- Nie wierzę co ja robię. - powiedział brunet, przemieszczając się między blokami - Szybki mnie zabije jak się dowie, że opowiadam o naszych sprawach jakiejś małolacie, która myśli, że jej wszystko wolno. - dodał śmiejąc się- Ej! Wcale mnie nie znasz, więc skąd takie wnioski? - powiedziała Weronika - Po za tym nie jestem małolatą.
- Tak, tak. A ja nie jestem przystojnym brunetem, który pakuje się w jeszcze większe bagno niż to, w którym siedzi.
- No z połową tego zdania się nie zgodzę. - powiedziałam
- Co? Uważasz, że wyjawianie tajemnic jest odpowiednie?
- Miałam na myśli tą drugą połowę. - powiedziała, parskając pod nosem.
- Fakty są takie, że jestem boski i potwierdziłaś to tylko gapiąc się na mnie, gdy wszedłem do klasy.
- Co?! Ja wcale.. Ej, to wy weszliście do naszej klasy i w ogóle... - dziewczyna zaczęła się tłumaczyć, a na twarzy brązowookiego zagościł olbrzymi uśmiech - A tak właściwie gdzie my idziemy? - zapytała zmieniając temat
- No chyba nie myślałaś, że wszystko ci powiem tak po prostu na środku osiedla. - powiedział chłopak, przystając i obracając się przodem do towarzyszki - Sorry, ale muszę to zrobić. - dodał i nim się obejrzałam przerzucił mnie sobie przez ramię
- Alek!! Puszczaj! - krzyknęłam
- Niestety muszę cię porwać. A tak w ogóle skąd znasz moje imię?
- Zapamiętałam. A teraz odstaw mnie na ziemię.
- No nie wiem, zastanowię się. - powiedział, przerzucając mnie w stylu panny młodej - A tak na serio muszę ci zawiązać oczy.
- Co?! - zapytała przerażona dziewczyna - Nie, nie, nie! Nie zgadzam się! A co jeśli coś mi zrobisz?! - zaczęła panikować, wyrywając się i zeskakując chłopakowi z rąk
- Ciiiii - powiedział, przytulając ją jak wtedy w szkole - Nic ci nie zrobię. Obiecuję.
Dziewczyna czuła jak przyspiesza jej serce. Zawsze tak się czuła, gdy w jej pobliżu był jakiś osobnik płci przeciwnej. Nie lubiła, gdy tak się z nią działo. Już czuła jak jej policzki stają się gorące. W tym momencie zgodziła by się na wszystko.
- Dobra, zgoda. - odpowiedziała, odpychając lekko od siebie chłopaka
Brunet podszedł do niej od tyłu i założył jej chustę na oczy.
- Wolisz iść, czy mogę cię wziąć na ręce? - zapytał
- Spokojnie dam radę iść. - powiedziała szatynka, ale co chwilę się potykała, ponieważ chodzenie z zakrytymi oczami po nieznajomym otoczeniu okazało się jednak trudniejsze niż jej się wydawało - Daleko jest to miejsce to którego chcesz mnie uprowadzić? - zapytała
- Parę metrów stąd. - odpowiedział, patrząc na nieudolne próby stawiania normalnie nóg przez Weronikę - Może jednak mogę cię wziąć na ręce?
Dziewczyna chwilę się wahała, ale w końcu przemogła się i powiedziała:
- No dobra możesz mnie nieść, jeśli mnie udźwigniesz.- Z całą przyjemnością, jak sobie życzysz. - powiedział, uśmiechając się. Szatynka nie mogła tego zobaczyć, ale czuła, że jego wyraz twarzy się zmienił.
Podniósł ją do góry i zaczął iść prosto.Po jakichś trzech minutach, weszli do jakiegoś bloku i chłopak zaczął wspinać się po schodach.
- Dasz radę mnie tak długo nieść? - zapytała dziewczyna
- Przestań. Jesteś taka chuda, że każdy by cię podniósł. - odpowiedział
- Nie, ja chcę zejść.
- Nie ma mowy. Zaraz będziemy.
- Ughhh... - wzdechnęła i oplotła rękami jego szyję, żeby nie spaść.
Weszli na 3 piętro i wtedy chłopak zatrzymał się pod drzwiami, jednego z mieszkań.
- Możesz zejść powoli i ściągnąć sobie chustę. - powiedział, opuszczając dziewczynę na ziemię
- Dzięki. - powiedziała - A tak właściwie to po co to wszystko?
- Nie chcę, żebyś wiedziała gdzie mieszkam. - odpowiedział - Powiedzmy, że to tajne. - dodał, uśmiechając się i otwierając drzwi kluczem - Zapraszam. - powiedział, przepuszczając szatynkę w drzwiach
- Mieszkasz sam? - zapytała
- Nie, ale jak na razie nikogo tu nie ma. - odpowiedział
- Aa.
Weszła do środka. Mieszkanie wydawało się zadbane, lecz nie miało nic w sobie wyjątkowego. Szaro-białe ściany, szafka na buty w korytarzu i zegar na ścianie.
- Mój pokój to ten drugi po prawej. - oznajmił Alek, a Weronika przytaknęła głową na znak, że rozumie.
Gdy otworzyła drzwi była trochę w szoku. Spodziewała się raczej bałaganu, plakatów na ścianach, ciemnych kolorów.
Pokój wyglądał całkiem inaczej. Był pomalowany na jasnoniebieski, a nad oknem wisiały białe firanki. Po prawej stronie stało łóżko i biurko, a po lewej... pianino i futerał chyba z wiolonczelą, przynajmniej tak jej się wydawało
- Grasz? - zapytała, z lekkim zdziwieniem, wskazując na instrumenty
- Umiem grać, ale ostatnio nie mam jakoś czasu. - odpowiedział
- Aha - powiedziała i usiadła na jego łóżku
- Dobra no to chyba mieliśmy o czymś pogadać? Co?
- No.
- No to.. jakby tu zacząć.. - zmieszał się trochę chłopak - Nie no. Co ja robię? On mnie zabije. Nie, nie mogę ci nic powiedzieć.
- Co?! To po co mnie tu ściągnęłeś! - powiedziała dziewczyna wstając z łóżka
- Uspokój się. J-ja chciałbym ci powiedzieć, ale nie mogę. - tłumaczył się - Zrozum mnie.
- No właśnie nie rozumiem. Wbijasz z tym całym Szybkim i resztą waszej bandy, gdy mamy mieć lekcje, później on zaczyna gadać jakieś niestworzone rzeczy. Czy wam na serio odbiło? No i na sam koniec, ściągasz mnie tu, żeby mi to wyjaśnić, ale i tak nic nie mówisz.
- To nie jest takie proste. - powiedział, pocierając rękami głowę i siadając na krześle
- To po co mówiłeś, że mi pomożesz? Zmarnowałam tylko czas i zostawiłam przyjaciółkę samą. O nie. - w tym momencie dziewczyna uświadomiła sobie, że jeszcze nie dostała, żadnej wieści od koleżanki - Musisz mi powiedzieć koniecznie o co z tym wszystkim chodzi. Proszę.
- Mówiłem ci już, że to nie jest takie łatwe...
- Ale Baśka poszła za tamtymi dwoma blondynami! - przerwała mu
- Co?! Musimy ją znaleźć. Dzwoń do niej. - oznajmił
Wybrała kontakt, ale w głośniku odzywał się tylko sygnał.
- Nie odbiera. - powiedziała Weronika
- Uhhhhh, mam nadzieję, że jest lepszym szpiegiem niż ty i nie wpadła.
- Co? - zapytała szatynka
- Nie ważne. Zbieraj się i jedziemy jej szukać.
CZYTASZ
"Mój sen"
Teen Fiction"- Proszę cię. - powiedziała, patrząc na niego błagalnym wzrokiem Alek bił się z myślami. Wiedział, że nie powinien zdradzać ich tajemnicy, ale z drugiej strony nie widział w dziewczynie żadnego zagrożenia. Trochę nawet jej współczuł, że musi być w...