CC
Było mi żal Andy'ego. Co prawda nie znałem jego dziewczyny tak dobrze jak reszta zespołu, ale fakt, jak uśmiechał się do telefonu na każdą wiadomość od niej, utwierdzał mnie tylko
w przekonaniu jak bardzo byli sobie bliscy. Spojrzałem na zegarek. Chłopak stał tam już trzecią godzinę. Słońce już dawno zniknęło za horyzontem. O dach auta zaczęły obijać się pojedyncze krople deszczu. Po chwili rozpadało się na dobre. Rozejrzałem się po ludziach. Jinxx przeczesywał co chwilę swoje włosy. Jake obejmował i pocieszał swoją dziewczynę, która rozpłakała się jakieś pół godziny temu. Ashley natomiast wpatrywał się w przyjaciela. Nie chciałem się wtrącać. Siedząc więc tak bez pomysłu co robić po prostu przymknąłem oczy
i wsłuchiwałem się w padający deszcz. Czas płynął. Nie wiem ile minęło. Swoje poprzednie zajęcie zmieniłem na zabawę guzikiem odpowiedzialnym za wycieraczki. Śledziłem wzrokiem urządzenie sunące po szybie. Góra dół... Góra i dół... I tak kilkanaście razy.
- Chłopaki co robimy? - krępującą ciszę przerwał Ash. I Bogu dzięki za to bo nie wiem ile byśmy jeszcze tak siedzieli. Obróciłem się do nich.
- Trzeba coś wymyśleć. Inaczej będziemy bez wokalisty, bo będzie chory. - przyznałem rację kumplowi.
- I tak na razie musimy zrobić sobie przerwę. Znając Andy'ego to znów nie będzie wychodził z pokoju. Tym bardziej nie zechce nic zjeść. - stwierdził Jake - Ale masz rację CC. Jeśli on się rozchoruje to nie skończy się to dobrze.
- Trzeba też wrócić do domu. Jest 11PM. - zauważył Jinxx.
- Dobra. Idę po niego. Mamy jakiś parasol? - zapytał ponownie Purdy. Zgodnie pokiwaliśmy głową na nie.
- Sorry stary. - dodałem. Mężczyzna wzruszył ramionami i wyszedł.
Obserwowałam ze środka sytuację, podczas gdy reszta organizowała koc do przykrycia najwyższego członka zespołu. Ash podszedł do chłopaka i zamienił z nim parę zdań. Właściwie to tylko on mówił. Po chwili oboje wrócili. Inna przykryła brunata kocem. Ja uruchomiłem auto.
- Gdzie jedziemy? Dom zespołowy czy do Andy'ego? - zapytałem wyjeżdżając z cmentarza.
- Do mnie. - odezwał się sam zainteresowany. I to były właściwie jedyne słowa jakie wypowiedział podczas całej podróży. Był pogrążony we własnych myślach. Co jakiś czas zerkałem w lusterko. Przez cały ten okres powrotu do domu chłopak tępo patrzył przed siebie, ściskając tajemnicze pudełko.
Po 30 minutach wjechałem na podjazd. Biersack jako pierwszy wyszedł i zaraz zniknął za drzwiami swojego domu. Reszta powtórzyła jego czyn i zgromadziła się przed pojazdem.
- Martwię się o niego. Może zrobić coś głupiego. - stwierdził Ashley.
- To prawda. Przydałoby się żeby ktoś z nim został. Przpilnował go. - dodał Jake.
- Ja mogę być pierwszy. Zmieniajmy się co 3 dni. - zgłosiłam się na ochotnika.
- Dobra. To ustalone. Jego rodzice się przeprowadzili więc ich pokój jest wolny. Daj kluczyki, odwiozę chłopaków. -poinstruował mnie Ash. Podałem mu przedmiot i uprzednio żegnając się z zespołem, wszedłem do domu, zamykając go od środka.
W niewielkim, pomalowanym na biało, korytarzu na czarnej wycieraczce zostawiłem buty. Usłyszałem dźwięk lanej wody z czego wywnioskowałem że Andy brał prysznic. Mogłem więc trochę rozejrzeć się po domu. Hol poprowadził mnie do przestronnego pomieszczenia. Po lewej stronie, mała kuchnia. Na wprost stół dla sześciu osób. Równolegle z nim po prawej stronie duży kremowy skórzany narożnik, naprzeciw którego na ozdobnych kamieniach wisiał duży, plazmowy telewizor, a pod nim kilka półek. Za całą tą ścianką były schody prowadzące na górę. Wszystko było we współgrających ze sobą kremowo, biało, brązowych kolorach. Na piętrze znajdowały się zaledwie 3 pomieszczenia. Domyśliłem się że był że są to pokoje i łazienka.
W tym samym momencie kiedy postawiłam swoją stopę na ostatnim schodku, z łazienki wyszedł Andy. Spojrzał na mnie lekko zaskoczonym ale i nieobecnym wzrokiem. Lekko zmieszany wyjaśniłem mu swoją obecność.
- Słuchaj my... stwierdziliśmy że lepiej będzie jeśli nie będziesz sam w domu. Szczególnie teraz. - już otwierałam usta by coś dopowiedzieć ale chłopak mi przerwał.
- Nic się nie dzieje. Zajmij pokój rodziców. Jest naprzeciwko. - jego głos był taki... Wyprany z uczuć. To chyba najlepsze określenie. Widać było po nim że było mu wszystko jedno. Czy by go okradali, czy mieli by zabić. Nawet nie zwróciłby na to uwagi. Obojętność jaka od niego biła była nie do zniesienia. Chciałem jakoś poprawić mu humor tylko nie wiedziałem jak. Jak pomóc komuś, kto pochował najważniejszą dla niego osobę. W jego oczach widać było ponownie zbierające się łzy. Nic już więcej nie mówiłem. Przytaknąłem tylko głową twierdząco i wszedłem do swojego tymczasowego pokoju. Od razu zobaczyłem kremowe jasne panele. Na nich beżowy włochaty dywan sięgający aż pod duże dwuosobowe łóżko. Po obu stronach łóżka dwie małe szafeczki nocne, a na nich małe lampki. Wszystko w kolorze ciemnego drewna i białych stelaży. Cały pokój był pomalowany w jasno beżowym kolorze. Nad łóżkiem wisiało kilka zdjęć. Podszedłem do nich. Głównie były to zdjęcia pary. Najprawdopodobniej rodziców Andy'ego. Gdzieniegdzie przewiała się sylwetka młodego chłopaka. Naprzeciwko łóżka była duża rozsuwana szafa. Nie było żadnego telewizora ani innych ozdób. Pokój wydawał się być prosty a jednocześnie praktycznie zionął elegancją. Długie białe firany tak jak i ciemno beżowe zasłony dodawały uroku całemu pomieszczeniu. Sprawdziłem godzinę na telefonie. Dochodziła druga w nocy. Na ekranie pojawił mi się jeden sms. Nadawcą był Ashley. Otworzyłem wiadomość, a jej treść brzmiała "jak z nim?". Odpisałem więc że dobrze i odłożywszy urządzenie na szafkę nocną, wyszedłem z sypialni. Zanim wszedłem do łazienki zajrzałem do pokoju bruneta. Cicho i powoli otworzyłem drzwi. Ciemność ograniczała mają widoczność zaledwie do paru kroków. Kiedy usłyszałem ciche chrapanie, doszedłem do wniosku że 21 latek śpi, więc bardzo szybko opuściłem jego świątynię.
Łazienka prezentowała się również schludnie lecz nie tak elegancko Jak pokój rodziców chłopaka. Miętowe ściany prawie idealnie współgrały z białymi przedmiotami i brązową ramą lustra. Tuż przede mną rozciągał się duży blat na którym była umywalka, a pod nią szafki z zapewne czystymi ręcznikami jak i zapasowymi kosmetykami. Nie myliłem się. Wyjąłem z nich czysty ręcznik i lawendowe mydło. Nie był to zapach pasujący do mnie, aczkolwiek z braku laku, trzeba było cieszyć się z tego że jest. Przeglądnąłem się w lustrze. Powoli zdejmowałem swoje ciuchy, zastanawiając się czy wybrać wannę czy kabinę prysznicową. Po krótkim namyśle stwierdziłem że lepszy będzie szybki prysznic i jak najszybsze schowanie się pod ciepłą kołdrą.
Po wykonaniu wszystkich czynności wróciłem do przeznaczonego mi pomieszczenia. Leżąc na bardzo wygodnym łóżku zacząłem myśleć. Po tak dużej stracie i nie tylko dla Andy'ego, ale i praktycznie całego zespołu, nie będzie łatwo się pozbierać. Przyjaźń, jaką otaczała nas Patricia, będzie nie do zastąpienia.
- Ech... To będzie ciężki czas. - westchnąłem po czym przeżegnałem się i odmówiłem cichą modlitwę za dusze mojej koleżanki.
CZYTASZ
Moja dziewczyna jest wampirem [Zawieszone]
Fanfiction- Cóż. Kiedy po śmierci dusza, która powinna być szczęśliwa, taką nie jest, dostaje możliwość wyboru. Tak właśnie się tu znalazłam. - mówiła, a ja dalej nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje.