- Dobrze. - odpowiedziałam. Jednak zanim to chciałam jeszcze z nią ustalić parę rzeczy. - Jak masz na imię? - zapytałam na dobry początek.
- Valerie proszę Pani. - wzdrygnęłam się słysząc tą nazwę drugi raz. Wyciągnęłam dłonie przed siebie, chcąc zwrócić na siebie większą uwagę.
- Posłuchaj. Skoro mamy już ze sobą miesiąc to nie chcę żebyś była dla mnie jakimś posłańcem. Proponuje się poznać. Co Ty na to? - wytłumaczyłam.
- Dobrze. - powiedziała nieśmiało, zaskoczyła włosy za ucho i usilnie wpatrywała się w swoje buty. Stanęłam obok niej i zrobiłam to samo.
- No faktycznie ładne adidaski. Rozchmurz się Val! Nie ugryzę Cię! Jestem Patricia. - mówiłam po kolei dając jej lekkiego kuśkańca w bok i podając jej rękę. Z początku była lekko (jak nie mocno) zaskoczona ale po chwili odwzajemniła uścisk, a na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Czyli jesteś wampirem. Ja też! - klasnęła w dłonie zadowolona.
- Właśnie o to chciałam zapytać. Może się przejdziemy? - zapytałam wskazując na drzwi.
- Jasne. - odpowiedziała i zaraz potem przekraczałyśmy próg domu. Skierowałyśmy nasze kroki do oddalonego o 2 kilometry, małego ale głębokiego jeziorka. Przez całą drogę rozmawiałyśmy, poruszając niemal wszystkie tematy. Dowiedziałam się między innymi tego, że Valeria nie została stworzona przez śmierć. Dziewczyna opowiedziała mi co nieco o swoim życiorysie. Szczerze, naprawdę jej współczuję. Jako mała dziewczynka została sprzedana za długi swojego brata, u którego była pod opieką po wypadku rodziców. Z początku wyglądało to jak typowy gang. W upływie czasu okazało się, że tą na pozór niegroźna grupa była zorganizowanym stowarzyszeniem wampirów. Val była tam kimś w rodzaju służącej. Kiedy jednak opierała się nakazom, byli bezlitośni. Regularne bicia, gwałty. Nie mogłam sobie tego wyobrazić. Przynajmniej teraz rozumiałam dlaczego tak się do mnie zwracała.
- Potem jeden z nich mnie ugryzł. Śmierć, która to wszystko widziała przygarnęła mnie, a ich zrównała z ziemią. - wzruszyła ramionami. - A jaką jest Twoja historia?
Właśnie to chyba bolało najbardziej. Z mojej, wypełnionej współczuciem, twarzy zniknęły wszelkie emocje. Zostały zastąpione przez smutek i chęć zrozumienia. Bo taka była prawda. Nie rozumiałam dlaczego nic o sobie nie wiem. Tęsknota to chyba jedyne z uczuć, które cały czas mnie dręczy. A nawet nie znam osoby za, którą ciągnie się to uczucie.
- N-nie pamiętam. Nic. Wróciłam z podziemi i to jest jedna z konsekwencji. Wiem, że za kimś tęsknię. Ale nie kojarzę za kim. Moje całe poprzednie życie zniknęło jak w czarnej dziurze. - wyznałam po chwili. Musiałam przemyśleć co odpowiedzieć.
- Przykro mi. Przydałaby się remont naszej małej willi. - stwierdziła, szybko zmieniając temat. Za co nie ukrywajmy, byłam wdzięczna. Uśmiechnęłam się.
- Tak to prawda. Chociaż zanim wybrałam to miejsce pojawiło mi się wspomnienie. Że przychodziłam tu jak byłam mała i było mi dość... Ciężko.
- Czyli jest możliwość że odzyskasz pamięć. - pisnęła entuzjastycznie. Odwzajemniłam go. Cały czas zadziwiała mnie ta dziewczyna.
- Przydała by nam się też lekka zmiana. Chcąc nie chcąc mogą mnie tu rozpoznać. No i nie zaszkodziły by jeszcze jakieś zakupy. Ale teraz najlepsza część dnia. - zasygnalizowałam - Kolacja!Pobiegłyśmy do domu. Szybko przeszłyśmy na schody. Im bliżej byłyśmy piwnic tym bardziej dało się słyszeć odgłosy walenia w drzwi. Przeplatały się z krzykami typu "Wypuśćcie mnie" czy "Jest tak ktoś? Halo!". Otworzyłam drzwi i zaraz potem poczułam mocny uścisk. Blondyn powtarzał cały czas słowo "Dziękuję", a kiedy nie odwzajemniłam gestu odsunął się. Zlustrował mnie wzrokiem. Ja natomiast kierowałam ku niemu wściekłe spojrzenie. Nie lubiałam kiedy ktoś mnie przytulał aten człowiek samym swoim wyglądem wzbudzał we mnie negatywne emocje. Nie odrywając wzroku zaczęłam koło niego krążyć. W pomieszczeniu nie było słychać nic innego oprócz stukania obcasów. Zatrzymałam się przed metalowym stołem. Zaczęłam powoli wyciągać z niej rzeczy. Niebieski znicz, zapalniczka, papierosy i dwa sztuczne kwiaty chryzantemy. Prychnęłam. Chwyciłam paczkę fajek.
- Pozwolisz, że zatrzymam? - zapytałam, a raczej stwierdziłam. Schowałam przedmiot do kieszeni - Tobie już się raczej nie przydadzą.
- Jak to nie? Patricia co tu się dzieje? - wzdrygnęłam się na dźwięk swojego imienia. Odwróciłam się gwałtownie w jego stronę.
- Znasz moje imię. Więc znałeś mnie. I pogadała bym z Tobą chętnie. Ale rozumiesz. Twoje serce tak pięknie bije. Tak rytmicznie. A słyszę każdy jego puls. - mówiłam czując jak pojawiają mi się wampirze kły. Chłopak na wszystko patrzył z przerażeniem w oczach. Najprawdopodobniej dotarło do niego jak skończy. Podeszłam do niego i zapukał kły w jego szyję. Próbował się bronić. Co chwila otrzymywałam chaotyczne ciosy. To w głowę, to w ręce gdzie go trzymałam. Przed kolejnym powstrzymała go Valerie, która wpiła się w dłonie.
Ciało spaliłyśmy, wcześniej biorąc jego wszystkie pieniądze. Nie było ich dużo, ale na podstawowe przyrządy fryzjerskie i jedzenie wystarczyły. Po 3 godzinnych zmianach mogłam wreszcie przejrzeć się w lustrze, które było zaledwie jego kawałkiem. Wyglądałam tak jak pamiętam. Dalej miałam kolczyki w brwi, nosie i wardze. Tatuaż Batmana na szyi. Wysunęłam kły. Moje oczy stały się bardziej zielone. Tak jakby ktoś nasycił ten szmaragdowy kolor. Włosy zostały ścięte w boba, gdzie po dwóch bokach puszczone zostały dłuższe pasma. Valerie stwierdziła, że nie byłaby sobą gdyby nie zafarbowała mi włosów. Tak też zrobiła. Teraz zamiast jasnego pojawił się ciemny blond z białym ombre. Teraz zostało nam wyremontować dom i wyćwiczyć swoje umiejętności. Zatem ubrana w sportowy strój, bez zapowiedzi, wbiegłam do pokoju Val i z radością jak i energią poinformowałam:
- Szykuj się. Czas na trening.
CZYTASZ
Moja dziewczyna jest wampirem [Zawieszone]
Fanfic- Cóż. Kiedy po śmierci dusza, która powinna być szczęśliwa, taką nie jest, dostaje możliwość wyboru. Tak właśnie się tu znalazłam. - mówiła, a ja dalej nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje.