Andy
Obudziłem się o dziwo w swoim pokoju. Dobrze pamiętam, że byłem na pomoście. Chciałem... Chciałem się zabić, a... Dalej nic nie pamiętam. Przetarłem oczy i spojrzałem na siebie. Ktoś mnie rozebrał. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Na suszarce wisiały moje wczorajsze ciuchy. Podszedłem do nich. Chwyciłem w dłonie bluzkę. Była wilgotna... I pachniała inaczej. Nie czułem zapachu chloru jaki był za każdym razem gdy robiłem pranie. Dodatkowo mogłem wyczuć coś jakby... Perfumy. Mimo, że nie były moje to usilnie coś mi przypominały. Zamyślony usiadłem na łóżku. Kładąc ręce po bokach natknąłem się na kartkę. Zmarszczyłem brwi. Przeczytałem jej treść i wtedy wszystko wróciło. Nad jeziorkiem widziałem Pat! Stała przede mną. Żywa! Jak to możliwe?! Bo przecież mi się nie przywidziało. Słyszałem stukot jej butów. Mówiła do mnie. To nie mogło być złudzenie. Jedyną najlepszą opcją było ponowne zawitanie w tamtym miejscu. Musiałem się o tym przekonać. Teraz. Podbiegłem do szafy. Ubrałem czarną koszulkę z krótkim rękawem oraz rurki. Szybko zszedłem na dół o mało nie przewracając się na schodach. Kiedy zakładałem buty w przedpokoju pojawił się Ashley.
- A Ty gdzie się wybierasz? I co Ty taki wesoły? - zapytał. Tym samym uświadomił mnie, że cały czas się uśmiechałem. Od momentu śmierci Patricii nawet nie było mowy o jakimkolwiek uśmiechu z mojej strony. Cudem właściwie było to, że z kimś rozmawiałem. Jednak po wczorajszych wydarzeniach zapalił się we mnie płomyk nadziei. Dlatego nim wybiegłem z domu, odpowiedziałem:
- Możliwe, że wszystko będzie tak jak dawniej.Szybko dotarłem do celu. Dystans, który spacerem zajmował około godziny, przebiegłem w lekko ponad 15 minut. Stanąłem na pomoście. Rozejrzałem się po okolicy. Szum wody wypełniał moje uszy. Promienie słońca odbijały swoje światło od tafli jeziora. Lekki wiatr poruszał źdźbłami trawy. Korony drzew przepuszczały promienie słoneczne, które rozjaśniały to miejsce. Wszystko wydawało się być piękne i idealne. Do szczęścia brakowało mi tylko tej jednej osoby. Zacząłem się odrobinę denerwować. W głowie pojawiły się wątpliwości. Co jeśli to była fikcja? Wymysł mojego stęsknionego umysłu? Niecałe pół godziny temu byłem tym tak zaaferowany, że nie dopuszczałem do siebie tych złych myśli. Wziąłem głęboki wdech by za chwilę, ze świstem, wypuścić powietrze z ust. Potrzebowałem relaksu. Zrobić coś co mnie rozluźni. Ręce lekko zaczęły mi się trząść. Musiałem zapalić. Poczuć smak nikotyny, która jakimś sposobem działa na mnie uspokajająco. Sięgnąłem do kurtki po paczkę papierosów. Nie było jej tam. Nerwowo zacząłem przeszukiwać swoje kieszenie. Zawsze miałem je przy sobie. Nie mogłem ich zostawić w domu. Telefon, dokumenty czy klucze owszem. Ale nigdy papierosy.
- Tego szukasz? - usłyszałem za sobą. Odwróciłem się i w tym samym momencie moje serce chciało praktycznie wyskoczyć z piersi. Miałem rację! Stała tam... Oparta o jedno z drzew. Ubrana w obcisłą bokserkę, bojówki i martensy na wyższej podeszwie. Jej włosy lekko powiewały na wietrze. W ręce obracała paczkę papierosów, a w ustach dopalała jednego z nich. Zacząłem do niej iść. Miałem ochotę się na nią rzucić. Złapać w objęcia i nie puszczać by drugi raz nie zostawać sam. Kiedy byłem już blisko niej i rozłożyłem ręce chcąc ja przyciągnąć do siebie, ta wyciągnęła przed siebie dłoń. Zatrzymałem się i spojrzałem na nią pytająco.
- Przecież Cię nie znam. - wyjaśnił a, a mi jakby na nowo pękło serce.
- J-jak to? - zapytałem. - Patty... To ja... Andy. Jak to możliwe, że jesteś tu skoro zmarłaś? - potok słów lał się z moich ust niczym woda z odkręconego kranu.
- Wróciłam. Śmierć jest łaskawa. - nie rozumiałem. Niczego nie rozumiałem. Musiałem z nią porozmawiać.
- Opowiedz mi o tym. - nie zrobiła tego. Pokazała. Cofnąłem się o krok kiedy jej oczy błysnęły zielonym światłem, zamiast paznokci pojawiły się szpony, a w ustach pojawiły się kły. Nie wierzyłem w to. Zaraz gdy zobaczyła mój ruch, wróciła do swojej pierwotnej postaci.
- Już... Nie mogę umrzeć. - usiadła pod drzewem. Odpaliła kolejną fajkę. - Masz coś co jest mi potrzebne. Chciałabym byś mi to zwrócił.
- Co to jest? - patrzyłem będąc nadal w szoku.
- Informacje. - zagadnęła tajemniczo.
- Najpierw odpowiedz czemu jesteś tu żywa. - zarządałem. Oddałbym jej wszystko ale sam chciałem zrozumieć co się dzieje. Dziewczyna wzięła głębszy oddech i zaczęła opowieść.
- Cóż. Kiedy po śmierci dusza, która powinna być szczęśliwa, taką nie jest, dostaje możliwość wyboru. Tak właśnie się tu znalazłam. - mówiła, a ja dalej nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. - Ja byłam taką duszą. Płakałam. Cały czas. Spotkałam się z kobietą. Nazwała się śmiercią. I dała mi taką możliwość. Albo bujam się po zaświatach albo jestem wampirem i mam tego kogoś przy sobie. Nie ostrzegła mnie jednak, że przy opuszczaniu tej jakże pięknej krainy stracę pamięć. Wiem, że tęskniłam. Ale nie wiem za kim. Przestało mnie to interesować już po miesiącu bycia tutaj. Ty... Szepcząc mogę imię wczoraj... Pobudziłeś tą ciekawość na nowo. Wiesz kim byłam prawda? - popatrzyła na mnie z iskierką nadziei w oczach. Co mogę powiedzieć . Zamurowało mnie. Totalnie nie wiedziałem co powinienem był zrobić. Uciekać z krzykiem? A może zostać i opowiadać jej to co przeżyliśmy. Może to szalone. Ale to w końcu była i jest tą jedyną. Ukucnąłem przed nią.
- Wiem. I zamierzam Ci pomóc odzyskać pamięć. - powiedziałem mając nadzieję, że to dla nas nowy początek.
CZYTASZ
Moja dziewczyna jest wampirem [Zawieszone]
Fanfic- Cóż. Kiedy po śmierci dusza, która powinna być szczęśliwa, taką nie jest, dostaje możliwość wyboru. Tak właśnie się tu znalazłam. - mówiła, a ja dalej nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje.