Rozdział 5

432 52 27
                                    

Uwaga! W tym rozdziale pojawia się mała scenka +18

-Co tam blondi? – Calum nie dawał mi spokoju od rana. Podobno jakiś dzieciak z drużyny pierwszoklasistów widział mnie i Michaela wczoraj na boisku, a mój wścibski przyjaciel jak zwykle poruszyłby niebo i ziemię tylko po to, by dowiedzieć się co do cholery robiłem o północy na boisku z dzieciakiem z równoległej klasy, z którym na dodatek nigdy wcześniej się nie widywałem – Jak tam było wczoraj z Michaelem?

Calum zaliczył uderzenie w głowę, kiedy sugestywnie poruszył brwiami. Mulat zaśmiał się i przybliżył się bardziej do mnie, tak aby nauczyciel nie skomentował naszego gadulstwa na lekcji.

-To tylko syn jednej z przyjaciółek mojej matki. Jego rodzice bardzo chętnie uczęszczają do tego kościoła w naszym sąsiedztwie, a dzieciak potrzebuje pomocy z WF-em.

-Och, jestem zaskoczony. Myślałem, że przygotujesz dla mnie jakąś ciekawszą historyjkę – Calum zrobił smutną minę i dźgnął mnie palcem w żebra. Ja sam pacnąłem go w dłoń, przez co zaczęliśmy się między sobą przepychać.

-Czy wam tam nie za wesoło w ostatniej ławce? – nauczycielka od angielskiego wychyliła się, aby lepiej nas widzieć. Przysięgam, że jej wzrok mógł w tym momencie zabijać, więc od razu wyprostowałem się, oddalając się od przyjaciela. Calum jednak nie raczył przestać i grzecznie powrócić do pracy nad zadaniami.

-No właśnie próbujemy coś zrobić, żeby nam było wesoło na tej nudnej lekcji -mówiąc to rozparł się na krześle, odchylając się do tyłu.

-Zaraz wam nie będzie tak wesoło jak wezwę rodziców – Calum już otwierał usta by coś odpowiedzieć, ale ja klepnąłem go w plecy, przez co ten z impetem poleciał do przodu, w stronę ławki. Zaśmiałem się na co ten wbił we mnie zirytowane spojrzenie. Nauczycielka westchnęła i kontynuowała omawianie jednego z zadań.

-Zawsze psujesz zabawę, Luke.







-Co tam blondi?- Ashton usiadł obok mnie, przez co aż podskoczyłem. Książka, którą byłem pochłonięty jeszcze kilka minut temu, wypadła mi z dłoni i poturlała się po sofie znajdującej się w bibliotece szkolnej. Ja sam teatralnym gestem przyciągnąłem rękę do piersi udając, że chwytam się za szybko bijące serce.

-Jak Boga kocham, kiedyś przyprawisz mnie o zawał – w odpowiedzi dostałem cichy chichot Asha, który układał się wygodniej na sofie. Bibliotekarka siedząca niedaleko nas zgromiła nas wzrokiem znad swoich okularów w kruczoczarnych oprawkach. Robiąc przepraszającą minę, schyliłem się po książkę. Kiedy bibliotekarka skupiła swoją uwagę na kimś innym, z impetem zamachnąłem się na przyjaciela, książką trafiając go w ramię.

-Gadaj co chcesz albo spadaj i daj ludziom czytać – powiedziałem, nadal gromiąc go wzrokiem.

-Po szkole chodzi plotka, że ktoś widział cię wczoraj w nocy razem ze słynnym kapitanem drużyny futbolowej na boisku. Powiedz mi Michael, co ty odpierdalasz?

Szybko rozejrzałem się czy nikt nas nie podsłuchuje, po czym nachyliłem się bliżej Irwina.

-Skąd to wiesz? Ja tylko... on mi pomaga z WF-em.

-Co? Luke Pieprzona Perfekcja Hemmings jest twoim korepetytorem z wychowania fizycznego? Z całym szacunkiem, ale przestań śnić. On nie wie, że istniejesz – Ashton studiował moją mimikę twarzy, jakby chciał wyczytać czy robię sobie teraz z niego jaja. W odpowiedzi jedynie westchnąłem i przetarłem twarz rękoma, jakby to miało pomóc mi z myśleniem.

-Nie mogę ci powiedzieć jak to się stało, ale po prostu tak wyszło, że zaczął mi pomagać. A teraz gadaj kto ci o tym powiedział?

-Nikt nie musiał mi o tym mówić. Cała szkoła o was trąbi, a dzisiaj podsłuchałem rozmowę między nim i tym jego przyjacielem chińczykiem... Calum czy jak mu tam.

Forbidden Fruit / MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz