8

13 1 2
                                    

- Oczywiście, że nie. - warknął Alek i wyszedł z sali, trzaskając za sobą drzwiami.

- No to na czym my tam skończyliśmy? - powiedział Szybki - A. Skoro nie chcecie się dobrowolnie do mnie przyłączyć to trudno. Od jutra wtajemniczę was dogłębnie w mój plan. Później rozpoczniemy szkolenie i może jakieś zajęcia w terenie, chociaż nie wiem, czy dyrektor się zgodzi. W końcu to głupia matma. Nigdy jej nie lubiłem, z resztą Pelczarskiej też. Dobra. No to na dziś to wszystko. Macie jakieś pytania? - nikt się nie odezwał - Jak zwykle milczący. Jak nie to nie. Nie będę was męczył. Macie czas dla siebie. - zakończył i usiadł przy biurku

No pięknie. Co raz bardziej mu odbija. - pomyślała Weronika

- Psssst - zwróciła się do Mileny - Wszystko okej?

- Tak, tak. - odpowiedziała rudowłosa, ale po jej minie, można było wywnioskować, że jest przestraszona i oszołomiona.

Szatynka zaczęła się zastanawiać, gdzie poszedł Alek. Był nieźle wkurzony. Nie dziwiła mu się. Gdyby był jakiś problem z Baśką też by się martwiła i chciała jej jakoś pomóc.

Podniosła rękę do góry.

- Tak?

- Czy mogłabym wyjść do toalety? - zapytała

- Jasne. - odpowiedział Szybki

Wstała z krzesła i wyszła z sali. Tuż przed nią siedział nie kto inny jak brunet.

- Ej, Alek. Wszystko ok? - zapytała, zsuwając się obok niego na podłogę

- Jasne. Jest genialnie, wspaniale. Czuję się wręcz wyśmienicie. - odpowiedział z wyraźnym sarkazmem

- Zawsze mogło być gorzej. - próbowała go pocieszyć, na co on tylko parsknął

- Gorzej? Jak niby? Mój najlepszy przyjaciel ma mnie gdzieś, jak i rodzice, a teraz zamiast mi podziękować za to, że powstrzymałem go od głupoty, bo raczej wątpię, żeby nikt nie zwrócił uwagi na dziewczynę z pokaleczoną twarzą, ręką, czy czymkolwiek, to ten palant patrzył jak się bijemy i pewnie gdyby nie ty to nawet by nie zareagował.

- Spokojnie, ochłoń. Ludzie na serio mają gorzej. - powiedziała do niego - Wszystko się jeszcze jakoś ułoży. - dodała, klepiąc go po ramieniu

Gdy podniósł lekko głowę, dziewczyna zauważyła, że po jego policzku leci łza. Na jej twarzy wymalowało się zdziwienie. Niecodziennie widzi się płaczącego faceta.

- Dlaczego płaczesz? - zapytała

- Nie płaczę. - odpowiedział, wycierając policzek - Wydawało ci się.

- Taa. Jasne. Aż tak ślepa to nie jestem.

- Zrozum. - powiedział -  Szybki jest jedyną bliską mi osobą. Wyprowadziłem się przecież do niego od rodziców. Nie mam nikogo. Jak go wezmą do psychiatryka, albo do więzienia to zostanę sam. Zawsze się bałem samotności, ale nie myślałem, że przyjdzie tak wcześnie.

- Ej, wyluzuj. Masz mnie. Jesteś spoko kolesiem. Na pewno znajdziesz sobie dziewczynę, nowych przyjaciół. Wszystko będzie ok. Dobra ja już idę, bo powiedziałam Szybkiemu, że idę do toalety. - powiedziała Weronika i wstała z podłogi, otrzepując spodnie.

- Dzięki. - powiedział Alek, gdy już miała otwierać drzwi

- Nie ma za co. - odpowiedziała i weszła do sali

- Co tak długo? - zapytał nasz "nauczyciel"

- Chyba to nie twoja sprawa co robię w łazience, prawda?

Usiadła na swoje miejsce i czekała na dzwonek, w międzyczasie bazgrząc coś po zeszycie.

Po jakichś 10 minutach do klasy wszedł Alek. Podszedł do Szybkiego, coś do niego powiedział i po chwili wyszedł.

Ciekawe o czym rozmawiali. - pomyślała Weronika

Po jakiś 15 minutach zadzwonił oczekiwany dzwonek. Szatynka, zresztą jak i pozostali, spakowała swoje rzeczy do plecaka, i w towarzystwie przyjaciółki, wyszła z sali.

- Te - tu zrobiła cudzysłów rękami - "lekcje matmy" robią się co raz bardziej dziwne. - powiedziała

- Nooo. - poparła Baśka - Co teraz mamy?

- Chemię.

- Ugh.. Nie przeżyję, jeśli ta baba znowu mnie zapyta. - jęknęła czarnowłosa

- Wyluzuj. Potem mamy geografię. - zaśmiała się. Był to przedmiot, za którym obydwie nie przepadały.

- Mmmmm moje dwie ulubione lekcje. - powiedziała z sarkazmem i zrobiła serduszko z dłoni - Pani Burnat maj lafff. - zaśmiały się obie i podążyły pod salę

Pani Burnat była znana ze swojej miłości do społeczności uczniowskiej, prowadzenia bardzo interesujących lekcji i umiejętności przekazywania swojej (nie)wiedzy. Istny wzór do naśladowania.

***

Alek wysiadł z auta i usiadł na trawie. Niebo było prawie bezchmurne, a słońce sprawiało, że robiło się coraz bardziej gorąco. Chłopak siedział w cieniu dużego dęba i patrzył tępo w taflę jeziora, które znajdowało się jakieś dwa metry przed nim. Musiał odreagować. Też miał już powoli dość tego wszystkiego. Nie wiedział co robić dalej. Chwilowo z powodu Szybkiego zawalał sobie trochę szkołę, ale nie chciał zostawiać przyjaciela samego. Wiedział, że jeśli oni by poszli sami realizować ich cudowny plan, już dawno by się w coś wplątali. Z jednej strony brunet chciał, żeby odpowiedzieli za to co robią, ale z drugiej strony Szybki to jego przyjaciel. Nie potrafił mu tego zrobić. Chłopak podniósł leżący obok niego kamień i cisnął nim w wodę.

"Mój sen"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz