Lunatyk

82 3 0
                                    

Lunatyk krążył po ciemnych korytarzach, od trzech godzin niezdolny do zaśnięcia.
Gdy tylko zamykał oczy, przeszywał go widok Syriusza leżącego w skrzydle szpitalnym.
Nie wiedział jednak, że nocne spacery odbywa ktoś jeszcze w tym zamku.
Dyrektor Dumbledore od dłuższego czasu przyglądał się załamanemu chłopakowi.
Bardzo się o niego martwił, wiedział, że nastolatek nie ma łatwo. Co miesiąc musiał zmagać się z odmiennością i chociaż przyjaciele bardzo go wspierali, to nie mogli zobaczyć i poczuć, jak to jest być nim.
-Dobry wieczór Remusie- odezwał się wreszcie Albus. Lupin wzdrygnął się i wystraszony spojrzał na dyrektora.
-Pan profesor wybaczy, już wracam do siebie- starzec zatrzymał go jednak, obejmując opiekuńczym ramieniem.
-Właściwie, to chciałem z tobą porozmawiać-
Chłopak rzucił nauczycielowi niepewne spojrzenie.
-Wiesz, że to nie twoja wina, prawda?- Lunatyk spuścił głowę. Chodziło o Syriusza.
Na całe szczęście dyrektor kontynuował, przerywając grobową ciszę.
-Cóż, chciałbym jednak, abyś porozmawiał ze swoim przyjacielem- posłał mu ciepły uśmiech-
Możesz to dla mnie zrobić?- Gryfonowi ścisnęło się gardło, więc pośpiesznie pokiwał głową.
-Dobry z ciebie chłopak Remusie, wracaj do dormitorium- Albus Dumbledore, poklepując Gryfona po ramieniu wrócił do swoich spraw.
Prefekt domu lwa nie zamierzał jednak wracać do wieży, a zamiast tego kierował się powolnym krokiem w stronę skrzydła szpitalnego. Uchylił ciężkie wrota, wciskając się do środka. Większość łóżek została już zaścielona, a w niektórych wciąż przebywali ranni lub chorzy uczniowie, teraz pogrążeni w głębokim śnie. Lekkie światło księżyca wpadało do pomieszczenia tuż przy końcu sali, gdzie na swoim posłaniu leżał Syriusz. Remus pokonał odległość dzielącą go od Huncwota.
Black wcale nie spał. Gdy tylko jego przyjaciel się pojawił, ten wbił w niego ciemne, psie oczy.
-Remusie...- Łapa powiedział tylko tyle zachrypniętym głosem, a Lupin przysiadł na skraju jego łóżka.
-Ja...przepraszam cię Syriuszu- głos mu drżał, a pod powiekami zbierały się słone łzy.
Łapa zamyślił się przez chwilę.
-Nie chcę, abyście towarzyszyli mi, podczas kolejnej pełni. Żadne z was.- z rozmyśleń wyrwał go jakże poważny ton kolegi.
-Co?- Syriusz osłupiał. Przecież wraz z pozostałą dwójką przyjaciół, od początku pomagali Remusowi z futerkowym problemem.
Dla niego też zostali animagami, co kosztowało ich sporo pracy, a teraz mieli tak po prostu zrezygnować?
-Remusie, chcemy cię chronić...- wyrzucił lekko poirytowany. Lupin wstał, zawarczał ciche ,,bez dyskusji" i ruszył ku wyjściu ze szpitala.
-Nie jesteś wilkołakiem. Jesteś posłusznym psem!- Syriusz widząc oczy przyjaciela, teraz pełne nieufności i strachu, natychmiast pożałował swoich słów. Nie wiedział, co właściwie miał na myśli, wypowiadając te słowa. W złości ludzie mówią głupie rzeczy.
Gryfon wybiegł z pomieszczenia, a po korytarzu rozniosło się echo szybkich kroków.
-Lunatyk! Wracaj natychmiast!- wręcz wyszczekał drugi, o dziwo nie budząc żadnej osoby z sali, po czym przemieniony w kudłatego wilczura ruszył za przyjacielem w pogoń. Remus wybiegł na błonia jednym z tajnych przejść. Czuł, że nie ma już nikogo.
Targała nim bezsilność przeradzająca się w wściekłość. Zazwyczaj opanowany i spokojny chłopak, teraz krążył nieopodal zamku, targając włosy. W wściekłości, którą musiał z siebie wyrzucić, kopnął w pobliski głaz i cicho syknął z bólu. Osunął się powoli na ziemię i ukrył twarz w dłoniach, a jego ciałem wstrząsnął cichy, niekontrolowany szloch rozbitego młodzieńca.

One Shoty z HogwartuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz