XVII

3 0 0
                                    


- Moja wina... To ja obudziłem tych... te demony z Atlantydy! Ja, rozumiesz? Moja wina, że te cholerstwa demolują miasto, za głupi kamień, który jeszcze głupsza ciotka Kasandra zabrała do Szwecji.
- Przepraszam, co mówiłeś? Siwa postać stanęła przed nimi. – Pozwoliłem sobie kawałek z waszej rozmowy posłuchać. Powtórz proszę.
Leo nie miał siły zadawać pytań, nie wiedział jednak, co konkretnie miał powiedzieć. Poprzednie słowa wyparowały mu już bowiem z głowy i za nic nie chciały się pokazać w niezmienianej formie.
- Mówił, że Ludzie Morza demolują miasto, bo chcą odzyskać kamień, który nasza ciotka wywiozła z kraju.
Coś błysnęło w oczach człowieka, na którego Leo dopiero co podniósł oczy. Coś w tej siwej, białej aż postaci wydawało mu się dziwnie znajome. Oczywiście, każdy z mieszkańców miasteczka musiał mu się przewinąć przed oczami chociaż raz przez te naście lat jego życia, ale ten człowiek... wydawał się jakby wtajemniczony w ich sprawę.
Może coś w jego wyglądzie, co przywodziło na myśl starożytnego filozofa, który potem postradał rozum, a może coś w jego głosie, ciepłym i suchym jak dym, sprawiło, że chłopiec opowiedział mężczyźnie o wszystkim.
Historia wysypała się z jego ust, a oczy nie zechciały nawet oderwać wzroku od czubków trampek. Nike od czasu do czasu poprawiała zbyt uczuciową narrację chłopca, czasem dopowiadała coś od siebie, dopełniała urywane zdania. Niczym fachowy nauczyciel z czerwonym długopisem w pewnej dłoni.
Kiedy opowieść się skończyła, czyli po około dwóch minutach, oboje spojrzeli na staruszka przed nimi. W oczach miał łzy.
- Nikt mi nie wierzył... tyle lat nikt mi w nich nie wierzył.
- A skąd pan wiedział, że istnieją?
- A jak się ich pozbyć?
Oba pytania padły jednocześnie. Zaraz byli więc w mieszkaniu wujka Alfiego, który gości przyjął z niekłamanym zaskoczeniem, jednak życzliwie jak zwykle.
Przy tym samym kuchennym stole, przy którym omawiali kiedyś – zdawało się, że lata temu – plan dotarcia na Atlantydę, staruszek imieniem Makary rozpoczął jedną z najbardziej bajecznych historii, jakie Leo i Nike mieli kiedykolwiek usłyszeć.


Tu powinien być tytułWhere stories live. Discover now