Rozdział Piąty - W którym Harry idzie do Hogsmeade.

4.2K 334 508
                                    

Gdy Harry wrócił do Pokoju Wspólnego Gryffindoru, Hermiony jeszcze nie było. Postanowił na nią zaczekać. Ale najpierw musiał wziąć prysznic. Gorący – był strasznie zziębnięty.

Dopiero gdy zaczął się rozbierać zauważył, że wciąż ma na sobie kurtkę transmutowaną z szalika Malfoya – stój, Draco.
Wydawało mu się, czy wciąż pachniała miętą?
Po prysznicu poczuł się tak zmęczony, że postanowił porozmawiać z Hermioną rano. To był długi dzień. Chciał przez chwilę pobyć sam ze swoimi myślami.
A miał o czym myśleć.


Wyciągnął z kufra skradziony podręcznik do eliksirów i przyjrzał się zielonym literom na okładce. Usiadł na łóżku i otworzył książkę na przypadkowej stronie. Marginesy zapełniały gęste notatki, napisane równym, nieco zawijanym pismem. Ważne informacje podkreślone były podwójną linią, a niektóre nazwy otoczone czerwonym kółkiem.
Zerknął w dolny róg książki. Były tam jakieś bazgroły, jakby Malfoy pisał w dużym pośpiechu albo złości.
"Czy Pansy się kiedyś zamknie?!"


Harry zachichotał. Zatrzasnął książkę i wepchnął ją pod poduszkę. Zasunął kotary dookoła łóżka, na wszelki wypadek rzucił też zaklęcie wyciszające. Rozłożył się na pościeli i gapił w bordowy baldachim.


Pocałował Draco Malfoya.
Pocałował.
Draco Malfoya.


Jęknął i przewrócił się na brzuch. Ale to nie sprawiło, że ta myśl stała się mniej szokująca. Zacisnął powieki i podciągnął kolana do brody.
Pocałował Draco. I – niech skona – to był najlepszy pocałunek w jego życiu.
Wierzgnął nogami, chcąc odpędzić od siebie to wspomnienie. Ale ono wciąż wracało. Blada twarz pojawiała się przed jego oczami – najpierw oburzona i ściągnięta, by po chwili wygładzić się pod wpływem eliksiru.
To go otrzeźwiło.
Usiadł gwałtownie i zacisnął pięści na kołdrze. No tak, niemal zapomniał, że Malfoy – Draco – nie pocałował go z własnej woli. Zrobił to pod wpływem eliksiru. Harry poczuł złość. Przez jedną magiczną chwilę myślał, że miał szczęście, a przecież to wszystko było kłamstwem. Malfoy nigdy nie pocałowałby go z własnej woli.
Opadł na łóżko z jękiem.


Ale przecież – myślał gorączkowo – nie było źle, naprawdę. W końcu uścisnęli sobie dłonie. Malfoy – Draco – powiedział, że nie zamierzał wykorzystać jego sekretu. Dziwne zachowanie Ślizgona nabrało wreszcie sensu.


Harry widział ulgę w oczach Malfoya – Draco – gdy wyciągnął dłoń w jego kierunku. Być może wydawało się to śmieszne i nieznaczące.
A jednak był pewien, że to ważne. Coś się zmieniło – nie tylko w nim, ale również w otaczającym go świecie. Jakby otworzyły się nowe drzwi, prowadzące do zupełnie innej rzeczywistości.


Nie wiedział, dlaczego Malfoy – Draco – tak chętnie przyjął jego dłoń. Ale miał zamiar się tego dowiedzieć.


Przypomniał sobie tę bladą twarz. Szare oczy, błyszczące jak sople lodu zawieszone na murach Hogwartu. Cienkie, chłodne usta, które całował.
Zadrżał i nakrył się kołdrą.


*** *** ***


W niedzielny poranek obudził się jakiś nieswój. Bolała go głowa i miał dreszcze. Pewnie przeziębił się wczoraj na błoniach. Nie chciał wychodzić spod przyjemnie nagrzanej kołdry, ale musiał w końcu porozmawiać z Hermioną. Miał nadzieję, że dowie się czegoś miłego – na przykład, że Lisa spaliła się ze wstydu i nie będzie z nią więcej problemów.


Zszedł do Pokoju Wspólnego. Kręciło się tam kilku zaspanych uczniów w pidżamach. W tle grała muzyka z radia – ktoś dał głośniej i po salonie poniósł się jakiś świąteczny hit.


All I want for Christmas is youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz