13

1.6K 88 7
                                    

- Oto   nasza   droga   przez   Mroczną   Puszczę - oznajmił czarodziej, zatrzymując się przed ogromnym, gęstym lasem.

- Ani śladu Orków. Mamy szczęście - odrzekł jeden z krasnoludów.

- Ten las źle wygląda - stwierdził Bilbo, po którym widać było zaniepokojenie - nie da się go obejść? - spytał lekko spanikowany.

- To wiązało by się z dłuższą drogą - starzec wymruczał pod nosem, głęboko się nad czymś zastanawiając. Gandalf wszedł na sam początek lasu, a my przestaliśmy zwracać na to uwagi. Zsiedliśmy z kucy, które jak obiecaliśmy Beornowi musieliśmy puścić wolno. Stałam z boku, wpatrując się w drogę, którą przed chwilą przemierzaliśmy.

- Elin - męski głos rozbrzmiał koło moich uszu, a serce o mało co nie podskoczyło do gardła, słysząc moje imię. Odwróciłam głowę w stronę krasnoluda, który stał tuż obok mnie.

- Tak Kili? - rzekłam uśmiechając się do niego pogodnie.

- Czy coś się stało? - zadał pytanie, delikatnie marszcząc brwi z zaniepokojenia.

- Nie, dlaczego pytasz? - przełknęłam ślinę, bojąc się, że brunet może coś podejrzewać.

- Odkąd wyjechaliśmy z domu tego dziwnego mężczyzny, zachowujesz się.. - zastanawiał się nad użyciem dobrego słowa - dziwnie? - na te słowa zaśmiałam się nerwowo. Sama nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, a prawda nie byłaby dobrym wyjściem.

- Zdaję ci się Kili - stwierdziłam.

- Nie, nie. Znam cię już trochę i spokojnie mogę stwierdzić, że nie często bywasz no.. właśnie taka - w myślach przeklinałam jego ciekawość oraz troskę.

- Naprawdę czuję się świetnie - wyjaśniłam z naciskiem na ostatnie słowo. Krasnolud westchnął ze zrezygnowania.

- Cóż, jak coś to powiedz, a my rozwiążemy problem jak należy - zaśmiał się i dołączył do reszty. W tym samym czasie powrócił czarodziej.

- Zostawicie mi konia.

- Zostawisz nas? - spytał Bilbo ewidentnie niepewny czy jego decyzja jest dobra.

- Nie chce, ale muszę. Będę na was czekał u stóp wyżyn na wprost od Ereboru. Strzeżcie mapy i klucza. Nie wchodźcie do góry beze mnie - oznajmił i spojrzał w stronę puszczy - To już nie jest dawny, zielony las. Od drzew płynie zaczarowany strumień. Nie dotykajcie wody. Przejdźcie na drugą stronę kamiennym mostem. Tu nawet powietrze jest ciężkie od złudzeń, które będą was mamić i wieźć ma manowce. 

- Co to znaczy?

- Nie zchodźcie ze ścieżki. Kto raz z niej zejdzie nie zdoła jej odnaleźć. - poradził i wyruszył w drogę.

- Ruszamy - nakazał Thorin - Musimy dotrzeć do góry zanim zajdzie słońce w dniu Durina. To jedyna szansa, aby znaleźć ukryte drzwi. 

Weszliśmy do lasu. Jego wygląd przyprawiał o dreszcze. W środku panowała mgła, a ciemność spowiła wszystko dookoła. Szliśmy za ścieżką, której pilnowaliśmy jak oka w głowie.

- Jest most - wskazał Bofur. Niestety był on zrujnowany. Myśl, że było to jedyne bezpieczne przejście nie pomagała. Wręcz wprawiała w niepewność.

- Przepłyńmy!

- Słyszeliście Gandalfa, Czarna Magia opanowała ten las - wyjaśnił Bilbo - Woda jest zaczarowana. 

- Trzeba znaleźć inną drogę - powiedział Dębowa Tarcza. 

- Pnącza powinny wytrzymać - oznajmił Dwalin wskazując na rośliny.

- Najpierw najlżejsza osoba - orzekł Balin - Sprawdzimy wtedy wytrzymałość - każdy zgodził się z jego pomysłem.

- Zgadzam się z tobą, więc kto pierwszy? - Thorin zadał pytanie.

- Wygląda na to, że ja - rzekłam nieśmiało, wychodząc z tłumu krasnoludów i hobbita. Mimowolnie spojrzałam na mężczyznę, który spuścił głowę i odwrócił wzrok. Skupiłam się na drodze przed sobą. Grube rośliny wyglądały na dosyć stabilne. I takie się okazały, gdy postawiłam na nich pierwszy krok. Bez większego problemu pokonałam całą drogę, nie dotykając nawet ani kropelki wody, którą nie wyglądała za dobrze. Zeskoczyłam z pnączy na ziemię, ciesząc się, że mam to już z głowy. Przez pewien czas z wdzięcznością patrzyłam na twarde podłoże, dziękując w głębi duszy, że udało mi się pokonać bez problemu tą ciężką drogę. Odwróciłam się, by oznajmić kompanom, że wszystko jest w porządku, gdy nagle przede mną z roślin zeskoczył Thorin. Wyminął mnie, a jego wzrok, który bywał czasami ciepły lub surowy na chwilę spotkał się z moim. Znów poczułam to co czułam za każdym razem gdy takie sytuacje miały miejsce. Obydwoje gwałtownie odwróciliśmy zmieszane spojrzenia. Zastanawiałam się jak długo to może potrwać. Przed nami jeszcze długa droga i chcąc nie chcąc jesteśmy skazani na swoją obecność. Lecz wiedziałam, że żadne z nas przez najbliższy czas nie zapomni o tym co było.

Po chwili do naszej dwójki dołączył Bilbo.

- To było coś strasznego - wyżalił się - Jeszcze chwila, a wylądowałbym w wodzie! - oznajmił z oburzeniem. Mój wzrok wciąż wodził za dowódcą kompani, który chodził w kółko, zaciekle nad czymś myśląc - Co wy wszyscy dzisiaj tacy zamyśleni? - spytał Baggins - Jak nie Gandalf, to teraz ty i Thorin - obrzuciłam go piorunującym spojrzeniem - I chyba nie powinienem tego mówić - dodał ze skruchą.

- To przez ten las, źle na nas działa - wyjaśniłam odbiegając od tematu. Wtem naszą pogawędkę przerwał głośny plusk. Śpiący Bombur runął do wody. Na szczęście przyjaciele wyłowili go i przez resztę drogi nieśli śpiącego. Las stawał się coraz mroczniejszy, a nasze samopoczucie coraz gorsze. Szybko męczyliśmy się, a co za tym idzie stawaliśmy się słabi. Byliśmy łatwą zdobyczą. Z każdą przebytą drogą nasza podróż stawała się coraz bardziej niebezpieczna.

I NEED YOU ~ [ZAKOŃCZONE] ~ [W Trakcie Popraw]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz