I

41 2 0
                                    


- Prędzej uwierzę, że Indianie przed Kolumbem czytali Biblię, niż, że nie dostałeś tej oceny na piękne oczy. – Stwierdziła dziewczynka, której włosy nie mogły się zdecydować pomiędzy rudym a blondem.
- Akurat na to mamy dowody. – Stwierdził chudy chłopiec uśmiechając się zawadiacko. – Ostatnio czytałem o tym artykuł.
- Wolne żarty. – Burknęła, bo nie lubiła, kiedy ktoś jej burzył w miarę uszeregowaną wiedzę.
- Jak Ci to Alfi potwierdzi, to uwierzysz?
- Ale w twoją ocenę, czy Indian?
Dzień był pogodny jak zwykle w tym miejscu, Grecja w sumie nigdy nie narzekała na pogodę, a ten region już szczególnie. Podeszwy dwóch par trampek uderzały rytmicznie o chodnik. Był to już drugi tydzień czerwca, Leander i Nike mogli na długi czas zapomnieć o szkole, a najlepszą osobą do podzielenia się w tym dniu radością był wujek Alfi.
Weszli do pracowni pana Alfreda, którego lepiej było nazywać wujkiem Alfim, bo słowo „pan" nie pasowało do niego zupełnie. To jakby do rówieśnika mówić „wasza wysokość" – no nie da się. Już w progu dzieciaki przywitały się z gospodarzem, który ubrany w śmieszną niebieską koszulę wydawał się jeszcze mniej poważny niż zwykle i zajęły swoje zwyczajowe miejsce na tyciuśkiej kanapie oderwanej całkowicie od istoty tego miejsca. Pokój ten był bowiem calutki zastawiony stołami, mikroskopami, i innymi sprzętami, których nazw Leander nigdy nie mógł spamiętać. Można powiedzieć, że pracownia zamiast ścian miała regały z książkami tak zakurzonymi, że gdyby się postarał – wujek Alfi mógłby zasłynąć bardziej jako odkrywca całkiem nowego gatunku niż archeolog.
Bo Alfred był właśnie archeologiem. Poza starożytnymi językami, książkami, zwojami i odłamkami ceramiki z czasów, które wyprzedzały pojęcie dzieciaków o jakiejkolwiek historii; świata nie widział. Właściwie można by nawet uznać, że to co go w chwili obecnej otaczało, nie interesowało go zupełnie. Był przez to najbardziej zakręconą osobą świata, jednak przy tym nigdy nie tracił cierpliwości i tłumaczył wszystko siostrzeńcowi oraz jego przyjaciółce.
Kiedy już dobrą chwilę porozmawiali o szkole, a raczej o tym, że się wreszcie skończyła, wujek Alfi nie wytrzymał. Pokazał im płytkę CD i spytał wyraźnie dumny z siebie i podekscytowany jednocześnie:
- Macie pomysł co to takiego?
Pokręcili głowami, aż ich wiecznie niesforne grzywki zamiotły zakurzone powietrze. Wujaszek odwrócił się i podniósł z jednego ze stołów dzbanek na wino. (Leander i Nike byli już obeznani z widokiem takich zabytków, ale ten był w wyjątkowo dobrym stanie.)
- Widzicie to? – Spytał, a oni pokiwali tym razem głowami na potwierdzenie. – Po cichu zajmowałem się przed dość długi czas odzyskiwaniem dźwięków ze starych naczyń, zaczynałem od młodszych, ale w końcu i z antykiem mi się udało.
- Ale... jakim cudem można odzyskać dźwięk? – Nike zawsze była dociekliwa, zawsze była też bardzo sceptycznie do wszystkiego nastawiona. Na taką czaszkę Gwiezdnego Dziecka na przykład nie dawała się nabrać, chociaż przecież nie miała powodów przypuszczać, że to oszustwo.
- Dzięki badaniu rowków w glinie. Glinie albo innych plastycznych materiałach. Kiedy to wszystko odpowiednio poskładać i odtworzyć, można usłyszeć dźwięki, które dało się słyszeć, kiedy one powstawały.
- Wujek ściemnia. – To już był Leander. – Nie wierzę, żebym mógł usłyszeć jak śmieje się przy robocie ktoś kto żył tysiące lat temu.
- Zaraz zobaczycie. – Uśmiechnął się Alfi umieszczając płytę w odtwarzaczu.
Pierwszym dźwiękiem rzeczywiście był śmiech. Następnym jaki usłyszeli, były otwierające się szeroko drzwi pracowni Alfiego, który odruchowo zatrzymał odtwarzanie.
Do pokoju dziarskim krokiem weszła kobieta na oko trzydziestoletnia, bardzo ładna i widać było, że greckiej krwi nic w jej żyłach nie mąciło. Oczy miała ciemne, włosy kręcone a skórę barwy oliwkowej, ale dzieciaki zwróciły uwagę jedynie na jej serdeczny i szeroki uśmiech. Alfred poderwał się z miejsca i nieco zakłopotany uściskał nieznajomą.
- Cześć, Kasandro. – Powiedział, a potem wskazał na kanapę – To moi kochani siostrzeńcy, znaczy prawie oboje to moi siostrzeńcy – uśmiechnął się w stronę Nike. – Poznajcie się.
- Leander, a to Nikoleta, czyli Nike. – Powiedział chudy chłopiec wskazując na koleżankę.
- Kasandra – kobieta podała im dłoń. – Wiecie już kim jestem?
- Głupie pytanie. – Stwierdziła Nike. – Jest pani dziewczyną wujka Alfiego.
- Fakt, ale proszę, nie mów mi „pani".
- Więc jak? – To był o dziwo Alfred, ciekaw jak się sprawy potoczą.
- Mówcie „ciociu". – I spojrzała na naszego archeologa tak jakoś czule, że od razu ją polubili. Bo jeśli ktoś był dobry dla wujka, to jakie były powody, by go właściwie nie lubić?
- A teraz, pozwólcie, że wrócimy do nagrania. – Odezwał się Alfi, bo naprawdę musiał się już pochwalić swoim odkryciem. A miał naprawdę pojętną i doborową publiczność, bo dwoje młodych, gibkich umysłów i doświadczoną panią naukowiec, która praktykowała archeologię w terenie, a raczej ściśle mówiąc – pod wodą.
Podszedł jeszcze raz do odtwarzacza, przewinął do początku nagrania i jakby zdenerwowany pierwszym referatem w szkole nacisnął PLAY.


Tu powinien być tytułWhere stories live. Discover now