Rozdział Pierwszy - W którym Harry pije piwo

8.2K 387 1K
                                    


Całe szczęście, że w lochach nie było świątecznych dekoracji. Widok Snape'a wśród roziskrzonych choinek i latających skarpet z prezentami nie ułatwiłby koncentrowania się na lekcjach. Gryffindor i tak stracił już w sumie siedemdziesiąt punktów za niekontrolowane wybuchy śmiechu. Wszystko przez zaczarowane cyprysiki, które śpiewały świąteczne piosenki, gdy ktoś przy nich stanął. Seamus zarzekał się, że Snape specjalnie odwrócił się do niego w momencie, gdy cyprys zanucił „Frosty the Snowman was a jolly happy soul". Seamus po prostu nie mógł powstrzymać się przed parsknięciem. A dalej potoczyło się jak zawsze. 


Sala eliksirów wygląda jednak zwyczajnie, żaden element nie zdradzał skradających się Świąt Bożego Narodzenia. Może tylko uczniowie wydawali się nieco nieobecni. Ich myśli krążyły wokół prezentów i domowych potraw. Och, z chęcią wyrwaliby się choć na chwilę ze szkolnych murów.



Harry rozkładał podręczniki i przyrządy, gdy czarna szata Mistrza Eliksirów zafalowała tuż przy jego ramieniu. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jest jeszcze ciemniejsza niż zwykle. Naładowana mrokiem, gotowa porazić każdego, kto choć wspomni o zbliżających się świętach. Najwyraźniej była to reakcja obronna Snape'a – w obliczu radosnej atmosfery epatował zgorzkniałością jeszcze bardziej niż zwykle. O ile to w ogóle możliwe. 



– Dziś zajmiemy się Eliksirem Nieumiłowanym. – Niski, wibrujący głos poniósł się po sali. Snape zajął miejsce na szczycie katedry. – Czy ktoś wie, co to za eliksir? – Spojrzał z niechęcią na wystrzeloną w górę dłoń Hermiony – Ktoś oprócz Granger?
Zapadła cisza. Uczniowie wstrzymali na chwilę oddech i starali się nie patrzeć w stronę nauczyciela. Harry zerknął na Rona i obaj wzruszyli ramionami. Snape machnął dłonią w kierunku tylnych ławek.
– Tak, panie Malfoy?
– Eliksir Nieumiłowany jest podstawowym antidotum na większość krótko działających eliksirów miłosnych, sir.
– Dokładnie, pięć punktów dla Slytherinu. 



Harry odwrócił się przez ramię. Malfoy stał i opierał się dłońmi o blat ławki. Wyglądał, jakby wybierał się na spotkanie biznesowe. Mankiety jego koszuli były śnieżnobiałe, spięte fantazyjnymi spinkami z jakimś zielonym kamieniem. Krawat, nieco poluzowany pod kołnierzykiem, zwisał nad kałamarzem. Harry miał nadzieję, że za chwilę ciemnozielony trójkąt wpadnie wprost do atramentu.
– Buc – mruknął Ron pod nosem i Harry uśmiechnął się, nie odrywając wzroku od siadającego Malfoya. 



Nagle ich spojrzenia się skrzyżowały. Twarz Malfoya wykrzywiła się w grymasie – zamiast zwyczajowego zblazowania pojawiła się na niej zaciętość. Patrzył na Harry'ego, jakby próbował telepatycznie wtłoczyć mu do głowy swoje myśli.
Harry odwrócił się, ale dziwne wrażenie bycia obserwowanym pozostało. 



Snape machnął różdżką i na tablicy pojawiły się wykresy i schematy.
– Wyjaśnijmy sobie podstawową kwestię. Klasyczne, dobrze uwarzone eliksiry miłosne mają działanie długotrwałe i nieodwracalne. Na prawdziwy eliksir miłosny, jak na przykład Eliksir Piżmowy, nie ma odtrutki ani antidotum. Przygotowanie go trwa wiele tygodni, a podanie komukolwiek jest surowo karane, ponieważ działanie jest niemal identyczne z Imperiusem. Osoba pod jego wpływem nie jest w stanie kontrolować swojego zachowania. Ostatnio jednak pojawiły się mikstury o krótkim, zaledwie kilkugodzinnym działaniu. Panowie Fred i George Weasley uznali za fantastyczny żart i świetne źródło dochodów żerowanie na ludzkich uczuciach. – Snape rzucił pogardliwe spojrzenie Ronowi, który spłonął rumieńcem wściekłości.
– Snape, który mówi o uczuciach. Nie sądziłem, że dożyję takiej chwili – warknął Ron.
Harry uśmiechnął się. Kątem oka pochwycił spojrzenie Malfoya. Natychmiast odwrócił się do tablicy.

All I want for Christmas is youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz