Rozdział Dziewiąty - W którym trochę dziwnie pachnie

3.4K 276 221
                                    

Jak się potem okazało, Bal Bożonarodzeniowy był najlepszym, co się mogło wydarzyć w Hogwarcie. Mówił tak każdy - mimo że Harry nie pytał. Wydawało się, że wszystkie eliksiry miłosne z zamku wylądowały jakimś cudem w misie z ponczem, bo wszyscy zachowywali się jak opętani.


Następnego dnia Harry obudził się w świecie, gdzie jedynym tematem były podboje podczas balu. Ron i Lavender przypieczętowali swój związek - Harry został zmuszony do wysłuchania całej historii ze szczegółami. Był pewien, że regulamin szkoły zabraniał kilku wspomnianych przez Rona sytuacji. Kiwał jednak głową i poklepywał go po ramieniu. Uważał, że jest mu to winien. Wciąż miał wyrzuty sumienia, że okłamywał go w sprawie Draco. Ale nie był w stanie powiedzieć Ronowi. Jeszcze nie teraz.
Seamus zachwycał się ciemnymi oczami Parvati - choć napomknął, że nie mogą się równać z oczami Lavender, co ucieszyło Rona, a Harry'ego zdziwiło. Neville przebąkiwał nieśmiało o pocałunku z jakąś Amandą - Harry bał się zapytać, o którą Amandę chodziło.
Nie mógł jednak odmówić sobie obserwowania Lisy, gdy ta słuchała opowiadań rozanielonych koleżanek. Poczuł dziką satysfakcję, widząc jej minę.


Na Merlina, naprawdę zamieniał się w Ślizgona na pół etatu.


Nawet Hermiona odmówiła pójścia do biblioteki. Harry był wstrząśnięty.
- Dobrze się czujesz? Chcesz iść do Skrzydła Szpitalnego? - pytał, przykładając dłoń do jej czoła, by sprawdzić, czy nie jest rozpalone. - Może coś ci zaszkodziło? Ron mówił, że krewetki wyglądały podejrzanie.
- Bardzo śmieszne, Harry, naprawdę. Po prostu mam inne plany. Umówiłam się na spacer z Jackiem.
- Jackiem? Jackiem Freyem? Tym Krukonem?
- Tak.
- I nie zaproponował ci randki w bibliotece?
Uchylił się, gdy Hermiona rzuciła w niego książką.
Trochę pokrzyżowało to jego plany. Trudno, spotka się z Draco kiedy indziej. Przecież nigdzie im się nie śpieszy - na horyzoncie był cały tydzień, który spędzą razem w Hogwarcie.


*** *** ***


Harry był wściekły. Ron nie pojawił się na sobotnim treningu. Co prawda niewiele stracił - Gryfoni tego wieczoru grali beznadziejnie. Wszyscy zawodnicy wciąż byli oszołomieni po balu, a Harry przez półtorej godziny nie mógł utrzymać się na miotle. Z boiska widział Południową Strażnicę - błądził więc myślami, co skończyło się bolesnym spotkaniem z tłuczkiem.


Ale to i tak było nic w porównaniu z wybrykiem Rona. Harry przysiągł sobie, że jeśli przyjaciel migdalił się w tym czasie z Lavender, to wyleci z drużyny zanim zdąży powiedzieć "Brown to moja niunia".


Wszedł do Wieży Gryffindoru, ale nigdzie nie było Rona. Znalazł za to Lavender, siedzącą samotnie przy kominku. Teraz to ona musiała patrzeć, jak Seamus i Parvati tulą się do siebie na kanapie. Nie wydawała się zachwycona,
- Mówił, że ma coś do załatwienia na piątym piętrze - rzuciła ponuro, gdy Harry zapytał o Rona.
- Oby to była sprawa co najmniej wagi państwowej - warknął Harry.
Zastanawiał się, co mogło być tak ważne, że Ron olał trening. Wspominał ostatnio o czymś takim? Harry sobie nie przypominał.
- Och! - Lavender złapała go za rękę. - Jeśli on jest z jakąś dziewczyną... Powiedz mi, dobrze? Nie chcę mieć złudzeń.
Siedząca nieopodal Hermiona prychnęła i powiedziała:
- Daj spokój, Ron nie ma aż takiego powodzenia. Pewnie zatrzasnął się w łazience Prefektów, jak zwykle.
- Ty go nigdy nie doceniasz! Cały czas mi to powtarza.
- Nie macie ciekawszych tematów do rozmów?


Harry zaczął się wycofywać. Starał się unikać kłótni, a kobiecych w szczególności. Raz był świadkiem, jak dziewczyny z szóstego roku kłóciły się w salonie. Nigdy nie zapomni tego widoku. Do tej pory wzdrygał się za każdym razem, gdy widział wsuwkę w kobiecych dłoniach.


All I want for Christmas is youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz