Rozdział Ósmy - W którym widać morze

3.8K 313 362
                                    

Według Harry'ego, jedyną dobrą stroną Balu Bożonarodzeniowego był przedłużony weekend. W czwartek zajęcia kończyły się w południe, by uczniowie mieli czas się przygotować. W piątek po balu lekcje były odwołane, więc czekały ich trzy dni laby. Hermiona była oburzona. Zapowiedziała, że cały weekend spędzą w bibliotece, nadrabiając materiał. Harry wiedział, że mówiąc "my", miała na myśli też jego.


Po wcześniejszym obiedzie w Wieży Gryffindoru zapanował prawdziwy szał. Dziewczyny biegały po Pokoju Wspólnym, szukając rajstop, butów, wsuwek i kolczyków. Co chwila wybuchały kłótnie o łazienki. W końcu Hermiona przetransmutowała kilka kanap w toaletki z lustrami. Nawet jej zaczynał udzielać się nerwowy nastrój. Ciągle poprawiała kok i przeglądała się w każdym oknie.


Harry stwierdził, że to miła odmiana. W końcu wszyscy inni zwariowali, a on był tym normalnym.


Siedział w dormitorium, zmęczony zamieszaniem w salonie. Ale nawet tu nie miał spokoju - współlokatorzy co chwila pytali go, czy widział ich muszki, spinki do mankietów albo bukieciki kwiatów dla partnerek.
- Gdzie jest pasta do butów? - zawołał spanikowany Dean.
- Na Merlina, Dean, jesteś czarodziejem. - Harry machnął różdżką i wypowiedział zaklęcie pastujące. - Hej, a ty co robisz? - zapytał, widząc Rona w jego starej, paskudnej szacie wyjściowej. - Przecież mówiłem ci, żebyś wziął moją.
- Słyszałeś coś, Dean? Bo ja nie.
- Harry ma rację. Ron, nie rób tego Lavender. - Seamus popatrzył z rozbawieniem na Rona.


Harry wstał z łóżka i otworzył kufer. Wyciągnął swoją szatę, wyczyścił zaklęciem i rzucił ją w stronę Rona.
- Ja zrobiłem swoje. Reszta zależy od ciebie.


Zaciągnął kotary dookoła łóżka i rzucił zaklęcie wyciszające. Sięgnął pod poduszkę i wyciągnął podręcznik do Eliksirów. Leżał chwilę, czytając notatki Draco. Zabawne, dzięki jego uwagom Eliksiry wydawały się nawet w porządku.
W końcu stwierdził, że minęło wystarczająco dużo czasu i Wieża powinna być już pusta. Rozsunął kotary. Zauważył starą szatę Rona na podłodze. Uśmiechnął się pod nosem. Miał nadzieję, że Lavender poprawi Ronowi nastrój na balu. Miał już dość jego naburmuszonej miny.


Ale gdy zszedł do pokoju Wspólnego, Ron na niego czekał.
- Gdzie Lavender? - zapytał Harry, rozglądając się.

Byli sami. Pokój Wspólny tonął w bałaganie po przygotowaniach. Wszędzie walały się wstążki, buty nie do pary, wałki i grzebienie. W powietrzu unosiła się mdląca mieszanka lakieru do włosów i perfum. Harry zakaszlał i spróbował Zaklęcia Rozpraszającego. Nie pomogło.
- Zaraz do niej pójdę. Chciałem najpierw z tobą porozmawiać. Chyba musisz mi coś wyjaśnić. Dlaczego nosisz przy sobie Eliksir Nieumiłowany?

Harry usiadł przy stole. W końcu westchnął i opowiedział, co wydarzyło się w ciągu ostatnich tygodni. Pominął sprawy między nim a Draco. Wiedział, że Ron tego nie zrozumie. Z jednej strony było mu przykro. Ale gdy tylko przypomniał sobie pocałunek Lavender i Rona w Trzech Miotłach... Cholera. Chciał mieć coś dla siebie. Swój mały, prywatny sekret.

Ron słuchał go uważnie i starał się nie przerywać. Wyraz jego twarzy zmieniał się na przestrzeni tej opowieści - od niedowierzania, przez obrzydzenie, po całkowicie poważną minę. Harry'emu chciało się śmiać. Ron wyglądał, jakby próbował rozwikłać jakiś dylemat moralny.
Gdy skończył, Ron siedział i w milczeniu kiwał głową.
- Okey. Teraz rozumiem.

Harry odetchnął z ulgą. Nie było tak źle. Czego się bał? Doszedł do wniosku, że niepotrzebnie wyolbrzymiał swoje obawy. W końcu Ron był jego przyjacielem. Dlaczego miałby robić jakieś problemy w związku z tą sytuacją?
- Teraz rozumiem, jak udało mu się ciebie omotać. Przebiegła glista. Wiedział, że musi uderzyć w twoje czułe punkty. No, ale już niedługo będzie po wszystkim, nie martw się.
- Na Merlina, Ron, o czym ty pleciesz?

Harry poczuł przypływ strachu. Czy powiedział coś, co Ron mógłby opacznie zrozumieć? Przecież opowiedział wszystko dokładnie: Lisa otruła Harry'ego, a Malfoy go uratował; potem próbowała otruć Malfoya i Harry uratował jego; do tego Ślizgon był po ich stronie, więc Harry postanowił odpuścić sobie lata wrogości.
Proste i logiczne.
Najwyraźniej jednak było takie tylko w głowie Harry'ego.

- Malfoy niedługo się odczepi. Już ja o to zadbam.
- Co ty kombinujesz? Błagam cię, powiedz, że nic nie kombinujesz.
- Nie martw się, Harry. Od czego się ma przyjaciół, nie? A teraz spadam, Lavender pewnie jest wściekła, że tak długo mnie nie ma. Cześć!
Ron wyszedł z Pokoju Wspólnego. Harry siedział na kanapie i próbował zrozumieć, jakim cudem przyjaciel może być tak ślepy. I co on wymyślił? Powiedział mu, żeby się nie martwił. Cóż, marny trud. Harry jeszcze nigdy nie martwił się tak bardzo.


All I want for Christmas is youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz