Czekałam, aż kompania wraz z Gandalfem opuszczą tę cuchnącą jaskinie, która do niedawna była zamieszkiwana przez trolli. W końcu, po długim przepatrywaniu jej wnętrza wyszli na zewnątrz. Dostrzegłam, że niektórzy zaopatrzeni są w nowe bronie, a inni chowają złoto po kieszeniach. Przyznaję, zdziwił mnie ten widok. Czyżby te stwory okradały domostwa, a o zabijaniu domowników już nie wspomnę? Chyba nikt nie może na to poradzić.
- Ruszamy dalej! - na ziemię sprowadził mnie głos Thorina. Każdy w pośpiechu zaczął szykować się do dalszej drogi. Ja nie posiadałam zbyt wiele rzeczy, a można raczej powiedzieć, że oprócz broni i małej torebki z paroma przekąskami, nic nie miałam. Nieco niepewnie zbliżyłam się do nowych towarzyszy, w momencie gdy ich dosyć głośne przekomarzania przerwał dziwny dźwięk, a wszystko dookoła momentalnie ucichło.
- Uwaga, coś się zbliża! - krzyknął jeden z nich, na co reszta wyjęła swoje bronie, w razie konieczności szykując się do walki.
Po raz kolejny tego dnia poczułam dreszczyk emocji, który przeszył moje ciało, przez co szybko uczyniłam to samo co oni. Z pasa, który przylegał do moich spodni wyjęłam, porównując go do reszty, nieco mniejszy mieczyk, który zawsze wiernie mi służył podczas podróży.
Z niecierpliwością czekaliśmy na dalszy przebieg zdarzeń. W oddali coś pędziło z niewiarygodnie wielką prędkością. Żadne z nas nie potrafiło zidentyfikować co lub kto jest przyczyną tego zamieszania, jednakże wręcz czułam to w kościach, że za chwilę się wszystkiego dowiemy.
Wtem zza krzaków wyskoczył naprawdę dziwny powóz ze słodkimi królikami na czele. Naprawdę, tylko ja potrafiłam się zachwycać tymi uroczymi stworzeniami w najmniej odpowiednim momencie.
- Złodzieje! Mordercy! Bandyci! - krzyki starca rozniosły się echem, gdy zatrzymał się tuż przed nami.
- Radagast! - odezwał się Gandalf, witając go ciepło jak starego przyjaciela - Co tu robisz?
- Szukałem cię Gandalfie - przemówił nadal zdyszany, a jego twarz zdawała się skrywać przerażenie - Dzieje się coś złego. Coś bardzo złego.
- Tak? - dopytał czarodziej, zaciekle nad czymś myśląc. Radagast prawdopodobnie chciał mu to wszytko wyjaśnić, lecz zamknął usta tak szybko jak je otworzył.
- Daj mi chwilę... Oh, miałem myśl i zapomniałem jej. Była na końcu języka - mówił strasznie przy tym gestykulując. Czy on na pewno miał wszystko w porządku z głową? - To wcale nie jest myśl! To... - w tej samej chwili Gandalf wyjął z jego buzi podłużnego, cienkiego robaka. Skrzywiłam się nieco na ten, nie oszukujmy się, ohydny widok - To patyczak!
- Porozmawiajmy w cztery oczy - zaproponował mu mag, po czym obydwaj czarodzieje odeszli na bok.
W tym właśnie momencie uświadomiłam sobie, że Gandalf zostawił mnie całkiem samą z tą zgrają nieznajomych. Co jak co ale tak się nie robi. Zmierzyłam każdego po kolei niepewnym spojrzeniem.
Co z tego, że uratowałam im życie. Na tym świecie jest mnóstwo takich osób, którzy pomimo takich drobiazgów i tak mogą okazać się tymi "złymi". Jednakże postanowiłam zmienić moją czasami nazbyt wygórowaną pesymistyczną wyobraźnię, na bardziej optymistyczną.
Opuszczając ich towarzystwo podeszłam do jednego z drzew, opierając się o nie i przyglądając czarodziejom, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali.
- O co chodzi? - szepnęłam cicho do samej siebie, marszcząc przy tym delikatnie brwi.
Minęła niecała minuta, a niecałe dwa metry ode mnie stanął przywódca całej kompanii, niejaki Dębowa Tarcza. Od razu skierowałam wzrok w jego stronę, coraz bardziej irytując się faktem, że tu wcale nie zważają na coś takiego jak przestrzeń osobista i chwila wytchnienia.
CZYTASZ
I NEED YOU ~ [ZAKOŃCZONE] ~ [W Trakcie Popraw]
FanfictionKompania Thorina wyrusza w podróż do Samotnej Góry. Chcą odzyskać należne im królestwo i zgładzić smoczą bestię. Na ich drodze pojawia się pewna dziewczyna. Jak potoczą się jej losy, gdy postanowi iść razem z nimi?" ∆ Zakończone ∆ ∆ W trakcie popraw...