Cz.5

224 16 2
                                    

[Akiota]
Satoru zaproponował mi naukę w jego domu... Stresuje się strasznie! Nigdy nie byłem u nikogo innego w domu... Może jak byłem mały... Serce mi wali... Czemu się boje? Przecież... Zawsze mi pomaga i nigdy nie skrzywdził... Tylko raz na mnie wpadł, ale to też... Dla mnie tak jakby... Czytał w tedy moją scenę, żeby mnie zastąpić bo tak jakby... Nie umiałem odmówić nauczycielce... I mimo, że on sam nienawidzi występować, szczególnie przed innymi ludźmi, nauczył się mojego tekstu na pamięć i zagrał za mnie... Dlaczego to robi...? Czego nie rozumiem...? CZEGO?! 

Dzwonek. Wychodzę jako ostatni z klasy razem z Satoru, który osłania mnie przed innymi, a raczej przed ich popchnięciami w szaleńczym i długim biegu. Idę spokojnie do szatni, obok mnie dalej idzie Satoru... Zbieram swoje rzeczy i szybko je ubieram, czuje na sobie wzrok Satoru, czemu ciągle na mnie patrzy? W sumie nie... Nie ciągle...Raz na czas, żebym właśnie nie czuł się skrępowany, no ale... UH!

Odwracam się do Satoru. Właśnie zapina swoją bluzę a następnie kurtkę. Na głowę zakłada czarną czapkę a na szyi obwija brązowy szal.

Wychodzimy.

Idę z nim w stronę przystanku, Satoru jest troszkę zamyślony, ale to nic, chyba... Jednak ma lekki uśmieszek, wiem, że sam nie zagada... A... A bardzo chce! Z-znaczy... Uh... Nie wiem... Wzdycham

- Daleko mieszkasz? - pytam tak nagle, że sam nie wiem kiedy to mówię, odwracam wzrok 

- Mieszkam na Ubuskiej - odpowiada ciepło z uśmiechem
- To tylko cztery przystanki dalej ode mnie... Ja na Senatora - no i po co to powiedziałem?! Pewnie teraz będzie mnie nachodził i!....i!

- Wiem 

- Co? Skąd? - pytam zdziwiony 
- Jeździmy codziennie razem autobusem, kiedyś się zepsuł akurat przy twojej ulicy, wysiadłeś i w nią wszedłeś  - powiedział spokojnie a my byliśmy już na przystanku. Czyli... Wiedział wszystko? A mimo to... Nie nachodził mnie? wo...

Po paru minutach przyjeżdża autobus a my w niego wsiadamy. Stoję obok Satoru, czuje jak zamarzam, jest mi tak cholernie zimno, że aż się trzęse

- Zimno Ci? - słyszę troskliwy głos chłopaka

- Trochę... - trochę bardzo, ale nie powiem mu tego

- Zdejmij kurtkę - Nakazuje na co patrzę na niego jak na debila. Czy on chce, żebym się przeziębił?!

- Po co? Jest mi zimno, nie gorąco
- Zdejmij, po prostu to zrób - mówił nadal spokojnie

- Ale...

- Zawiodłem Cię kiedyś? - zapytał podnosząc brew. No tak... W sumie racja... Zawsze chce dla mnie jak najlepiej... Wzdech... Zdejmuje drżącymi rękoma kurtkę. Ze zdziwieniem zauważam, że Satoru ma w rękach swoją bluzę i kurtkę, a nie na sobie. Podchodzi do mnie i zakłada na mnie bluze, zapina. Z plecaka wciąga jeszcze jedną. Zakłada i zapina. Do tego zakłada na mnie moją kurtkę, która jest dosyć cienka, ale ciepła a następnie swoją... Jest mi cieplej...
- A-Ale ty... będzie ci zimno i... Nie mogę!

Satoru cicho się zaśmiał - wygrzewaj się, mi jest gorąco - mówi lekko się ode mnie odsuwając 

*Yaoi* ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz