Rozdział Dwunasty - W którym Harry je naprawdę obrzydliwe ciasteczka

3.7K 297 388
                                    

Gdy otworzył oczy, poraził go oślepiający blask. Zamrugał kilka razy i przechylił głowę. Przeszył go tępy ból. Zamrugał jeszcze raz. W nozdrza uderzył go zapach świeżej pościeli i środka do czyszczenia podłogi. Powoli rozejrzał się dookoła i rozpoznał okna skrzydła szpitalnego. Jęknął słabo.


Jak się tu znalazł?

Zerknął w dół. Zdawało się, że ma wszystkie kończyny.
Odetchnął z ulgą.


Zaczął ostrożnie poruszać dłońmi i kręcić głową. Z każdą chwilą ból stawał się coraz słabszy. W końcu podniósł się i oparł o metalowe wezgłowie łóżka.


- Dzień dobry, kochaneczku - rozległ się wesoły głos pani Pomfrey. Mrugnęła do niego, niosąc tacę z eliksirami. - Widzę, że nie dasz mi od siebie odpocząć nawet w święta. Nic się nie martw, zaliczyłeś tylko paskudne złamanie kości śródręcza, ale udało mi się to naprawić przez noc. Jutro będziesz mógł wrócić do dormitorium.


Harry uśmiechnął się do niej i usiadł, stękając z bólu. Kątem oka zauważył górę prezentów przy jego łóżku. Najwyraźniej ktoś przyniósł je tutaj z Wieży Gryffindoru. Może Zgredek?

Próbował przypomnieć sobie, co się właściwie wydarzyło. W głowie migały mu pojedyncze obrazy - kolacja, ciemny korytarz, rozbłysk zaklęcia. Ktoś go przeklął? Nie, przecież Pomfrey mówiła coś o złamaniu...
Grzecznie wypił wszystkie lecznicze mikstury, które mu serwowała. Krzywił się z niesmakiem, przełykając łyk ostatniego, najbardziej gorzkiego eliksiru. Dlaczego nikt nie wpadł na to, żeby dodawać do nich syropu malinowego?
- Jak się tu znalazłem?
- Spadłeś z miotły na boisku. Profesor McGonagall cię znalazła.
- McGonagall? Ale skąd...?
- Jakiś uczeń widział twój upadek i ją zawiadomił. No, kochaniutki, wesołych świąt, odpakuj prezenty! - zawołała, wskazując stos pudełek.


Harry zmarszczył czoło, a potem westchnął ciężko. No tak, teraz pamiętał... Poszedł polatać po kłótni z Draco i stracił kontrolę nad Błyskawicą.

Zresztą, miotła nie była jedynym, nad czym stracił ostatnio kontrolę.


Zszedł z łóżka, sycząc cicho, gdy bose stopy dotknęły zimnej, kamiennej posadzki. Zignorował lekkie zawroty głowy i zaczął szperać w pakunkach. Postanowił choć na chwilę zapomnieć o dziwnym kłuciu w klatce piersiowej, które pojawiało się na myśl o Draco.


Od razu założył na siebie sweter pani Weasley. Nie mógł tylko zrozumieć, dlaczego w tym roku dostał popielaty ze złotym „H" wyszytym na środku. Hermiona podarowała mu oczywiście książkę: „Kurs Aurorski w dziesięciu krokach". Hagrid przysłał kurtkę z prawdziwej smoczej skóry. Harry zafascynowany przebiegł palcami po ostrych, mieniących się łuskach. Ron również kupił mu prezent - zestaw magicznych gier. Dołączył do niego krótką i lakoniczną notatkę. Ciekawe, czy zrobił to z własnej woli, czy zmusiła go Hermiona? Harry stwierdził, że to nie jest aż tak ważne. Dobrze było wiedzieć, że przyjaciel zostawia mu otwartą furtkę. Być może, gdy wróci, będą mogli wyprostować kilka spraw.


Resztę prezentów postanowił odpakować później. Złapał książkę od Hermiony i jakąś paczkę ciastek, która leżała obok. Zerknął na nie zamyślony. Były w kształcie złotych gwiazdek z malutkimi śnieżynkami na lukrze. Zagryzł wargę, zastanawiając się, czy były bezpieczne do spożycia.

Och, w obecnej sytuacji żaden eliksir miłosny nie zrobi na mnie wrażenia - pomyślał.


All I want for Christmas is youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz