Następnego dnia przyjechałem po dziewczyny swoim autem. Na dziś zaplanowałem spotkanie z resztą zespołu, przez co uśmiech na twarzy miałem znacznie większy. Wszyscy już czekali w domu zaintrygowani osobą, którą niedawno poznałem, a przynajmniej tak ich zachęciłem do tego żeby się spotkać. Ostrożnie zapukałem w szarą taflę którą już od dawna zżerał czas. Drzwi otworzyła równie rozpromieniona Valerie. Obrzuciła mnie spojrzeniem od moich butów po ostatni włos na mojej głowie i powiedziała.
- A oto i nasz pomysłodawca. - uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Najwspanialszy i najprzystojniejszy? Ha ha ha. Tak to ja. Gotowe? - zapytałem.
- Jak najbardziej. Dałbyś radę wziąć te dwie torby? - wskazała palcami 2 jamniki w różnych kolorach. Przytaknąłem i chwyciłem za ramiona podnosząc do góry. W jednym z nich coś zachlupało. Zmarszczyłem brwi i postanowiłem dopytać.- Co w tych torbach jest? - szatynka spojrzała na mnie ze stoickim spokojem.
- W jednej moje ciuchy, a w drugiej krew. - wzruszyła ramionami i tak jakby to było coś normalnego. Mnie natomiast przeszły ciarki po całym ciele.
- A-ale ludzka krew? - patrzyłem na nią lekko przerażony. Co jeśli były na polowaniu i ktoś ucierpiał? One też w końcu muszą się czymś odżywiać. Nie licząc też tego zwykłego jedzenia. Valerie przez chwilę obdarzyła mnie spojrzeniem dość politowanym po czym wybuchnęła głośnym śmiechem.
- No coś Ty. Po naszej pierwszej ofierze mamy dość. Patricia prosiła mnie żeby odżywiać się wyłącznie krwią zwierząt z tym, że trochę się o nią martwię. Już bardzo dawno nic nie piła. Przez to jest coraz słabsza. Zdarzają jej się omdlenia.
- Dwa dni temu zemdlała Jak szliśmy tutaj. - skojarzyłem fakty. Więc te bestie To nie jedyny jej problem. Coraz bardziej zacząłem się martwić. Co jeśli to przeze mnie? Musiałem z nią o tym porozmawiać.
- O tym właśnie mówię. Pogadaj z Pat. - wyszeptała.
- O czym? - usłyszałem zza pleców na co Valerie spięła swoje mięśnie.
- O niespodziance mają czeka na nas w domu. - uratowałem sytuację, a poważną minę Pat zastąpił szeroki uśmiech. - Zaplanowałem na dziś spotkanie z zespołem.
- Słucham? Znasz moje zdanie na ten temat Andy... - cóż... Kobiety mają strasznie zmienne humory.
- Tooo ja może wezmę Twoją torbę Pat i zaczkam przy aucie. - Valerie postanowiła się zmyć. Atmosfera zrobiła się, z lekka mówiąc, zagęszczona. - To nie jest dobry pomysł. - dokończyła.
- Patty wydaje mi się, że są gotowi. Z resztą to będzie podejrzane jeśli uśmiechnięty będę tu często przychodzić. Zwłaszcza przy nowej płycie. Zobaczysz ucieszą się.
- Andy. Ja według nich nie żyje. Wyobrażasz sobie ich miny?
- To właśnie najbardziej mnie ciekawi. No chodź. - dałem jej kuśtyka w bok i wyszedłem z domu.Patricia przespała praktycznie całą drogę. Na każdych światłach zerkałem w jej stronę. Wyglądała słabo. Cera była bledsza. Pojawiły się sińce pod oczami. Wyglądała na wychudzoną. Znaczy... Już i tak była chuda, ale teraz oglądała co najmniej jak anorektyczka. Czemu ja tego wcześniej nie zauważyłem. Zbyt często z nią przebywałem... A może po prostu nie zwracałam na to uwagi? Valerie wysiadła jednak nie weszła do domu. Stała przy garażu dając mi przy tym możliwość obudzenia Patrici.
- Hej miśka. - lekko potrząsnąłem jej ramię przez co otworzyła oczy. - Jesteśmy na miejscu.
- Tak szybko? - zapytała zaspanym głosem.
- Na drogach jestem demonem prędkości. - zaśmiałem się. W tym czasie dziewczyna poprawiła się na siedzeniu. - Skarbie co się z Tobą dzieje?
- Nie rozumiem.
- Jesteś strasznie chuda. Wyglądasz jak chodzący zombie. Jeszcze te omdlenia. Valerie mi powiedziała. Słonko martwię się o ciebie. Przeze mnie nie pijesz krwi. - wyznałem z skruchą w głosie.
- Widziałam jak się bałeś patrząc na mnie. Dlatego odmawiałam sobie krwi.
- A teraz proszę cię żebyś ją wypiła. - powiedziałem wyciągając z torby jeden woreczek tej cieczy. Podałem jej go i widziałem jak jej oczy nasycają swój kolor. Jak wysuwają się kły i szpony. Jednym ruchem wgryzła się w worek i sekundy później go opróżniła. Po skończeniu jej ciało wróciło niemal do normalnego wyglądu. Nie tylko jako wampir ale i człowiek. Popatrzyła na mnie z wdzięcznością i wysiadła. Zrobiłem to samo. Otworzyłem bagażnik, wziąłem do ręki pozostałe dwie torby i ruszyłem w kierunku domu. Jamnika z torebeczkami krwi postanowiłem zostawić w aucie. W razie potrzeby dziewczyny przyjdą tutaj. Otworzyłem drzwi i wszedłem jako pierwszy. Niespodzianka musiała się udać. Już od progu dało się słyszeć szczęśliwe głosy chłopaków.
- Mówię Wam on poznał kogoś nowego. - mówił Ashley.
- W takim razie co zrobi z Juliet? Wraca za dwa dni. - przypomniał Jinxx. Wtedy do mnie dotarło. Całkowicie zapomniałem o tej lali, która może wszystko zepsuć stwierdzeniem, że jesteśmy razem. A wtedy stracę Patricię na zawsze. Nie mogę dopuścić do jej spotkania. Ta blondyna wraca za dwa dni. Czyli niemal idealnie bo wtedy końcu się pobyt dziewczyn. Nie ma co się tym na razie zaprzątać głowy. Obróciłem się tylko by upewnić się, że szatynka tego nie usłyszała. Na szczęście ta prowadziła żywą rozmowę z Val. Czas na niespodziankę.
- Hej chłopaki! Wróciłem! I chcę Wam kogoś przedstawić. Dziewczyny chodźcie.Zapewne słyszeliście już nową piosenkę Andy'ego. Też nucicie ją w każdej wolnej chwili? 😍🎵🎶🎧🤘🤘
CZYTASZ
Moja dziewczyna jest wampirem [Zawieszone]
Fanfiction- Cóż. Kiedy po śmierci dusza, która powinna być szczęśliwa, taką nie jest, dostaje możliwość wyboru. Tak właśnie się tu znalazłam. - mówiła, a ja dalej nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje.