To już kolejny dzień odkąd moi krewni zawitali u nas w domu... - słucham jak Eustachy kolejny raz obraża naszych kuzynów. - ... szkoda że ludzie nie są jak insekty... - słychać otwieranie drzwi, czyli Łucja i Edmund wrócili. - ... PS sprawdzić co grozi za nabicie krewnych na pal. - blondyn zakończył swój wywód i podążył za mną w stronę pokoju najmłodszej z rodzeństwa Pevensie.
- Cześć. Co słychać? - zaczęłam rozmowę z rodzeństwem.
- Tak jak zwykle, czyli okropnie. - mruknął Edmund w odpowiedzi.
- Nie przesadzaj Edek. Nie jest tu w cale tak źle. - próbowała pocieszyć go siostra.
- Nie źle? To nie ty musisz mieszkać z jakimś idiotą w jednym pokoju!- zdenerwowany chłopak zaczął energicznie wymachiwać rękami.
- Jak tam jest? - zapytałam przerywając im rozmowę na temat mojego brata, która jak znam życie mogła by trwać nawet cały dzień. Rodzeństwo patrzyło na mnie z niezrozumieniem na twarzy, więc sprostałam.
- No wiesz. W Narnii. Tej krainie, o której tyle opowiadaliście. - wielokrotnie słyszałam jak mówili o tym miejscu i może to głupie, ale w głębi czuję że mówią prawdę. W końcu kto wymyślałby historyjkę o magicznej planecie i uczył się jej na pamięć ze swoim rodzeństwem, tyko po to by zdenerwować swojego kuzyna? To po prostu niedorzeczne.
- To ty nam wierzysz? - zdziwiła się Łucja. Ja tylko wzruszyłam ramionami i popatrzyłam na nią błagalnym wzrokiem. To ona miała najciekawsze opowieści. Kiedy mówiła, a ja zamykałam oczy czułam się jakbym się tam przeniosła. W jej "bajkach" było tyle szczegółów że naprawdę zaczynam wierzyć w Narnie, centaury, karły i gadające zwierzęta.
- Sama nie wiem. Nawet jeśli to nie istnieje, to i tak chcę posłuchać.- powiedziałam cicho z lekkim uśmiechem na twarzy. Zawsze byłam cicha i spokojna, ale nie nieśmiała. Po prostu nie lubiłam hałasu, co w towarzystwie Eustachego było nie lada wyzwaniem.
- O czym chcesz posłuchać?- ciągnęła temat dziewczynka, jakby sprawdzając ile słyszałam w ich rozmowach. Spryciula, ale mnie nie przechytrzy.
- O Białej Czarownicy. - powiedziałam bez namysłu. Bardzo ciekawiła mnie ta postać, która pojawiała się w opowieściach bardzo rzadko, jednak miałam przeczucie że dla całej historii jest ważnym elementem. Spostrzegłam też że Edmund bardzo się denerwuje na choćby najmniejszą wzmiance o tej kobiecie. Jak zwykle pomocna Łusia uratowała zakłopotanego brata zmieniając temat.
- Może opowiem ci o Aslanie?- a to zdecydowanie jej ulubiony temat. Szatynka godzinami mogłaby nawijać o pięknym, gadającym lwie. Nie twierdze że on nie jest ciekawy, ale wole dowiedzieć się czegoś o Czarownicy, która włada lodem i śniegiem.
- Swoją drogą. Czasem jak patrze na ten obraz wydaje mi się że woda faluje.- wypaliła nagle dziewczyna patrząc na obraz przedstawiający morze i statek. Dziwne, nigdy nie widziałam tego statku. Moje przemyślenia na temat malowidła przerwał Edek.
- Widzisz ten statek? - zwrócił się do mnie, po czym kontynuował- Wygląda zupełnie jak te w Narnii. Co nie Łucja?
Nie zdążyła mu odpowiedzieć bo przerwał jej dźwięk otwieranych drzwi i krzyk mojego brata.
- Nie opowiadajcie jej głupot! Jeszcze zwariuje tak jak wy. Przecież moja siostra jest za mądra na te bzdury. Prawda Rozalia? - zdawałam się nie słyszeć brata i jego piskliwego głosu. W otępieniu patrzyłam na fale morza.
- Wygląda jakby się poruszało. - szepnęłam nadal nie odrywając wzroku od płótna. Kątem oka zobaczyłam że Łucja jest w podobnym stanie co ja. Słyszałam jak Edmund i Eustachy kłócą się ze sobą, a ich wymiana zdań robi się coraz ostrzejsza. Naglę po ramię obrazu zaczęły spływać krople wody. Cofnęłam się nieznacznie i z lekkim strachem przyglądałam się ruchomym falom i wypływającej cieczy.
- Edmund! - krzyknęła Łucja, jednak jej brat wcale się nią nie przejął i dalej zawzięcie kłócił się z blondynem. Z malowidła z każdą chwilą wypływało więcej wody. Ciemno włosy spojrzał w kierunku obrazu, a mój przygłupi brat rzucił się w jego stronę z zamiarem zdjęcia go, co pomimo naszych głośnych protestów uczynił. Kilka sekund później już cały pokój był zalany, a my mieliśmy wodę po kolana. Nie musieliśmy długo czekać by pływać sobie razem z meblami. Gdy tylko wynurzyłam się na powierzchnie dostałam nie małego szoku spowodowanego przez miejsce, w którym aktualnie się znalazłam. Było to mianowicie piękne, jasno niebieskie morze. Nie miałam jednak czasu na przyglądanie się mu, gdyż nie wiedziałam gdzie jest moja rodzina, żeby tego było mało w naszym kierunku płynął ogromny statek.
- Eustachy! Łucja! Edek! - nawoływałam na zmianę aż w końcu usłyszałam odpowiedzi, to znaczy rodzeństwo Pevensie odkrzyknęło moje imię, a jeśli chodzi o mojego brata to usłyszałam jego krzyki przerażenia.
- Kaspian! - krzyknęła nagle Łucja ze śmiechem i szczęściem w swoim głosie. Edek też się śmiał. Za to Eustachy ciągle darł się o jakimś porwaniu. W pewnym momencie poczułam na swojej tali czyjeś dłonie, przez co cała się spięłam się i zaczęłam wyrywać się potencjalnemu oprawcy.
- Spokojnie! Chcę ci tylko pomóc! - roześmiany głos chłopaka trochę mnie uspokoił, co nie oznaczało że w jakimkolwiek stopniu mu zaufałam. Jednak wizja utopienia się w morzu przez wycieńczenie lub zachłyśnięcie wygrała z lękiem przed nieznanym mi mężczyźnie. Pozwoliłam mu sobie pomóc i już po chwili byliśmy na pokładzie statku. Byli tam także moi kuzyni, którzy rozmawiali z jakimiś ludźmi i nie tylko ludźmi. Byłam przerażona. Nigdy nie widziałam takich stworzeń oraz nie zostałam prawie utopiona przez jakiś obraz! Tu robiło się coraz dziwniej, a na domiar złego nie wiedziałam gdzie jest Eustachy!
- Łucja! Edmund! Gdzie my jesteśmy?! Gdzie jest Eustachy?! Kim oni są?!- krzyczałam na nich, gestykulując przy tym rękami. Czułam się za nich odpowiedzialna, bo w końcu to moja rodzina. Nie pozwolę by stało się coś złego ani im, ani mojemu bratu.
- Roza, spokojnie! Jesteśmy w Narnii!- wykrzyknęła uradowana dziewczynka, ale mnie wcale nie było do śmiechu.
- W Narnii?! Ale... jak?! I gdzie ten mały insekt?!- byłam bardzo zestresowana brakiem jednego z "naszych".
- O tam jest.- powiedział Edek, pokazując palcem. Faktycznie tam był. I walczył z jakimś gryzoniem, co wyglądało dosyć komicznie. Odetchnęłam z ulgom i zaczęłam rozglądać się po pokładzie. Dziwne istoty można było zobaczyć na każdym kroku, od małych myszy po ogromne byki z tułowiem człowieka. Czyli nie kłamali. Narnia naprawdę istnieje.
- Roza, chodź tutaj!- zawołała mnie szatynka i przywołała ruchem ręki w stronę swojego brata i jeszcze jednego chłopaka z długimi do ramion, brązowymi włosami. Wyglądał jakby był w moim wieku lub trochę starszy.
- Poznaj Kaspiana. Kaspian to nasza kuzynka Rozalia...- Edek chciał jeszcze coś powiedzieć, ale przeszkodziły mu w tym krzyki mojego "kochanego" braciszka. Roześmiałam się słysząc jego zapewnienia o tym że jak tylko gdzieś staniemy niezwłocznie uda się do jakiś władz i zgłosi porwanie. Jeżeli Narnia istnieje, a wszystko co o niej mówili to prawda, to Edmund i Łucja są władcami tej krainy.
- Miło mi cię poznać, ale muszę iść zająć się bratem.- powiedziałam do Kaspiana i ruszyłam w stronę mojego insekta. Patrzyłam chwilę na tę komedie aż Eustachy nie napotkał na swojej drodze wielkiego stwora i nie zemdlał. Zapowiada się wspaniała przygoda!
---------------------------------------
Cytat:
Statek stojący w porcie jest bezpieczny, ale nie po to buduje się statki, by stały w portach.
~John Augustus Shedd
CZYTASZ
Narnia
FanfictionZamiast opisu dam cytaciki, ok? Ludzie są bezbronni wobec losu, są ofiarami czasu. I własnych uczuć ~John Irving Kiedy czyjeś szczęście, staje się twoim szczęściem, to jest to miłość. ~Lana del Ray Życie to piękny teatr, niestety repertuar marny. ~O...