– Całowaliśmy się.
– Tak, kurwa! – pisnął Payne i zaczął skakać w miejscu jak głupi. Kilkoro rodziców odwróciło się w naszą stronę i pokręciło głową z dezaprobatą.
Miałem ochotę udać, że go nie znam, ale to byłoby bez sensu, bo Payne potrafił przyczepić się jak rzep psiego ogona.
– Nie jaraj się tak. Przeżywasz to gorzej ode mnie – westchnąłem. Powiedzieć wszystko na raz? Aby więcej tak nie wybuchał? W sumie, co mi tam. Nie powiem.
– Pamiętam jakby to było wczoraj, jakbyś mówił, że nigdy nie poczujesz czegoś więcej.
Kopnąłem kamyk na drodze. Ruszyliśmy w kierunku szkoły, aby zabrać Harry'ego. Z tego co widziałem, to nie czuje się najlepiej, z resztą jest strasznie zestresowany. W sumie też nie byłbym jakoś specjalnie spokojny, gdyby okazało się, że Niall jest w ciąży.
Razem z Liamem weszliśmy do szkoły, gdzie jak zwykle panował straszliwy tłok, dzieci krzyczały, biegały, niektóre tylko siedziały pod ścianą i bawiły się telefonami. Sam mógłbym kupić Niallowi, aby w razie czego mógł do mnie zadzwonić, nigdy nie wiem, kiedy coś się stanie i będzie potrzebować mojej pomocy.
Z szatni mogliśmy już usłyszeć zdenerwowany głos Stylesa. Spojrzałem na Liama i oboje się zaśmialiśmy.
– Lou, musisz naprawdę uważać, może jednak wrócimy do domu?
– Dobrze się czuję, poza tym nie chcę ominąć lekcji.
– Ale obiecaj mi, że nie będziesz się denerwować, gdy coś będzie się działo, od razu dzwoń, jasne?
Weszliśmy do pomieszczenia i zobaczyliśmy prawie trzęsącego się bruneta. Trzymał swoją hybrydę za dłonie i wydawałoby się, że nie ma zamiaru ich puścić.
– Ty się denerwujesz – powiedział Louis i wywrócił oczami.
– Ja mogę się denerwować. I nie wywracaj oczami, wiesz, że tego nienawidzę – skarcił go.
– Jeśli dałbyś mi karę, to mogę się przestraszyć – odbił piłeczkę szatyn i Harry westchnął.
– Idź do klasy, Louis, zajmiemy się twoim właścicie... – zacząłem, ale mi przerwano.
– Chłopakiem – poprawiła hybryda i uśmiechnęła się. – Pa Harry!
Chłopiec pocałował bruneta w policzek, następnie chwycił plecak i wybiegł z szatni.
Spojrzałem na Harry'ego, który nadal był lekko roztrzęsiony.
– Kiedy zacząłeś podejrzewać ciążę? – zaatakował go Payne.
– W sobotę Lou straszliwie wymiotował, zaczął jeść więcej niż je, ja wiem, że ma swoje humorki, ale błagam. On chciał kanapki z dżemem i ogórkami – powiedział załamany i oparł się o ścianę.
Zacząłbym się śmiać, gdyby nie Harry.
– Ta ciąża to naprawdę taki problem? – spytałem, gdy ruszyliśmy w kierunku parkingu. – Mówiłeś, że w przyszłości chciałbyś dzieci.
– Bo chcę. – Spojrzałem na niego. – Nie patrz tak, po prostu trudno mi w to uwierzyć i tyle.
– Jak się nie zabezpieczacie – prychnął Liam.
– W tym problem, zabezpieczamy się zawsze.
Liam zatrzymał się. Jego wzrok utkwiony był w ziemi, jakby o czymś intensywnie myślał. Otworzył szeroko oczy i spojrzał na Harry'ego.
– Co jest? – zmarszczyłem brwi.
– Ostatnio, jak chciałem uprawiać seks z Seleną zauważyłem, że prezerwatywa była pęknięta. Na początku nie było to dziwne, myślałem, że to wada fabryczna czy coś. Ale to się powtórzyło kilka razy więc zmieniłem firmę.
– Co masz na myśli? – zaciekawił się Harry.
– One były umyślnie przekłute. Cholera.
– Przestaje wierzyć, że Selena była najinteligentniejsza... – Styles schował twarz w dłonie.
– Boże, co oni robią takiego w szkole – zaśmiałem się. To było śmieszne, ba, komiczne. Dobrze, że nie miałem takich problemów z Niall'em.
– A ty się nie śmiej – rzucił Liam. – Niall będzie gorszy, on słucha i Seleny i Louisa. To tylko kwestia czasu, jak ty będziesz robił wszystko dla niego.
– Jeszcze czego – prychnąłem.
Ustaliliśmy, że jedziemy do mnie. Tak naprawdę wyglądał każdy poniedziałek, wtorek i zazwyczaj reszta tygodnia. Po prostu żaden z nas nie pracował, a miał kupę kasy. Podejrzane? Nie, a gdzie tam.
Zaparkowałem przed domem i otworzyłem nam drzwi. Chłopaki rozgościli się w salonie, a ja poszedłem nam zrobić kawę. Przez Liama miałem ochotę przeszukać pokój Nialla, tak profilaktycznie.
To będzie wścibskie? W końcu jestem jego opiekunem, mogę sprawdzać czy niczego przede mną nie ukrywa. Cały dzień przesiedziałem z Liamem i Harry'm. Po południu pojechaliśmy po nasze hybrydy.
Był środek kwietnia, więc nie brakowało jakoś dużo do wakacji i miałem w planach zakończyć edukację Nialla. Skończy szkołę, nie będą mu potrzebne jakieś studia, ja nas utrzymuję.
Wróciłem z Niall'em do domu, całą drogę opowiadał mi jak było w szkole cały czas stukając pazurkiem o drzwi od swojej strony. To było urocze.
– Co powiesz na obiad i bajkę? Muszę coś załatwić w biurze.
– A co na o-obiad? – spytał stając przede mną.
– Spaghetti.
– Mniam – oblizał usta i uśmiechnął się szeroko.
– A i jeszcze jedno – powiedziałem i odwróciłem się do niego. Zaczekał aż dokończę. – Mój brat cię nie skrzywdził, ty jesteś dla mnie najważniejszy, nie czuj się zagrożony.
Pokiwał główką i poszedł do salonu. Podałem mu obiad, a sam udałem się do gabinetu, w którym pracowałem dobre trzy godziny.
______________________________________
WRÓCIŁAM, CUDEM, ALE WRÓCIŁAM.
Uwaga, chciałabym napisać coś w stylu a/b/o również Ziall, pobocznie Larry, z podobną sytuacją co tutaj.
Ale tym razem Niall miałby inny problem niż małomówność 👀👀
![](https://img.wattpad.com/cover/165820296-288-k628079.jpg)
CZYTASZ
In search of a guardian | Ziall
Fanfiction•Ziall | hybrid• Gdzie Niall po prostu chce odnaleźć osobę, która nie zostawi i szczerze pokocha. ©'In search of a guardian' - I_am_Teenage, 2018/2019 (zakończone)