Weekend znów skończył się o wiele za szybko i w poniedziałkowy poranek Harry wstał nieco rozkojarzony. Wziął prysznic i zszedł na śniadanie. Zdawało mu się, że jego życie ostatnio skondensowało się jedynie do jedzenia, picia i nauki. Ale w zasadzie robił to wszystko automatycznie. Myślami był wciąż gdzie indziej. Z kimś innym.
Nieco później wszedł zaspany do klasy Kultury Mugolskiej. Na stołach czekały na nich cukrowe pisaki i bakalie. Przy blatach stały też piekarniki gazowe.
- A to co za ustrojstwo? - Ron wziął do ręki wałek do ciasta.
- Dziś, moi drodzy, upieczemy pierniki, a następnie udekorujemy je mugolskimi przyrządami! - zawołała profesor Frost, gdy wszyscy zajęli miejsca. Przeszła po klasie i rozdała im książki kucharskie. Tłumaczyła też zastosowanie poszczególnych rzeczy nielicznym zainteresowanym.
- Hermiona nadal się wścieka - szepnął Ron, sięgając po czerwony pisak i obracając go w dłoni.
- Może byś ją przeprosił, co? Między nami mówiąc, zachowałeś się jak dupek.
- Przecież przeprosiłem.
- Jesteś pewien?
- No dobra, może zapomniałem. Przeproszę ją, obiecuję.
Harry wzruszył ramionami i zaczął przygotowywać składniki.W połowie zajęć zapanowała dosyć luźna atmosfera. Uczniowie czekali, aż ich wypieki ostygną przed dekoracją. Chodzili więc po klasie, czytali gazety i rozmawiali półszeptem. Ron flirtował z Lavender. Hermiona siedziała i czytała książkę. Nikt nie siedział w fotelach pod oknami, które były otwarte na oścież. Goyle bowiem spalił swoje pierniki i zadymił całą klasę. Profesor Frost zabroniła używania Zaklęcia Rozpraszającego, więc musieli po prostu wywietrzyć pomieszczenie.
Mimo to w klasie unosił się zapach korzennych przypraw. Aromat świeżych wypieków wprawił wszystkich w prawdziwie świąteczny nastrój. Ktoś włączył stację radiową z kolędami.Harry drgnął, gdy poczuł, że coś wspina mu się po nogawce spodni. Zerknął w dół i zobaczył złożony liścik, który dreptał na czterech rogach. Sięgnął po niego. Sprawdził, czy nikt nie patrzy w jego stronę i rozwinął pergamin.
Chwilę wpatrywał się w zielone litery, niedowierzając temu, co widzi.
Jak przygotowałeś swoje pierniki?
D.
Harry zerknął na stanowisko Ślizgonów. Draco stał plecami do niego. Wpatrywał się w boisko do quidditcha. Drżał z zimna, wpadającego przez otwarte okno.
Harry sięgnął po pióro i nakreślił szybko na odwrocie kartki:
Przepis ze strony 54.
H.
Odesłał kartkę zaklęciem. Splótł dłonie i oparł o nie brodę.
Jego życie ostatnio było naprawdę dziwaczne.
Kartka wróciła po chwili, nieco pomięta i zmęczona.
Nie pytam o przepis, tylko jak je zrobiłeś, cymbale. Trzeba to wszystko razem wymieszać i wrzucić do tej kuwety lodowej?
D.
Harry zachichotał. Złapał nową, większą kartkę. Zagryzł wargę i rozpisał przepis tak, by nawet Draco mu podołał. Na końcu dopisał z satysfakcją:
To jest KUCHENKA GAZOWA. Mógłbyś pojąć niektóre rzeczy, ignorancie. To się naprawdę niewiele różni od Eliksirów. Na Merlina, co byś zrobił, gdybyś miał do czynienia z elektrycznością? Chyba uciekłbyś z wrzaskiem.
H.
CZYTASZ
All I want for Christmas is you
FanfictionSlash // Drarry // Boy love PG-13 To Święta Bożego Narodzenia, czy Walentynki? Hogwart opanowuje plaga eliksirów miłosnych. Jednak nie wszystko idzie tak, jak niektórzy by chcieli. Co z tym wspólnego mają dropsy cytrynowe i hodowla niuchaczy? AU do...