3

2.6K 131 24
                                    

Czekałam, aż kompania wraz z Gandalfem opuszczą tę cuchnącą jaskinie, która do niedawna była zamieszkiwana przez trolli. W końcu, po długim przepatrywaniu jej wnętrza wyszli na zewnątrz. Dostrzegłam, że niektórzy zaopatrzeni są w nowe bronie, a inni chowają złoto po kieszeniach. Przyznaję, zdziwił mnie ten widok. Czyżby te stwory okradały domostwa, a o zabijaniu domowników już nie wspomnę? Chyba nikt nie może na to poradzić.

- Ruszamy dalej! - na ziemię sprowadził mnie głos Thorina. Każdy w pośpiechu zaczął szykować się do dalszej drogi. Ja nie posiadałam zbyt wiele rzeczy, a można raczej powiedzieć, że oprócz broni i małej torebki z paroma przekąskami, nic nie miałam. Nieco niepewnie zbliżyłam się do nowych towarzyszy, w momencie gdy ich dosyć głośne przekomarzania przerwał dziwny dźwięk, a wszystko dookoła momentalnie ucichło.

- Uwaga, coś się zbliża! - krzyknął jeden z nich, na co reszta wyjęła swoje bronie, w razie konieczności szykując się do walki.

Po raz kolejny tego dnia poczułam dreszczyk emocji, który przeszył moje ciało, przez co szybko uczyniłam to samo co oni. Z pasa, który przylegał do moich spodni wyjęłam, porównując go do reszty, nieco mniejszy mieczyk, który zawsze wiernie mi służył podczas podróży.

Z niecierpliwością czekaliśmy na dalszy przebieg zdarzeń. W oddali coś pędziło z niewiarygodnie wielką prędkością. Żadne z nas nie potrafiło zidentyfikować co lub kto jest przyczyną tego zamieszania, jednakże wręcz czułam to w kościach, że za chwilę się wszystkiego dowiemy.

Wtem zza krzaków wyskoczył naprawdę dziwny powóz ze słodkimi królikami na czele. Naprawdę, tylko ja potrafiłam się zachwycać tymi uroczymi stworzeniami w najmniej odpowiednim momencie.

- Złodzieje! Mordercy! Bandyci! - krzyki starca rozniosły się echem, gdy zatrzymał się tuż przed nami.

- Radagast! - odezwał się Gandalf, witając go ciepło jak starego przyjaciela - Co tu robisz? 

- Szukałem cię Gandalfie - przemówił nadal zdyszany, a jego twarz zdawała się skrywać przerażenie - Dzieje się coś złego. Coś bardzo złego. 

- Tak? - dopytał czarodziej, zaciekle nad czymś myśląc. Radagast prawdopodobnie chciał mu to wszytko wyjaśnić, lecz zamknął usta tak szybko jak je otworzył.

- Daj mi chwilę... Oh, miałem myśl i zapomniałem jej. Była na końcu języka - mówił strasznie przy tym gestykulując. Czy on na pewno miał wszystko w porządku z głową?  - To wcale nie jest myśl! To... - w tej samej chwili Gandalf wyjął z jego buzi podłużnego, cienkiego robaka. Skrzywiłam się nieco na ten, nie oszukujmy się, ohydny widok - To patyczak!

- Porozmawiajmy w cztery oczy - zaproponował mu mag, po czym  obydwaj czarodzieje odeszli na bok.

W tym właśnie momencie uświadomiłam sobie, że Gandalf zostawił mnie całkiem samą z tą zgrają nieznajomych. Co jak co ale tak się nie robi. Zmierzyłam każdego po kolei niepewnym spojrzeniem.

Co z tego, że uratowałam im życie. Na tym świecie jest mnóstwo takich osób, którzy pomimo takich drobiazgów i tak mogą okazać się tymi "złymi". Jednakże postanowiłam zmienić moją czasami nazbyt wygórowaną pesymistyczną wyobraźnię, na bardziej optymistyczną.

Opuszczając ich towarzystwo podeszłam do jednego z drzew, opierając się o nie i przyglądając czarodziejom, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali.

- O co chodzi? - szepnęłam cicho do samej siebie, marszcząc przy tym delikatnie brwi.

Minęła niecała minuta, a niecałe dwa metry ode mnie stanął przywódca całej kompanii, niejaki Dębowa Tarcza. Od razu skierowałam wzrok w jego stronę, coraz bardziej irytując się faktem, że tu wcale nie zważają na coś takiego jak przestrzeń osobista i chwila wytchnienia.

I NEED YOU ~ [ZAKOŃCZONE] ~ [W Trakcie Popraw]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz