usta blondynki idealnie muskały jej skórę, były idealne same w sobie lecz chciała znów poczuć je na swoich ustach.

Uniosła podbródek dziewczyny i spoglądając w jej oczy, przybliżyła jej twarz do swojej.

-Kocham Cię - wyszeptała i ponownie złączyła ich usta w pocałunku.

__________________________________________________

[1] ~ zażartować z kogoś/z czegoś, coś w ten deseń.

gινє υѕ α ¢нαη¢є - ℓυηα × αмвαя ✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz