13. ,,Miła niespodzianka"

492 29 12
                                    

Nagle w nasza łódź uderzył wielki kamień, powodujac ogromną dziure.
Jakimś magicznym sposobem znaleźliśmy się bliżej wysypy, a Polifem był z siebie dumny. Właściwie byliśmy znowu na wyspie...

Po chwili, rzucił kolejnym głazem, ale na szczęście lub nie Tyson odbił go.

-Ty zdrajco!- krzyknął olbrzym z wyspy, gdyby nie to, że byliśmy na jakimś odludziu, wszystkie statatki słyszałyby krzyk cyklopa.- Zdrajców, własnej rodziny!- Ryknął, powodując wielkie fale na morzu, co nie ułatwiało nam sprawy.

-Nie słuchaj go!-Krzyknął Percy do Tysona.

Ich spor trwał tak dłuższą chwile, kamienie leciały wszędzie, a razem z Annabeth oraz Clarisse próbowałyśmy w jakiś sposób załatać dziurę.
Nagle Polifem zaczął wchodzić do wody, co nie ułatwiło nam sprawy, na szczęście przewrócił się, co było delikatnie mówiąc komiczne.
Przez to, że wczesniej Percy zranił go w nogę, nie mógł tak szybko się poruszać.

-Ojcze - zaczął cyklop- przeklnij ich- powiedział z nienawiścią w głosie - bym odzyskał runo!- jak można się było domyśleć, mówił o Posejdonie.

-Posejdon to tez nasz ojciec - odpowiedział Percy- nie będzie rozgrywał nas przeciwko sobie.
Na te słowa Polifem zawył.
Percy razem z Tyson'em próbowali jakoś go pokonać. Wyskoczyli z łodzi i chcieli go w jakiś sposób unieruchomić, niestety na marne.

-Zostałeś źle wychowany, dołączył do mnie bracie - powiedział cyklop- pomóż mi- błagał, ale nie było to do końca szczere z jego strony.
Widać było, ze Tyson nie wie co ma zrobić.
Polifem szybkim ruchem wyrwał drzewo oliwne obok którego, chwile temu stał mój brat.
Percy krzyknął, gdy roślina z całej siły uderzyła Tysona. Próbował wbić ostrze w udo olbrzyma.
Nie udało mu sie to, a on sam wygladal okropnie. Z jego ran saczyła się krew, miał mnóstwo siniaków, a jeszcze chwile i mógł zemdelć. To był okropny widok, jednak żadne z nas nie miało na tyle, odwagi by mu pomóc. Nawet nie mieliśmy jak, próbowaliśmy naprawić łódź, co tez nie było ta proste jak się wydaje.

Nagle Percy wskoczył na cyklopa i go nieuszkodliwił przez stanięcie na jego oku.

-Rozdepcze was!- krzyknął.

-No dalej próbuj, co ty taki wolny!- odpowiedziała Clarisse, na co miałam ochotę ja uderzyć w twarz. Nie wiem co planowała, ale średnio nam się to udało.

Percy razem z Tyson'em podbiegli do łodzi, mieliśmy już odpływac, gdy kolejny głaz nas trafił.
Po chwili zaczelismy tonąć. Widziałam, jak moi towarzysze próbowali,  nieskutecznie wydostać się i nie utopić, jednak na marne.

Tyson, Percy oraz ja umielismy się proozumiec pod woda, jednak to nie wystarczyłoby, by pomóc tonącym.
Dlatego w myślach, przywołaliśmy Tęczusia.
Ten przyjazny, zwierzak pomógł nam wcześniej i uratował nas po raz kolejny razem z swoimi przyjaciółmi.

Hipokampy jak najszybciej popłynęły z daleka od wyspy.
W oddali słyszeliśmy jeszcze radosny głos cyklopa, mówiący:

-W rezcie nikt mi się nie wymknął!

Mam wielka nadzieję, że nie dowie się jak naprawde było.

                                  *

Nagle poczułam w ustach dziwny smak...Soli. W sumie co się dziwić...
Otworzyłam powoli oczy.
Hipokampy pływały w kółko, no dalej nie mogły płynąc, za dużo zanieczyszczeń.

-Miami- powiedziała Ann- dalej nie mogą płynąc.
W oddali zachodziło słońce. Cale niebo wyglądało przepięknie. Miało kolor krywistej czerwieni, nie mieliśmy jednak czasu na dluzsza przerwę, bo musieliśmy się śpieszyć.

-Dzisiaj jest osiemnasty czerwca! - powiedziała Ann, wybiegając z kiosku.

-Sosna Thali juz prawie nie żyje - powiedział Grover przerażony.

-No właśnie Percy! To twoja wina- zaczela Clarisse.

Nie chciałam się mieszać, jakąś dziwna siła powodowała u mnie senność. Ich kłótnie widziałam tak jakby przez mgłę. Nagle pojawiły się czarne plamki.

-Lara, a ty?- szturchnął mnie Grover.
Spojrzalam na niego nie wiedząc o co chodzi.

-Ja mam- odezwał się Tyson- myślałem, że to jedzenie dla Tęczusia- podał Clarisse jakiś worek, jak potem się okazało z pieniędzmi.
Jej przepowiednia powiedziała, że wróci sama i to jej misja.

-Możecie na mnie liczyć. Nie zawiodę- powiedziała z powaga w glosie.

Gdy Runo było już w drodze do obozu, nie mogło by być lepiej prawda?
Ale zawsze wszystko, musi się popsuć.

Wtedy właśnie Percy obrócił się, a przed nim stanął Luke przykładając mu ostrze do gardła.

-Witaj, kuzynie- zaczął z szyderczym uśmiechem- miło cie znowu widzieć w Ameryce.

Poczułam, że moje serce zaraz przestanie bić. Czemu zawsze my mamy pecha? Zapytałam retoryczne samej siebie.
To się nazywa ,,miła niespodzianka".


------
Hej!

Miałam straszne problemy  opublikowaniem tego rozdziału, jeżeli będzie brakować jakieś części tekstu lub po prostu jakaś część tekstu utnie to dajcie znać!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 12, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Córka PosejdonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz