Rozdział 15

300 45 33
                                    


-Chcesz bucha? - Luke podsunął mi pod nos papierosa, przez co odepchnąłem go czując ten znany mi, duszący dym.

- Chyba zwariowałeś. Oczywiście, że nie.

- No dobrze, tylko kulturalnie pytam - blondyn wzruszył ramionami, po czym wolne ramię przerzucił przez moją talię. Zarumieniłem się i dyskretnie rozejerzałem na boki, chcąc się upewnić, że nie ma nikogo w pobliżu.

- Spokojnie, tutaj nikt nie przychodzi - Luke wypuścił z płuc dym, wydmuchując go wporst na mnie, przez co zakaszlałem.

Znowu byliśmy na naszym słynnym klifie, gdzie kiedyś piliśmy tanie wino i rozmawialiśmy, aby potem spotkać na mieście starszego brata Luke'a. Blondyn uwielbiał tutaj przychodzić, bo mogliśmy być sami i robić co nam się tylko zamarzy.

- Luke - szpenąłem opierając głowę na jego piersi. Blondyn mruknął coś niezrozumiale, przez co poczułem wibracje przechodzące przez jego klatkę piersiową - Kim właściwie dla siebie jesteśmy?

Luke wstrzymał oddech i zesztywniał, przez co skrzywiłem się. Nie powinienem był o to pytać. To oczywiste, że blondyn jedyne czego chciał to trochę bliskości i może kogoś kogo mógłby przelecieć i zabawić się nim trochę.

-Ja... n-nie wiem co mam ci powiedzieć, Michael. A co ty o nas myślisz?

- Sam nie wiem. Nie śpimy ze sobą, więc nie jesteśmy przyjaciółmi z korzyściami, zwykłymi przyjaciółmi też nie jesteśmy, bo tak się nie zachowujemy...

- Zależy mi na tobie, Mikey - Luke przeczesał palcami moje blond kosmyki, na co mimowolnie przymknąłem oczy, ciesząc się kojącym dotykiem niebieskookiego - Ale pamiętaj, że ani ja ani ty nie możemy aktualnie mieć wszystkiego. Po prostu nie możemy być razem, przepraszam.

- Rozumiem - kiwnąłem głową, nadal nie odrywając jej od klatki piersiowej Luke'a, tak aby ten nie zobaczył łez, które zebrały się w kącikach moich oczu. Zacisnąłem zęby, nie chcąc rozpłakać się jak dziecko. Życie było czasami okrutne.



Po treningu z drużyną futbolu, której nadal byłem kapitanem, wszedłem do szatni. Ręcznik zakrywał moje miejsca intymne, a kropelki wody, które pozostały po zimym prysznicu, spływały z nagiego torsu. Śmiało i sprawnie zarzuciłem na siebie czystą koszulkę z logo The Doors, a po chwili wcisnąłem się w resztę ubrań.

Dopiąłem czarne spodnie i odwróciłem się, od razu spotykając się ze wzrokiem praktycznie całej, mojej drużyny. Zmrużyłem oczy i zmarszczyłem brwi, patrząc na każdego z osobna.

-Coś się stało?

-Chcemy zmiany kapitana - jeden z graczy wystąpił na przód, odważnie i wyzywająco patrząc mi w oczy. Założyłem ręce na klatkę piersiową i przybrałem swoją pozycję obronną.

-A to niby dlaczego? Nie gram już dobrze?

- Oczywiście, że grasz zajebiście. Chodzi mi bardziej o... jakby to ująć. Twoje pedalstwo?

- Co? - tylko na tyle było mnie teraz stać. Moje oczy otworzyły się szerzej i z przerażeniem patrzyłem na kolegę z drużyny.

-To co słyszałeś. Przecież każdy widzi jak ty i ten dzieciak Michael, czy jak mu tam, zbliżyliście się do siebie. Przyjaciele raczej nie trzymają się za ręce i nie przytulają się co chwila.

- O czym ty pierdolisz? - podniosłem głos, zaciskając dłonie w pięści.

- Widziałem was wczoraj na stołówce. Albo dajesz nam wybrać nowego kapitana albo każdy dowie się o twoim chłopaku. Wybieraj, pedale.

-Pierdolcie się wszyscy - musiałem jak najszybciej wyjść z szatni, inaczej starłbym ten uśmieszek z twarzy chłopaka. Nie mogłem tego zrobić Michaelowi, po prostu nie mogłem. Musiałem jakoś uratować moją reputację i pokazać chłopakom, że jestem w pełni hetero. Nawet jeśli prawda była inna.

Nie patrząc gdzie idę wpadłem na drobną dziewczynę, która zatoczyła się do tyłu. Z ust wydarł się jej cichy pisk,a kiedy rozgniewana zobaczyła kto przed nią stoi, od razu zmieniła wyraz twarzy i odgarnęła swoje długie, ciemne włosy, zaplecione w warkocz.

- Cześć, Luke. Ty nie na treningu? - pokreciłem przecząco głową, zastanawiając się czy dziewczyna znała mnie nie tylko z imienia, skoro wiedziała, o której godzinie miałam zajęcia i treningi.

- Jestem Arzaylea. Często widuję cię tutaj na hali. Raz nawet graliśmy w kosza dla zabicia czasu - dziewczyna wyrwała mnie z konstatacji . Arzaylea przygryzła wargę próbując być seksowną. W duchu przewróciłem oczami.

Po chwili, do głowy wpadł mi wspaniały pomysł. Wiedziałem już jak mogłem uratować Michaela od katastrofy zwanej jego ojcem oraz jak ja sam mogłem odbudować swoją reputację.

Uśmiechnąłem się do ciemnowłosej, po czym wziąłem ją za rękę i szpenąłem jej na ucho:
- Chodź. Pokaże Ci co to znaczy zabicie czasu.



Czekałem na Luke'a, który jakieś 10 minut temu powinien skończyć trening. Widziałem większość osób z jego drużyny, opuszczających halę, jednak blondyna nie było w tym tłumie umięśnionych i spoconych nastolatków.

Westchnąłem i wszedłem do hali sportowej, od razu kierując się w stronę szatni. Luke'a tam jednak nie było. Męska szatnia była kompletnie pusta. Już chciałem wyjść, kiedy zauważyłem rzuconą w kąt sportową torbę Luke'a. Może poszedł do toalety?

Nogi same poprowadziły mnie do męskiej toalety, która znajdowała się najbliżej szatni. Niepewnie zajrzałam do pomieszczenia, wpierw nie znajdując w nim nikogo. Wszystkie kabiny były też otwarte. Szybko zacząłem otwierać je po kolei, jakby z jednej z nich miał zaraz wyskoczyć blondyn. Otwierając ostatnią kabinę stanąłem jak wryty.

Drzwi od kabiny otworzyły się na oścież, a scena, która rozgrywała się w środku, złamała mi serce.

Ciemnowłosa dziewczyna odpinała pasek od spodni Luke'a, przy tym całując jego nagi tors. Luke miał przymknięte oczy, a plecami opierał się o ścianę. Zrozpaczony wydałem z siebie szloch. Jak oparzony wypadłem z męskiej toalety, chcąc jak najszybciej pozbyć się z myśli sceny, która rozgrywała się w mojej głowie od nowa i od nowa.

- Michael! - ten znany mi aż za dobrze głos, krzyknął za mną, a później poczułem ręce, nadal półnagiego blondyna, oplatające mój nadgarstek.

- Zostaw mnie kurwa! Nie chcę cię już więcej widzieć, rozumiesz? - szloch wyrwał się z moich ust, a ja wyszarpnąłem rękę z uścisku Luke'a i szedłem dalej przed siebie. Nie przejmowałem się już nawet łzami, które strużkami spływały po moich czerwonych policzkach. Nigdy nie czułem się tak zmanipulowany, rozbity i upokorzony.

- Michael, błagam. Pozwól mi to wszystko wytłumaczyć. To jest dla twojego dobra - Luke mówił już ciszej, ja jednak dokładnie go słyszałem, nawet pomimo odległości dzielącej nas teraz.

- Wsadź sobie w dupe te przeprosiny. Niepotrzebnie wtargnąłeś do mojego życia. Teraz pora, żebyś bezpowrotnie z niego zniknął. Żegnam, Luke - po tych słowach zostawiłem za sobą Luke'a, nawet nie odwracając się, żeby na niego spojrzeć. Wiedziałem, że gdybym raz jeszcze spojrzał w te niebieskie oczy, znowu bym uległ i wybaczył mu. Tym razem nie dam się tak łatwo.

* * *
Mam nadzieję, że jest chociaż jedną osoba, która czyta to ff xd
Byłoby mi bardzo miło wiedzieć, że moja praca nie idzie na marne.
Dzisiaj jest drugi dzień świąt, potem kończy się laba...
Życzę wam miłego dnia/popołudnia/nocy/świąt...
Ogólnie wszystkiego! Xd
Pozdrawiam
alternativetrash_1

Forbidden Fruit / MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz