Rivendell nazywane było również ostatnim przyjaznym domem na wschód od morza. Leżało w górskiej dolinie, chronione magią Elronda.
Do osady można było dostać się przez wąski most, pod którym płynęła spokojnie rzeczka. Zabudowę Rivendell stanowiło kilkanaście budynków wybudowanych w typowo elfickim stylu, zdobionych licznymi kolumnami i posągami.
- Od początku miałeś taki zamiar? - spytał wściekle Thorin, ledwo powstrzymując się od uduszenia maga - Szukać schronienia u naszego wroga?
- Nie masz tu wrogów - odrzekł spokojnie czarodziej, dokładnie dobierając słowa, aby nie rozzłościć go jeszcze bardziej - Znajdziesz tu jedynie złą wolę, którą sam przenosisz.
- Myślisz, że Elfy pobłogosławią naszej wyprawie?! - spytał z ironią w głosie - Zechcą nas powstrzymać!
- Oczywiście, ale mam pytanie i potrzebuję odpowiedzi. Jeśli ma nam się udać musimy działać taktownie i z szacunkiem. Z niemałym wdziękiem. Dlatego mówienie zostaw mi - dodał widząc, że Dębowa Tarcza powoli rozmyśla nad jego słowami i choć jeszcze nie podjął ostatecznej decyzji, Gandalf wiedział, że krasnolud przystanie na jego propozycję.
W końcu ruszyliśmy do osady. Powoli i ostrożnie schodziliśmy ze śliskich kamieni, uważając, aby nie skręcić przy tym kostki. Atmosfera wciąż była napięta, a inne krasnoludy mamrotali coś niezrozumiałego i zapewne niesympatycznego na temat miejsca do którego szliśmy.
To było zrozumiałe. Od wiek wieków wiadomo było, że krasnoludy i elfy najzwyczajniej w świecie za sobą nie przepadały, a oni jeszcze bardziej utwierdzili mnie w tym przekonaniu.
Po paru minutach znaleźliśmy się na ogromnym placu, gdzie wokoło znajdowały się potężne drzewa, dokładnie przystrzyżone krzaczki i piękne, kolorowe kwiaty z których wydobywał się przecudowny, słodki zapach roznoszący się po całym tym miejscu.
- Lindirze! - głos Gandalfa wybudził mnie z transu, sprawiając, że momentalnie obróciłam się w stronę idącego w naszym kierunku elfa, który przywitał się z czarodziejem jak z dobrym przyjacielem.
- Bądźcie czujni - usłyszałam szept ze strony Thorina, który zwracał się do swoich towarzyszy. Pokręciłam głową z niedowierzania. Ileż ten krasnolud miał w sobie gniewu, by chociaż na chwilę nie schować swojej dumy i zachowywać się tak jak ja mężczyznę przystało.
Westchnelam, starając się zapomnieć o bólu, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej nie do zniesienia. Zapach spływającej krwi przyprawiał mnie o mdłości, przez co nie potrafiłam skupić się na rozmowie, która trwała pomiędzy obiema grupami.
- Doszły nas słuchy, że jesteś w Dolinie - powiedział elf, spoglądając na każdego z osobna.
- Muszę porozmawiać z Lordem Elrondem - wyjaśnił błagalnym tonem głosu, co musiało oznaczać, że sprawa jest bardzo ważna.
- Mojego pana tu nie ma...
- A gdzie jest? - spytał i nagle w dolinie rozbrzmiał dźwięczny odgłos trąb. Wszyscy zwrócili się w stronę bramy wprowadzającej do doliny, przez którą na majestatycznych koniach wjechała elfia straż.
- Zawrzeć szyki! - rozkazał Thorin, a krasnoludy zamienili jego rozkaz w czyny. Elfy otoczyli nas, dokładnie obserwując poczynania krasnoludów, których w razie ewentualności zaatakowaliby bez wahania.
- Gandalfie - powiedział jeden z nich, a ja bez żadnych trudów rozpoznałam w nim elfa, który rządził tym królestwem.
- Elrondzie... Przyjacielu gdzie byłeś? - spytał promiennie mag.
CZYTASZ
I NEED YOU ~ [ZAKOŃCZONE] ~ [W Trakcie Popraw]
FanfictionKompania Thorina wyrusza w podróż do Samotnej Góry. Chcą odzyskać należne im królestwo i zgładzić smoczą bestię. Na ich drodze pojawia się pewna dziewczyna. Jak potoczą się jej losy, gdy postanowi iść razem z nimi?" ∆ Zakończone ∆ ∆ W trakcie popraw...