Środa była bardzo dziwnym dniem.
- Czy mnie się wydaje, czy całe nasze życie kręci się ostatnio wokół Malfoya? - wybuchnęła Hermiona przy śniadaniu.
Ron właśnie po raz kolejny tłumaczył, że to Ślizgon dolał eliksiru miłosnego do jego barszczu. I nie zamierzał odpuścić.
- Nie chcesz, żeby go ukarano? Przecież to ty oberwałaś rykoszetem.
- Jakie to ma teraz znaczenie? Nie udowodnimy nikomu winy, chyba że przesłuchamy pół Hogwartu pod Veritaserum - odparła spokojnie Hermiona. Sięgnęła po dżem pomarańczowy. - Poza tym twoje teorie są wyssane z palca.
- Nieprawda! - żachnął się Ron, ale Hermiona kontynuowała:
- Po prostu nie możesz znieść myśli, że Malfoy przestał zachowywać się jak dupek i nie masz już z kim się droczyć na korytarzu. Za wszelką cenę starasz się udowodnić, że on coś kombinuje, bo ci się nudzi, Ronaldzie Weasley. Zamiast tworzyć knuta niewarte teorie, mógłbyś spędzić czas produktywnie.
- Masz na myśli zakuć się na śmierć?
- Nie można zakuć się na śmierć, Ron. Za to można się przejeść i dostać skrętu kiszek. - Hermiona zerknęła na jego talerz, wyładowany jajecznicą i kiełbaskami.
- Harry też podejrzewał Malfoya.
- Nieprawda - zawołał Harry.
- Mhm, Jach to błepłafda? - wybełkotał Ron z pełnymi ustami, za co zarobił pełne obrzydzenia spojrzenie Hermiony. - Sam mówiłeś, że Malfoy coś kombinuje.Harry cmoknął zniecierpliwiony i przeczesał włosy. Zerknął przelotnie na stół Ślizgonów. Draco siedział samotnie, przeglądając poranne wydanie Proroka i sącząc powoli kawę. Musiał ją naprawdę lubić. Nie rozstawał się z nią ani na minutę.
- Ale na pewno nie dolał nam niczego do garnka. Ron, mówiłem ci tyle razy. Malfoya - musiał się pilnować, by użyć nazwiska; nie sądził, że będzie to tak trudne - tam nie było! Wyszedł wcześniej, jeszcze zanim Frost spróbowała twojego barszczu.
- Może wrócił? Może ma pelerynę niewidkę...
- Na Merlina! Skończmy to raz na zawsze! - krzyknęła Hermiona.Złapała Rona za rękawy szat i pociągnęła przez Wielką Salę. Harry niechętnie poszedł za nimi. Nie chciał się w to mieszać. Lepiej, żeby unikał stawania między Ronem i Draco.
- Malfoy, mamy do ciebie pytanie - powiedziała Hermiona.
Ron patrzył na nią szeroko otwartymi oczami i gderał pod nosem:
- Zawsze wiedziałem, że w końcu zwariujesz od tej ilości nauki...
Draco zerknął na nich znad gazety. Zatrzymał spojrzenie na wijącym się jak w gorączce Ronie. Wykrzywił usta w wyrazie dezaprobaty dla podobnych widoków z rana.
- Słucham, Granger - odparł. Przysunął do ust kubek z kawą.
Harry zanotował w myślach, że była bez mleka.
- Czy dolałeś któremuś z nas eliksiru miłosnego do zupy na Kulturze Mugolskiej w poniedziałek?
Ron wybałuszył oczy jeszcze bardziej, choć Harry nie sądził, że mu się to uda. Draco przechylił głowę, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Który poniedziałek masz na myśli? Ten teraz, czy jeszcze wcześniejszy?
- Ten tydzień temu. Mam ci to rozrysować?
- Ach, tamten poniedziałek. Przykro mi, Granger, ale właśnie wtedy byłem całkowicie spłukany, jeśli chodzi o eliksiry miłosne. Choćbym chciał, to nie miałbym wam czego dolać. Pomijam fakt, że uważam tego rodzaju żarty za godne pożałowania i całkowicie pozbawione polotu.
- Słyszałeś? - Hermiona zwróciła się do Rona, ale ten prychnął lekceważąco:
- Nie mów, że mu wierzysz!
- Mi to wystarczy. -Hermiona oparła ręce na biodrach.
Parkinson przysunęła się do nich zaciekawiona.
- No nie żartuj! Ty... Zakułaś się na śmierć, mówiłem ci! Śmierć zdrowego rozsądku! Harry, powiedz jej coś. - Ron szturchnął Harry'ego w bok.
- Co? Przecież od początku ci mówiłem, że to nie on.
Draco parsknął
- Na Merlina, ty też?! - wrzasnął Ron.Teraz już wszyscy w Wielkiej Sali się na nich gapili. Ron nadal krzyczał:
- Tobie też nauka uszkodziła mózg? A mówiłem, nie chodź z nią do biblioteki, zaszkodzi ci...
- Weasley, czy mógłbyś drzeć się odrobinę ciszej? - Draco odłożył gazetę i rozmasował skronie. - Niekoniecznie lubię wrzaski i uwagę całego Hogwartu przed drugą kawą. Jeśli zamierzasz dostać ataku histerii i wyląduję na pierwszej stronie Proroka w stanie niecałkowicie-fotogenicznym, mój prawnik się z tobą skontaktuje.
- Idziemy. - Hermiona złapała Rona za rękaw i pociągnęła go w kierunku wyjścia z Wielkiej Sali. Za to on wciąż wykrzykiwał coś o Moodym, Eliksirze Wielosokowym i książkach, zjadających mózgi czytelników.
- Do widzenia. - Malfoy dał do zrozumienia, że uważa dyskusję za zakończoną.
- Mhm, do zobaczenia - rzucił Harry i podążył za przyjaciółmi.
- Muszę oddać ci honor - powiedziała Pansy, klaszcząc. - Nie doceniłam cię. Nie pomyślałam, że twoje dobre stosunki z Potterem to najprostsza droga do przyprawienia Wiewióra o zawał. Bravissimo, iście Malfoyowskie.
CZYTASZ
All I want for Christmas is you
FanfictionSlash // Drarry // Boy love PG-13 To Święta Bożego Narodzenia, czy Walentynki? Hogwart opanowuje plaga eliksirów miłosnych. Jednak nie wszystko idzie tak, jak niektórzy by chcieli. Co z tym wspólnego mają dropsy cytrynowe i hodowla niuchaczy? AU do...