Masywne, czarne łapy odciskały niewyraźne ślady na zmarźniętej ziemi. Długi ogon poruszał się smętnie a boki zwierzęcia unosiły się równomiernie. Kuśtykając wyszedł z mrocznego tunelu i pojawił się pod wierzbą bijącą.
Szedł w stronę bocznych wrót zamku oglądając się co chwila za siebie. Potem nastawił uszu i cicho zawarczał usłyszawszy lekkie postukiwanie. W jego kierunku po śliskich, kamiennych schodach niezgrabnie kroczył dostojny jeleń.
Jego rozbiegane oczy zatrzymały się na spojrzeniu kruczoczarnego psa i zdawało się, że oba zwierzęta na swój widok odetchnęły z ulgą.
-Syriusz!- tam gdzie zaledwie kilka sekund temu stał rogacz teraz pojawił się wysoki chłopak z ciemnymi, potarganymi włosami i okrągłymi okularami na nosie, w których brakowało jednego szkiełka. Znowu w miejscu kudłatego wilczura stał przystojny młodzieniec z czarnymi, kręconymi włosami i kilkudniowym zarostem.
Na jego bladej twarzy pojawił się słaby cień uśmiechu a on sam chwiał się lekko. Okularnik podbiegł do niego nieco zmartwiony.
-Wszystko w porządku Syriuszu?- chwycił go za ramię i rzucił niespokojne spojrzenie na zakrwawioną, podartą koszulę przyjaciela.
-W jak najlepszym- wysapał ciężko, zaciskając zęby.
-Idziemy do Pani Pomfrey- powiedział marszcząc czoło i biorąc kolegę pod ramię zaprowadził do zamku.
-Daj spokój James, bywało gorzej-
zaśmiał się zachrypniętym głosem, ale zaraz skrzywił się w grymasie bólu, próbując bezskutecznie to zakryć. Potter przewrócił oczami na uwagę przyjaciela.-Wielkie nieba! Co wam się stało!-
Pani Pomfrey o mało nie dostała zawału gdy pojawili się w skrzydle szpitalnym. O ich comiesięcznych eskapadach do wrzeszczącej chaty wiedziała jedynie ona i dyrektor, więc wcale nie musieli się tłumaczyć z ich częstych wizyt w szpitalu.
-Mówiłam! Mówiłam Dumbledorowi, że to zły pomysł!
Jeszcze kilka miesięcy i wszyscy wylądujecie w Mungu!- wzburzała się pomagając Syriuszowi usiąść na łóżku. Po długich sprzeciwach Jamesa udało jej się go wygonić stwierdzając, że Gryfon nie ucierpiał i zająć się Blackiem.
Potter powlókł się do swojego dormitorium i rzucił na zaścielone szkarłatną narzutą łóżko.
Jego spokój nie trwał jednak długo.
Gdy już niemal spał wykończony po pracowitej nocy, drzwi otworzyły się z hukiem.
Stał w nich przerażony chłopak.
Twarz miał strasznie podrapaną a na sobie cienką, miejscami podartą szatę. Blada, zmęczona twarz, zapadnięte policzki i podkrążone oczy sprawiały, że wyglądał jak siedem nieszczęść.
-Gdzie Syriusz?!- krzyknął na wejściu będąc wyraźnie zestresowanym. James podniósł się rzucając Reparo na swoje potłuczone okulary.
-Łapa jest w skrzydle szpitalnym- odparł jakby mówił o pogodzie.
Stojący w drzwiach chłopak oparł głowę o framugę przymykając oczy a następnie odwrócił się z zamiarem pójścia (pewnie) do skrzydła szpitalnego, lecz w porę został zatrzymany przez drobnego chłopaka, który właśnie wszedł do dormitorium.
-James! Remus!- ucieszył się szukając wzrokiem trzeciej osoby.
-A gdzie Łapa?- James podszedł do nich powoli.
-Syriusz jest u Pani Pomfrey, ale nic mu nie jest. Założę się, że już ma wkoło siebie stado fanek i jest z tego powodu bardzo zadowolony-
W jego głosie słychać było śmiech.
-I proszę Cię Remusie, nie mów, że to twoja wina- chwycił Lunatyka za łokieć widząc jego spuszczony wzrok i drżące usta.
Wszyscy ustalili po długich sprzeciwach Lupina, że będą spędzać z nim każdą pełnię i akceptują jego futerkowy problem.
We troje zostali animagami by pomagać przyjacielowi w tym trudnym okresie.
W końcu byli nierozłącznymi uczniami Hogwartu- Huncwotami!
CZYTASZ
One Shoty z Hogwartu
Short StoryDługie niekończące się historie z zawitą fabułą? Nie tutaj! Zapraszam was na luźne one shoty w tematyce Hp EmilQa